Święty Mikołaj w czerwcu zaczyna zapuszczać brodę
Święty Mikołaj mieszka w Laponii? Nie tylko. Prawdziwego Mikołaja spotkacie w Wodzisławskim Centrum Kultury. Dociekliwe dzieci robią mu test na „autentyczność”, który zdaje za każdym razem. – Ciągną mnie za brodę i wołają: „prawdziwa!” – uśmiecha się Aleksander Wilkus.
Podziękuj Mikołajowi...
Reakcje dzieci na wizytę Świętego Mikołaja są przeróżne. Od euforii i okrzyków radości aż po płacz i ucieczkę. Emocje się mieszają. Nie raz pan Aleksander czuł, że dziecko trzęsie się na jego kolanie z emocji, ale widział też wielką radość i ufność wobec przyjaźnie nastawionego jegomościa w czerwieni. - Na ten temat można książkę napisać. Najczęściej przytulają, ściskają i łapią za szyję. Ale nie tylko. Był chłopczyk, który na mój widok momentalnie uciekł za szafę i stamtąd poważnym tonem wydawał dyspozycje: „Postaw na środku, a teraz idź”. Tak się bał. Z kolei jedna mama chciała namówić dziecko do podziękowań za prezent: „To, co teraz należy powiedzieć Mikołajowi za taki ładny prezent?”. A na to maluch wypalił: „Do widzenia” - wspomina zabawne sytuacje.
Rola Świętego Mikołaja wymaga wiele przygotowań. Pan Aleksander dostaje mnóstwo listów. Nie tylko od dzieci, ale i od ich rodziców. Rodzice przesyłają Mikołajowi wskazówki, o co warto spytać malucha albo za co należy zganić. - No i wtedy ja wchodzę do mieszkania milusińskiego i wiem wszystko: że goni kota, że męczy chomika. A dziecko w szoku, skąd ten pan wie? No jak to skąd - bo jestem Mikołajem. Wszystkie dzieci obiecują poprawę. Są zdecydowane przysiąc wszystko. Do tego stopnia, że poznałem chłopca, któremu słabo szło czytanie. Czytał przy mnie, próbował, ale zapowiedziałem, że jak do przyszłego roku się nie poprawi, to prezentu nie będzie. Tak wziął to sobie do serca, że za rok otworzył książeczkę i śpiewająco przeczytał treść na stronie. Kłopot w tym, że jak przełożyłem o 3 strony dalej, to znów miał problem. Więc okazało się, że po prostu tak się zawziął, że nauczył się fragmentu niemal na pamięć, specjalnie dla Mikołaja - opowiada pan Aleksander.
Dopóki starczy sił
Dzieci są bardzo rezolutne. Pan Aleksander przekonał się o tym nie raz. Milusińscy pytają o wszystko: o Laponię, imiona reniferów, mikołajowe sanie. Czasem pytania są kłopotliwe. - Dzieci chcą wiedzieć, jak to możliwe, że przyjechałem saniami, skoro nie ma śniegu. Tłumaczę im, że najpierw podróżowałem saniami, ale kiedy skończył się śnieg, to musiałem przesiąść się do samochodu. Przecież Mikołaj musi odwiedzić wszystkie grzeczne dzieci - wyjaśnia pan Aleksander. A że dzieci są bardzo dociekliwe, to cały czas musi trzymać rękę na pulsie. - Musiałem obejrzeć wszystkie bajki o Mikołaju, bo dzieci często proszą o wyjaśnienie różnych scen. A nie wypada, żeby Mikołaj nie znał bajki - dopowiada.
Pan Aleksander czerpie wiele satysfakcji z bycia Świętym Mikołajem. - Dopóki starczy zdrowia i sił, będę się tym zajmował. Szczęście dzieci daje mnóstwo radości - zapewnia.
(mak)