Mord przy Głubczyckiej w Raciborzu. Denis S.: Wysoki sądzie, ja tego nie zrobiłem
Piętnastu lat więzienia dla Denisa S. domaga się Prokuratura Rejonowa w Raciborzu. Zdaniem prokuratora 19-latek musiał mieć świadomość, że zostawiając pobitego mężczyznę w mieszkaniu, skazuje go na śmierć.
To była furia
– Czy takie obrażenia, jakich doznał pokrzywdzony, można zadać na przykład nogą z miękkim adidasem? – pytał sędzia Ryszard Furman.
– Ofiara doznała obrażeń zadanym narzędziem tępym, tępokrawędzistym. Mogła to być pięść, but różnego rodzaju, przedmioty, jak również uderzanie głową o ścianę lub podłogę. But sportowy również spełnia te kryteria – wyjaśniała na sali rozpraw dr Małgorzata Ch., która dokonywała sekcji Jana K.
– Jak duża to musiała być siła?
– W tak miękkim obuwiu bardzo duża. Na tyle duża, żeby spowodować wielodłamowe obrażenia kości twarzy i mózgoczaszki.
Zeznawał również dr Rafał K., który dokonywał oględzin ciała z ramienia KWP w Katowicach jeszcze w mieszkaniu przy Głubczyckiej.
– Czy takie obrażenia można zadać na przykład talerzami?
– Talerz czy butelka, dopóki nie zostaną rozbite, również są narzędziami tępymi, tępokrawędzistymi – tłumaczył medyk sądowy.
Wiedział, że może zabić
– W tej sprawie doszło do splotu wielu, tragicznych okoliczności – mówił prokurator Mariusz Klekotka z Prokuratury Rejonowej w Raciborzu. – Denis S. poszedł do Jana K. sam, nie było wokół nikogo, kto mógłby go powstrzymać. Sprawny młody człowiek miał przed sobą niemal inwalidę, mężczyznę, który miał problemy z poruszaniem się. Tej nocy w mieszkaniu nie było matki Jana K. Denis S. pił alkohol, choć sam mówił gospodarzowi, że po wódce mu odbija. Pojawiły się również inne środki odurzające – wyliczał prokurator. Zwracał uwagę na liczne dowody, jak choćby ślady krwi prowadzące z mieszkania zamordowanego w kierunku mieszkania Denisa S. i strychu. Podkreślał również, że w mieszkaniu zamordowanego, w kałużach krwi odnaleziono ślady traseologiczne obuwia 18-latka. – Wreszcie w aktach sprawy mamy stwierdzenie brata oskarżonego, który po wszystkim powiedział koledze: „Mój brat chyba zabił sąsiada”. Denis S. twierdzi, że nic nie pamięta. Nie należy przekreślać jego dalszego życia, jednak ponad wszelką wątpliwość musiał godzić się na śmierć Jana K. zostawiając go w takim stanie w nocy w mieszkaniu bez pomocy – przekonywał oskarżyciel.