Recepty na dobre i odpowiedzialne życie
Rozmowa z ks. dr hab. Arkadiuszem Wuwrem, który został wyróżniony tytułem Gorzyckiej Perły.
W swoich pracach naukowych dotyka ksiądz teologii w polityce. Czy te dwie dziedziny da się połączyć? Jest ksiądz kapelanem Związku Górnośląskiego, który jak wiemy, jest współtwórcą Śląskiej Partii Regionalnej.
– To ostatnie budzi zresztą bardzo wiele sporów i dyskusji wewnątrz samego Związku Górnośląskiego. A wracając do pytania. Nie jest łatwo godzić w sobie wrażliwość i wiedzę socjologa i teologa. To dwie dziedziny, które do siebie jakby nie przystają. Natomiast jeśli w jakiś sposób uda się to połączyć, to zyskuje się pewien nowy wymiar. Ja to widzę tak, że zadanie Kościoła w polityce polega nie na komentowaniu bieżących wydarzeń, ale tworzeniu takiej ponadperspektywy. Polega to na tym, że my czasem w tych sporach politycznych, wyborczych i powyboryczych jesteśmy tacy jak ci, którzy są blisko ziemi, widzą jakiś fragment rzeczywistości. Kościół pozwala jak balonem unieść się w górę, przez co można zobaczyć całą, szeroką perspektywę, czyli jak to wszystko wygląda, do czego prowadzi. W takim wymiarze staram się godzić teologię i politykę.
– Pytanie, jak daleko Kościół może wchodzić w politykę.
Rozumiem intencję pytania, czyli zarzut, że Kościół miesza się do polityki. I tak bywa. W każdym środowisku znajdziemy ekstremalne sytuacje. Natomiast bardzo fajnie na ten temat wypowiedział się papież Benedykt XVI: polityka sama z siebie, nie jest w stanie wytworzyć wartości, na które się powołuje. One są jakby poza nią. Chrześcijaństwo, Kościół stwarza wokół polityki taką przestrzeń wartości. Polityka zajmuje się pracą, działaniem, a Kościół, teologia, to jest to powietrze, dzięki któremu ta polityka może oddychać. Jeśli proporcje są zachowane to wtedy mamy i autonomię polityki i spełnianie misji Kościoła.
- Z czym jest problem, zwłaszcza w Europie Zachodniej, której rządy od teologii chrześcijańskiej coraz wyraźniej się odcinają.
Z tym zawsze był problem, bo zawsze był albo cezaropapizm, sojusz ołtarza z tronem, albo odwrotnie, nienawiść. Kiedyś zapytano Karola Wojtyłę, to był rok przed jego wyborem na papieża, czy to jest sens, żeby Kościół wypowiadał się na tematy społeczne i polityczne. I on wtedy odpowiedział tak: to jest tak samo jakby zapytać, czy jest sens głosić dziesięcioro przykazań. Od kilku tysięcy lat głosimy: nie zabijaj, nie kradnij, czcij Boga, a są ludzie, którzy i tak je przekraczają. Należy zastanowić się, jaki byłby świat bez szaleńców, którzy wciąż te przykazania głoszą. Czasem jest to wołanie proroka na pustyni. W metaprzestrzeni nie ma miejsca na oczekiwanie natychmiastowych owoców. One przychodzą czasem po pokoleniach. Historia katolickiej nauki społecznej pokazuje, że determinacja jednych ludzi przynosiła owoce dopiero w trzecim pokoleniu, czyli u wnuków.