Alfabet Michała Ogórka
Czego zazdrości Niemcom Michał Ogórek? Z czym kojarzy mu się Racibórz? Kogo najchętniej wykluczyłby z życia publicznego? W minionym tygodniu znany dziennikarz i publicysta spotkał się z czytelnikami raciborskiej biblioteki. Postanowiliśmy wykorzystać okazję i przeprowadzić z nim nietypowy wywiad.
Autorytet
– Czy był/jest jakiś autorytet w życiu Michała Ogórka?
– Było za dużo. Właściwie życie polega na pozbywaniu się autorytetów i ja już jestem w tej fazie, że prawie nie mam autorytetów i wszystkim tego życzę.
Błąd
– Jaki jest największy błąd ostatnich dekad (III, IV RP)?
– Największym błędem jest to, że wszyscy tak poważnie wszystko traktują. Jakbyśmy wszyscy spuścili trochę z tonu, to byłoby nam dużo łatwiej żyć. Umówmy się, nie tak wiele zależy od tego, co my w tym sejmie wymyślimy, tymczasem żyjemy tak, jakby od tego zależało całe nasze życie, a na szczęście tak nie jest.
Cenzura
(anegdota ze spotkania)
– W „Przeglądzie Tygodniowym” napisaliśmy kiedyś artykuł o rosyjskich szpiegach w Wielkiej Brytanii. To było opracowanie angielskiej książki o Kimie Philbym. Nasz redaktor naczelny poszedł z tym tekstem do cenzury cywilnej i oczywiście w całości go odrzucili. No bo jak, szpiedzy rosyjscy? Takiego czegoś przecież nie ma! Ale że ten redaktor miał też jakieś wtyki wojskowe, to poszedł z tym samym artykułem do cenzury wojskowej i co ciekawe, oni ocenzurowali tylko fragmenty tego tekstu i nagle okazało się, że w ogóle byli jacyś szpiedzy rosyjscy.
Duma
– Z czego jest Pan najbardziej dumny?
– Z syna jestem dumny, jestem dumny, że zbudowałem dom, posadziłem drzewo... Chociaż uschło (śmiech).
Emigracja
– Jakie warunki musiałyby zaistnieć, żeby zdecydował się pan na emigrację?
– Musielibyśmy wprowadzić w takim kraju urzędowy język polski, bo jestem przede wszystkim związany z językiem. Uwielbiam wyjeżdżać, ale uwielbiam też wracać.
– Czy Facebook jest błogosławieństwem, czy przekleństwem naszych czasów?
– W ogóle się nie znam na tym, nie mam Facebooka i nie traktuję tego ani jako przekleństwa, bo mnie to nie dotyczy, ani jako błogosławieństwa, bo nie znam korzyści z tego płynących. Chociaż boję się, że niedługo to już będzie obowiązkowe, jak dowód osobisty. Wtedy to będzie przekleństwo.