Mord przy Głubczyckiej w Raciborzu. Denis S.: Wysoki sądzie, ja tego nie zrobiłem
Piętnastu lat więzienia dla Denisa S. domaga się Prokuratura Rejonowa w Raciborzu. Zdaniem prokuratora 19-latek musiał mieć świadomość, że zostawiając pobitego mężczyznę w mieszkaniu, skazuje go na śmierć.
8 grudnia przed rybnickim wydziałem zamiejscowym Sądu Okręgowego w Gliwicach odbyła się kolejna rozprawa w sprawie brutalnego morderstwa, do którego doszło 21 listopada ubiegłego roku w Raciborzu. Zabójstwo miało miejsce w kamienicy przy ulicy Głubczyckiej. 51-letni Jan K. zginął w nocy, w swoim mieszkaniu na parterze. Zabójca zmasakrował mu twarz, połamał czaszkę i zostawił leżącego w przedpokoju mieszkania. Mężczyzna zmarł.
Kilka godzin później policja zatrzymała dwóch nastolatków – Daniela C. oraz Denisa S (na zdj.). Po przesłuchaniu pierwszy został zwolniony. Zdaniem prokuratury za zabójstwem stał tylko 18-letni Denis, sąsiad zamordowanego. Sąd aresztował go na trzy miesiące.
Wystraszyliśmy się twarzy
Tragicznej nocy z 20 na 21 listopada Daniel C. i Denis S. bawili się na urodzinach u swojego znajomego. Osiemnastka odbywała się kilka domów od kamienicy przy Głubczyckiej. Towarzystwo piło alkohol, na imprezie pojawiła się również marihuana. Kiedy zabawa zmierzała ku końcowi rozbawione towarzystwo opuściło mieszkanie solenizanta. Grupa szła powoli. Był w niej Daniel C., który miał spać na strychu kamienicy. Wśród opuszczających imprezę nastolatków był również Denis S. 18-latek odłączył się od wracających i skierował swoje kroki do budynku, w którym mieszkał. Jak zeznają potem sąsiedzi zamordowanego i oskarżonego, Denis S. obudził całą kamienicę. Pukał do drzwi, proponował picie alkoholu. Kiedy wszyscy odmówili, zszedł na parter. Po dwudziestu minutach do kamienicy wrócili znajomi nastolatka. Na klatce było ciemno. – Denis stał przy barierkach. Kiedy poświeciliśmy mu w twarz światłem z komórki wystraszyliśmy się. Miał przerażający wyraz twarzy. Nie reagował na naszą obecność. Był ubrudzony czymś ciemnym. Na klatce było słabe światło, więc myśleliśmy, że to błoto – zezna potem jeden z nich.
Oni sprzątają?
Pierwszych podejrzeń nabrała sprzątaczka, która w poniedziałek rano przyszła sprzątać korytarz w kamienicy. – To taka kamienica, że nikt tam nigdy nie przecierał klatki, a na parterze były widoczne ślady wycieranej podłogi. Ktoś musiał coś ścierać. Dziwne to było, bo obok stał rozbity kwiatek, którego nikt nie sprzątnął. Tylko tą podłogę umył – zeznawała sprzątaczka. Kilka godzin później do mieszkania wróciła matka Jana K. – Znalazłam go w korytarzu, twarz miał czarną od skrzepów. Obok leżały rozbite talerze i lustro. Krew była na ścianach i na suficie – mówiła ze łzami w oczach Monika K. Starsza kobieta tę noc wyjątkowo spędziła u córki. Między innymi z uwagi na swoje bezpieczeństwo. Rodzinie od dłuższego czasu dokuczała mieszkająca w tym samej kamienicy rodzina S. Wyważali jej drzwi, brudzili wejście do domu fekaliami, wybijali szyby, usypywali z ziemi grób przed drzwiami. Kobieta po wezwaniu policji od razu wskazała na rodzinę S. Nie myliła się. U Denisa S. znaleziono zakrwawioną odzież z krwią Jana K. Między innymi zakrwawione adidasy.