Żonglerka miejską komunikacją. Zachwyci czy zaboli?
Szybkie linie, kwadrans oczekiwania, bilet czasowy i autobusy dla dzielnic. Prezes PK Stanisław Mucha zapowiada wielką reformę miejskiej komunikacji. Przyznaje, że ryzyko jest duże.
Autobusy wożą po Raciborzu powietrze – z taką opinią zetknąć się nietrudno. Pustych przebiegów nie brakuje, bo jak przyznaje sam szef Przedsiębiorstwa Komunalnego Stanisław Mucha, „zielonymi” jeżdżą tylko dzieci i młodzież szkolna oraz emeryci. Jedni i drudzy za połowę ceny lub nawet za darmo, bo katalog ulg jest szeroki.
Z Ocic tylko do szpitala
Mucha pokazał radnym autorski pomysł zmian w komunikacji. Chce w niej szybkich linii z czasowym, obowiązującym godzinę biletem. Prawdopodobnie w cenie 2,60 zł – tyle co aktualnie. Nowa siatka kursowania umożliwiałaby przedostanie się z jednego końca miasta na drugi, choć z przesiadkami. Dziś pod tym względem jest trudniej, bo pasażer, co wsiądzie w Ocicach pojedzie na Gamowską, choć chciałby dotrzeć na Batorego. Teraz po drodze wysiądzie na jednym z węzłów przesiadkowych i bez problemu zdąży na swój kurs, bo autobusy będą jeździć – w godzinach szczytu co kwadrans (model metra). Dla komfortu pasażerów, na przystankach staną elektroniczne tablice wyświetlające informacje o zbliżających się połączeniach.
W ścisłym centrum kursowałby dodatkowy autobus (przez Chełmońskiego i Ogrodową). Dla zakładów pracy (SGL, Rafako i Henkel wydzielona zostanie odrębna linia.
Wszyscy będą reformować
Plan Muchy jest ambitny i ma być szeroko konsultowany wśród raciborzan. Prezes PK widzi te konsultacje w formie internetowej (m.in. za pomocą dedykowanej strony), ale radni (Leszek Szczasny) sugerują też punkty stacjonarne, gdzie będzie można zaproponować uwagi do zmian kursowania autobusów. W końcu autobusami jeździ tak wielu seniorów, a ci niekoniecznie są aktywnymi internautami. Przedsiębiorstwo zbierałoby wnioski mieszkańców przez miesiąc. Po ich analizie powstałby ostateczny plan zmian i od stycznia 2018 roku komunikacja zaczęłaby działać od nowa.
Czy ludzie to zrozumieją?
Pomysł prezesa jest ryzykowny, bo oznacza możliwość spadku wpływów do kasy PK. Jednak jeśli liczba pasażerów wzrośnie, to takie obawy będzie można odłożyć na bok. Stanisława Muchę łatwiej zrozumieć gdy wie się, że aktualne wpływy z biletów stanowią ledwie 30% kosztów działania komunikacji miejskiej.
W kontekście przyszłości PK ważne są kwestie dotyczące zatrudnienia. Ostatnia zawierucha z działem śmieciarek pokazała obawy załogi o miejsce pracy. Dla kierowców w nowym systemie nie ma jej brakować, bo plan zakłada zapotrzebowanie na 27 osób za kierownicą.
Radni, którzy poznali już plany S. Muchy boją się (Marcin Fica), że ludzie nie zrozumieją tych zmian, więc potrzebna jest szeroka akcja informacyjna. Leszek Szczasny rzucił propozycją promocyjnej ceny biletu – jazdy za symboliczną złotówkę. Prezes Mucha potraktował ją poważnie, ale w kontekście kursów w ścisłym centrum miasta.
(ma.w)