Naoczny świadek okrucieństw wojny o skandalu z udziałem neonazistów. Co myśli?
- Ostatnie ujawnione nacjonalistyczno-hitlerowskie "uroczystości" w podwodzisławskim lesie są podwójnie szokujące - podkreśla dr Józef Musioł.
Zapraszamy wszystkich do zapoznania się z oświadczeniem dra Józefa Musioła w sprawie ostatnich, bulwersujących wydarzeń z udziałem neonazistów w Wodzisławiu. Dr Józef Musioł (ur. w Połomi) pochodzi z rodziny o powstańczych tradycjach. W dzieciństwie był łącznikiem Armii Krajowej. Uczył się w szkole podstawowej w Moszczenicy, następnie w I Liceum Ogólnokształcącym w Wodzisławiu Śląskim. Był nauczycielem w szkołach w Wodzisławiu Śląskim – Kokoszycach i Bełsznicy. To naoczny świadek okrucieństw wojny, sędzia Sądu Najwyższego w stanie spoczynku, były dyrektor Głównej Komisji Badania i Ścigania Zbrodni Hitlerowskich IPN w Polsce oraz prezes Towarzystwa Przyjaciół Śląska:
Towarzystwo Przyjaciół Śląska w Warszawie jest zbulwersowane i oburzone jawnymi i dotąd nieściganymi zachowaniami organizacji nacjonalistów, gloryfikujących faszystowskich przywódców III Rzeszy Niemieckiej i ich symbole. Te niebezpieczne zjawiska pojawiają się w Polsce od kilku lat i są albo tolerowane, albo minimalizowane, tak w przestrzeni publicznej, jak i w funkcjonowaniu organów ścigania i bezpieczeństwa. Odnieść można wrażenie, że te instytucje albo nie mają wyobraźni tego zagrożenia dla Państwa, albo celowo i świadomie to zagrożenie dopuszczają.
A zaczęło się od zlikwidowania w latach 90. Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich Instytutu Pamięci Narodowej w Polsce i nadania jej nowej nazwy – Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, a następnie podtopienia jej w nowo powołanym Instytucie Pamięci Narodowej.
Ostatnie ujawnione nacjonalistyczno-hitlerowskie "uroczystości" w podwodzisławskim lesie są podwójnie szokujące. Jak przez tyle miesięcy tego faktu nie ujawniły organy bezpieczeństwa, jeżeli w ogóle je wykryły? A jeżeli nie wykryły, to rodzi to kolejne pytanie o zakres ich właściwości i o ich kompetencje.
I jeszcze jedno: Wodzisław Śląski był miastem docelowym Marszu Śmierci w styczniu 1945 roku. To na szlaku do tego miasta ewakuowano marszem pieszym więźniów obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau i ładowano do bydlęcych wagonów na stacji kolejowej w tym mieście, nazywanym Loslau. Na tym szlaku mordowano tych, którzy dalej już iść nie mogli. To tym szlakiem pędzeni byli więźniowie różnych narodowości i wyznań, w tym m.in. śląscy patrioci, np. wodzisławianin, żołnierz AK inż. Benedykt Kozielski. Z przerażeniem obserwowała to miejscowa ludność, która udzielała pomocy, ryzykując życiem. Za to ci, dziś czczeni przez apologetów Hitlera, zabijali na miejscu. Na tym szlaku rodzina Parzychów na poddaszu swego domku w Moszczenicy (dzisiaj Jastrzębie-Zdrój) przechowywała bodajże siedmiu więźniów: Polaków, Żydów i Rosjan. W latach 80. została wyróżniona Medalem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Ten szlak i dworzec kolejowy w Wodzisławiu przesiąknięte są krwią ofiar nazizmu. Cześć i szacunek tym ofiarom od lat oddają i oddawały władze Wodzisławia Śląskiego, organizując specjalne sesje popularno-naukowe i pochody protestujące przeciwko zbrodniom hitlerowskim.
Współczuję tym władzom, że za przyczyną bezkarnych apologetów hitleryzmu i nieudolności bądź nieodpowiedzialności różnych czynników powołanych do badania i ścigania tego rodzaju przestępstw, spotkała to okrutnie doświadczone przez wojnę miasto tak niezasłużona infamia. Ta fala nazistowskiego nacjonalizmu, która przelewa się przez Polskę, winna rodzić głęboką refleksję wszystkich instytucji, tych od wychowania młodego pokolenia, po organy badania i ścigania tego niebezpiecznego zjawiska. Procesowi temu poddane winno być każde następne pokolenie po to, aby nie zaznało katastrofy pogardy dla Człowieka.