Stary proboszcz Starej Wsi – ks. radca Reinhold Porwol
Obchodził w tym roku diamentowy jubileusz kapłański, ma 84 lata, jest zdrowy duchowo i fizycznie, uśmiechnięty i prężny – ks. Reinhold Porwol, emerytowany proboszcz parafii św. Mikołaja w Raciborzu. Dlaczego tak dobrze się trzyma? – Nawet nie pytam, ale domyślam się, że to ruch – codzienna droga do kościoła, na cmentarz, praca w ogrodzie; zdrowe odżywianie i pogoda ducha: optymizm oparty o wiarę i ufność, że Bóg nie opuści, a ludzie nie są źli. Podobnie jego siostra, Lidia, która mu towarzyszyła przez wszystkie lata kapłaństwa, choć jeszcze starsza, jest zdrowa i pełna życia.
– Tak zaczęło się kapłaństwo.
– Przez miesiąc zastępowałem naszego proboszcza w parafii, a później byłem wikariuszem najpierw w Gliwicach, w ogromnym kościele św. Antoniego – wtedy bez nagłośnienia – potem w Zabrzu–Biskupicach i jeszcze w Bytomiu w parafii Trójcy Świętej.
W grudniu 1966 r. zostałem administratorem, a po trzech latach proboszczem w Ścinawie Małej.
– Podobno miał tam Ksiądz trudności z władzami.
Problemem były trzy sprawy: zaleceniem władz było, by zgłosić punkt katechetyczny, by prowadzić księgę inwentarzową oraz by płacić czynsz – co równało się z uznawaniem władzy państwa nad Kościołem, więc tego nie mogliśmy zrobić.
– Za karę urzędnicy fantowali, czyli brali w zastaw dobytek księży?
Na meblach przylepiono nam „kukułki”, nalepki, że to własność państwowa, ale stołu i krzeseł nie wolno im było zabrać.
– Był tam Ksiądz 12 lat.
– I było mi tam bardzo dobrze. Wiosną 1978 r. ks. biskup prosił mnie, bym objął parafię św. Mikołaja w Raciborzu po odejściu ks. Franciszka Wańka na emeryturę. Miałem to szczęście, że mogłem się z nim kontaktować. Udzielił mi sporo informacji o parafii. Zapytał, czy zatrudniłbym nadal panią Łucję Hoelzer, jako sekretarkę i katechetkę. Okazała się ona skarbem dla parafii, żywą kroniką, niezrównaną pomocą, pracowitą i skrupulatnie uczciwą. Oczywiście pomagali mi wikarzy, wpierw jeden, potem dwóch.
– Na Starej Wsi proboszczem był ksiądz 30 lat. Znany był z „pilnowania konfesjonału”, by wierni zarówno z parafii, jak i okolicznych wiosek, mieli zawsze okazję do spowiedzi.
– Konfesjonał to miejsce spotkania z Bogiem, zarówno dla kapłana, jak i penitenta. Obowiązywało to wszystkich wikarych wcześnie rano i wieczorem; nie było większych problemów.
Dlaczego tak dobrze się trzyma ? Bo nic stary pierdziel w życiu nie robił...