Święty Mikołaj w czerwcu zaczyna zapuszczać brodę
Święty Mikołaj mieszka w Laponii? Nie tylko. Prawdziwego Mikołaja spotkacie w Wodzisławskim Centrum Kultury. Dociekliwe dzieci robią mu test na „autentyczność”, który zdaje za każdym razem. – Ciągną mnie za brodę i wołają: „prawdziwa!” – uśmiecha się Aleksander Wilkus.
Aleksander Wilkus na co dzień pracuje w WCK jako kierownik techniczny. W grudniu zamienia się w kochającego wszystkie dzieci jegomościa w czerwonym stroju. Brodę ma prawdziwą, nie żadną doklejaną. Zapuszcza ją przez 6 miesięcy. - Przysięgam! Będę już grzeczny, przestanę męczyć chomika, nauczę się czytać - lista obietnic, które słyszy od dzieci każdego roku, jest długa. Wiadomo! Przed Świętym Mikołajem nic się nie ukryje. Poza tym Mikołaj ma szczególną kartę przetargową - pięknie zapakowany prezent.
Materiał ze składnicy harcerskiej
Aleksander Wilkus po raz pierwszy został Świętym Mikołajem w 1982 r. Chciał sprawić w ten sposób radość synowi sąsiadów. - Chłopiec marzył o tym, by zobaczyć Mikołaja. Postanowiłem zrobić mu uciechę. Czasy były trudne, w sklepach pustki, więc kupiłem w składnicy harcerskiej czerwony materiał na flagi i razem z żoną uszyliśmy pierwszy mikołajowy strój - wspomina pan Aleksander. Debiut w nowej roli okazał się udany. Szczęście chłopca nie miało granic. - Gdy kolejnego dnia odwiedziłem go jako sąsiad, to z przejęciem opowiadał mi o swoim spotkaniu ze Świętym Mikołajem. Słuchanie tego sprawiło mi wielką radość - dodaje.
Dzieci wyczuwają fałsz
Kiedy syn sąsiadów podrósł, oczywiście przestał wierzyć w Mikołaja i przygoda z nietypową rolą się skończyła. Na moment, bo w 1991 r. pan Aleksander usłyszał propozycję: „a nie chciałbyś zostać Świętym Mikołajem?”. - Pracowałem już w Wodzisławskim Centrum Kultury, które wówczas było Miejskim Ośrodkiem Kultury. Dyrekcja jednostki wpadła na pomysł, by organizować spotkania mikołajkowe połączone z tańcem. Miałem wcielić się w postać Świętego Mikołaja. Tak też się stało - wspomina pan Aleksander. Ciekawostką jest to, że w organizację spotkań włączyli się też Czesi. - Na scenie było dwóch Świętych Mikołajów. Ten z Czech miał na twarzy plastikową maskę. Było widać, że dzieci omijały go szerokim łukiem i podchodziły do mnie. Wtedy zrozumiałem, że Mikołaj musi być jak najbardziej autentyczny, bo dzieci doskonale wyczuwają fałsz - podkreśla.