Diamentowe gody w Ponięcicach: Czasem trzeba powiedzieć swoje, a czasem lepiej przemilczeć
– Zawsze musieliśmy na sobie polegać, nawet jak było ciężko. Czasem trzeba powiedzieć swoje, a czasem lepiej przemilczeć. Ale zawsze gdy szliśmy spać, to już była zgoda – mówią Magda i Karol Urbasowie z Ponięcic.
Jak więc wygląda ich codzienność? – Wstajemy rano i włączamy Radio Maryja. Karol idzie nakarmić kury, psa i kota, a ja robię wtedy śniadanie – mówi pani Magda. – Potem bierzemy tabletki i powoli szykujemy obiad. Ja obieram ziemniaki, bo Magda już tak dobrze nie widzi – dodaje pan Karol. Po obiedzie odmawiają różaniec, odpoczywają i dzień zmierza ku końcowi. Dom mocno ożywa, gdy w odwiedziny przyjeżdżają wnuki albo prawnuki. Tych pierwszych jest 12, drugich 15. – Mamy bardzo dobry kontakt z rodziną. Z sąsiadami również. Zresztą w Ponięcicach zawsze była zgoda – mówią jubilaci. A co najbardziej podoba im się w ich wiosce? – Mi najbardziej to, że w 2004 r. wybudowali nam kościół i nie musimy już jeździć na msze do Grzędzina – mówi pani Magda. Do centrum parafii mieli godzinę drogi pieszo. – Już jako sołtys za tym chodziłem – dodaje pan Karol, który już na emeryturze przez dwie kadencje sołtysował Ponięcicom. Jubilatowi podoba się jeszcze to, że w wiosce jest spokój i zgoda. – Z nikim się nigdy nie wadziliśmy – zapewnia.
Idź spać w zgodzie
Nam już nic więcej nie potrzeba – mówią dziś Magda i Karol Urbas. Karol czasem idzie jeszcze do warsztatu, gdzie lubi majsterkować. Niedawna rana na ręce wskazuje, że nadal ciągnie go do stolarki. W tym kierunku kończył przecież szkołę. – Już na emeryturze sam zrobiłem schody w domu, albo postawiłem altankę w ogrodzie – mówi z dumą. Poza tym zbiera maliny i kosi trawę w ogrodzie. Jego żona ogląda na niemieckim kanale serial „Zakazana miłość”. Co jeszcze daje im radość? – To, że potrafimy sami się poruszać i zrobić wokół siebie. To, że jak prosimy, to zawsze nas zawiozą do kościoła. I kiedy odwiedzają nas wnuki z rodziną – odpowiadają. Co powiedzą młodym, kiedy zaczną pytać jak dawali sobie radę w trudnych chwilach? – Zawsze musieliśmy na sobie polegać, nawet jak było ciężko. Czasem trzeba powiedzieć swoje, a czasem lepiej przemilczeć. Ale zawsze gdy szliśmy spać, to już była zgoda – mówią z satysfakcją.
Na ich diamentowe wesele w Łubowicach zjechało ponad 60 członków rodziny. Ze specjalną wizytą do domu Urbasów przyjechał sam wójt A. Pieruszka. Redakcja Nowin Raciborskich dołącza do wszystkich życzeń. Mamy nadzieję na spotkanie z okazji kolejnego jubileuszu.
Marcin Wojnarowski