O piaskowni rozstrzygnie sąd
Włodarze gminy zmienili sposób zagospodarowania piaskowni w Godowie. Jej właściciel uznał, że naruszyli prawo. Gmina odrzuca ten zarzut. Sprawą zajmie się sąd administracyjny.
Przypomnijmy, kilka lat temu niemal całkowicie wyeksploatowaną piaskownię kupiła firma Kawi-Tech z Gliwic, której właścicielem jest Tomasz Kotowicz. Jego plany względem piaskowni budzą niepokój mieszkańców Godowa. Z jednej strony obawiają się, że właściciel chce zasypać piaskownię kamieniem, będącym ubocznym efektem wydobycia węgla, a także innymi – w opinii mieszkańców – niebezpiecznymi dla środowiska i zdrowia odpadami. Nie chcą się na to zgodzić, bo piaskownia sąsiaduje bezpośrednio z osiedlem domów jednorodzinnych.
Jak było?
Kotowicz odpiera zarzuty. Twierdzi, że będzie prowadził rekultywację dopuszczonymi przez prawo materiałami. Kiedy jednak marszałek województwa wydał mu zgodę na rekultywację jedynie za pomocą ziemi i gruzu, to od tej decyzji odwołał się do ministra. Minister nakazał sprawę rozpatrzyć ponownie, marszałek decyzję powtórzył i obecnie, jak wyjaśniają włodarze gminy, Kotowicz ma zgodę tylko na gruz i ziemię. Z drugiej jednak strony to rozwiązanie też mieszkańców nie satysfakcjonuje. Uważają, że właściciel i tak będzie dążył do zmiany decyzji marszałka. Ten, na spotkaniu z mieszkańcami nie zaprzeczył. Niemal wszyscy w Godowie wskazują na to, że właściciel piaskowni nie po to wydał pieniądze na zakup wyeksploatowanego wyrobiska, by później na nim nie zarobić. A nie zarobi, zasypując piaskownię ziemią i gruzem.
Rodzaj składowanych odpadów to nie wszystko. Jest jeszcze jedna kwestia. Godowianie wskazują na olbrzymią uciążliwość, związaną z transportem przez centrum ich miejscowości kilku milionów ton jakichkolwiek materiałów. Wskazują, że tutejsze drogi nie wytrzymają takiego obciążenia i w ogóle nie są przystosowane do masowego ruchu ciężkich samochodów.
Presja na gminę
Sprawie piaskowni poświęconych było wiele zebrań wiejskich, mieszkańcy przychodzili również na posiedzenia rady gminy, chcąc wywrzeć na włodarzach presję, by ci nie zgodzili się na przywożenie do Godowa czegokolwiek. Również od władz starostwa domagali się zmiany projektu rekultywacji, tak by polegała ona nie na zasypaniu wyrobiska, a na łagodnym zniwelowaniu wysokich skarp i późniejszym zalesieniu. Włodarze gminy, jak i starostwa twierdzili, że mają związane ręce. Gmina, bo nie może zablokować właścicielowi terenu dojazdu do jego nieruchomości; powiat tłumaczył zaś, że z wnioskiem o zmianę projektu rekultywacji wystąpić może tylko właściciel rekultywowanego terenu. Gmina zaproponowała jeszcze właścicielowi piaskowni odkupienie wyrobiska, ale ten zaproponował cenę, którą włodarze Godowa uznali za nierealną.