„Brzozowy Gaj” wyciągnie kobylan z domów
W odróżnieniu od sołectw, gdzie prym wiedzie społeczność lokalna, w Kobyli mieszczuchy postanowiły wejść ludziom na zagrody, otworzyć drzwi i wyciągnąć kobylan z ich domów. Taki to właśnie cel postawiło sobie Stowarzyszenie Wspierania Rozwoju Wsi Kobyla. Pomysł jego utworzenia w 2011 r. zrodził się wśród ludzi z miasta, którzy wprowadzili się na tam i odkryli tę miejscowość na nowo.
– Nasze spojrzenie na wieś było zupełnie inne, często powierzchowne. Całe życie mieszkaliśmy w Raciborzu, włóczyliśmy się po świecie, który jawił się nam zupełnie inaczej. Kobylę zastaliśmy trochę stłumioną, schowaną za własnymi ogrodzeniami, które trzeba było otworzyć, wyciągnąć ludzi i pokazać im, że niekoniecznie trzeba się ograniczać do sąsiedztwa przez płot – opowiada prezes stowarzyszenia Janusz Szlapański. Dlatego wraz z innymi mieszkańcami postanowił przejąć inicjatywę.
Aby przekonać do siebie i swoich pomysłów miejscową ludność członkowie stowarzyszenia zaprosili najstarszych kobylan na wspólne biesiadowanie do Pstrążnej. Spotkanie integracyjne miało wszystkich utwierdzić, że organizację tworzą osoby, które pomimo, że przyjechały z miasta, „nie dostały do głowy”, chcą z rdzennymi mieszkańcami rozmawiać i angażować się na rzecz wsi, w której razem przychodzi im żyć.
– W Kobyli, zamieszkiwanej przez samych fajnych ludzi znaleźliśmy kilkoro, którym nasz pomysł się spodobał – opowiada o początkach stowarzyszenia. Grupie tej z zapałem do działania, od początku przewodniczył Mirosław Małek. Oficjalnie zarejestrowane stowarzyszenie skupiało ponad 20 osób. Posypały się pomysły, pisano projekty, szukano sponsorów – wszystko w ramach szerokiego spektrum działania stowarzyszenia, o charakterze non profit. Wśród najważniejszych wydarzeń znalazły się m.in. leśne rodzinne rajdy rowerowe, kulig, spotkanie integracyjne i „Przy okrągłym stole – nie zawsze pospolite Polaków rozmowy…” oraz spotkanie zaduszkowe „Nie śmierć rozdziela ludzi”.
Za swój osobisty sukces Janusz Szlapański poczytuje sobie „Kobylskie Wesele” połączone z wystawą najstarszych i najciekawszych fotografii weselnych z Kobyli i okolic, zaprezentowane na Zamku Piastowskim. – Goniłem ludzi do prób, dyscyplinowałem. Wcześniej odwiedziłem mnóstwo starszych osób, nagrywałem rozmowy i piosenki śpiewane przy stole. Panie przy kawie i kołaczu tak wciągnęły się we wspomnienia, że zapominały o mnie i nagraniu – opowiada o ożywionych dyskusjach na temat dawnych czasów. Na ich podstawie wspólnie z Grażyną Tabor przygotowali scenariusz „Kobylskiego Wesela” oraz powstała książka „Kobylskie Wesele czyli jak to downiej bywało”.
Przed około dwoma laty, w wyborach do władz stowarzyszenia, na nowego prezesa wybrano Janusza Szlapańskiego. To wtenczas też pojawił się pomysł „Brzozowego Gaju”. Pieniądze pozyskane z Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych na kolejny rajd rowerowy, postanowiono zainwestować w coś, co pozostanie w krajobrazie Kobyli. „Brzozowy Gaj” stał się konsekwencją pierwszego pomysłu utworzenia we wsi kina plenerowego pn. „Rowerem do kina”.