Kiedy urzędnikom podoba się twoje drzewo
Dąb szypułkowy, rosnący na posesji Beaty Michny w Górkach Śląskich jest wysoki na około 20 metrów. W obwodzie pnia, na wysokości 1,3 m liczy 3700 cm. Z jego korony już nie raz leciały mniejsze, suche gałązki. Drzewo rośnie w takim miejscu, że góruje nad czterema domami. Wszyscy mieszkańcy w jego zasięgu są zdania, że drzewo ze względów bezpieczeństwa należy wyciąć. W czasie burz dąb mocno się chwieje, lecz nie wiadomo czy silny wiatr go tylko głaszcze czy zaraz wyrwie z ziemi. W głowach ludzi, szczególnie po ostatnich – niszczycielskich nawałnicach, coraz wyraźniej rysuje się ten drugi scenariusz. To jednak za mało aby przekonać urzędników gminy...
Od prawnej strony
Do końca 2016 r. obowiązywała prawo, zgodnie z którym trzeba było składać do urzędu wniosek o wycinkę każdego większego drzewa (wyjątkami były drzewa owocowe). Władze gminy uznaniowo wydawały decyzję pozytywną lub negatywną. Urzędnicy musieli ocenić, co jest ważniejsze: interes społeczny (ochrona przyrody) czy interes wnioskującego o wycinkę.
Od 1 stycznia 2017 r. minister Jan Szyszko zliberalizował przepisy Ustawy o ochronie przyrody. Właściciele działek mogli, bez niczyjej zgody, ze swojego terenu wyciąć niemal każde drzewo. Ograniczenia dotyczyły rolników i osób prowadzących działalność gospodarczą.
W czerwcu 2017 r. znowelizowano tzw. ustawę Szyszki ze względu na masową i nie zawsze legalną wycinkę drzew. Przywrócono obowiązek zgłaszania zamiaru wycinki w gminie. Stąd ma przyjść urzędnik, który zmierzy obwód drzewa i sporządzi protokół. Urząd ponownie zyskał możliwość zablokowania wycinki. Ominięcie powyższych zapisów grozi karami.
Odpowiedni dobór przepisów
Właściciele dębu z Górek Śląskich starali się go wyciąć już wiele lat temu. Administracyjną drogę rozpoczęli wspólnie z sąsiadami (państwem Stokłosa) w 2015 r. Zgodnie z prawem Beata Michna złożyła wówczas wniosek do gminy o wycinkę, argumentując to złym stanem drzewa i zagrożeniem jakie stwarza. Wójt Anna Iskała wysłała na oględziny dendrologa, który ocenił, że drzewo jest zdrowe i bezpieczne. Na tej podstawie odmówiono wycinki. Po odwołaniu do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, sprawę ponownie miała rozpatrzyć gmina. Ponownie więc wezwano tego samego dendrologa, który ponownie stwierdził to samo. Wójt podtrzymała swoją wcześniejszą odmowę. Właściciele drzewa stracili nadzieję.
Z dębu dwa razy spadły żołędzie. Nadszedł rok 2017 i rewolucja ministra Szyszki w wycince. Pani Beata nie chciała jednak wycinać dużego drzewa tylko na podstawie medialnych doniesień.
Ludzie
Radna Powiatu Raciborskiego, była wójt gminy Nędza.