Czy Racibórz jest religijny? Tylko u nas oficjalne statystyki kościelne
Kościół Katolicki sprawdził czy na Raciborszczyźnie wierni chodzą na msze. Robi to mniej niż połowa z nich. Komunię świętą przyjmuje co 5 katolik.
Prawda liczb – komentarz kapłana dotyczący religijności mieszkańców naszego regionu
Przeanalizowawszy statystyki, opracowane na podstawie danych zebranych w parafiach 16 października 2016 r., przedstawiające liczbę uczestników niedzielnej mszy i przystępujących do komunii w powiecie raciborskim i wodzisławskim, wydaje mi się, że dla uproszczenia można przyjąć, iż mniej więcej połowa mieszkańców jest co tydzień na liturgii, a jedna czwarta przyjmuje w czasie tej liturgii ciało Pańskie.
Czy to „wynik” satysfakcjonujący dla 30-letniego księdza z 5-letnim stażem kapłańskim i 2-letnim stażem duszpasterskim? Szczerze mówiąc, „wynik” taki ani mnie nie satysfakcjonuje, ani mnie nie rozczarowuje. Najzwyczajniej przyjmuję do wiadomości, bez specjalnych emocji, że tak właśnie – prawdopodobnie tak właśnie – sprawy się mają, że takie są fakty. I z jednej strony myślę sobie: nie jest najgorzej. Te 50 proc. to ostatecznie całkiem sporo – tym bardziej, jeśli uwzględni się, że są w Polsce regiony, gdzie procent chadzających na niedzielną eucharystię nie sięga liczby 50 – i byłoby dobrze taki „wynik” utrzymać. Z drugiej zaś strony uświadamiam sobie, że jest we mnie pytanie o te drugie 50 procent: gdzież oni są? – no bo mogłoby być lepiej. I przypomina mi się – i niepokoi mnie, i do podjęcia jakichś działań skłania – dobry pasterz, który zostawił 99 owiec, by szukać jednej zbłąkanej owcy.
Czy wiara społeczności powiatu raciborskiego i wodzisławskiego wygląda, podług statystyk, na silną? Trudno mi powiedzieć. Słaba może nie jest. Ale też nie miałbym śmiałości, żeby orzec, że jest silna. Wszak pamiętać trzeba, że z tych 50 proc. dominicantium komunikuje się połowa. Cóż, obawiam się, że wiara naszego społeczeństwa – raciborskiego, wodzisławskiego, polskiego – będzie coraz słabsza. Wiele czynników taki stan rzeczy powoduje. I nie bardzo miałbym ochotę, przynajmniej na razie, kulturę albo jakieś idee w niej krążące, szczególną odpowiedzialnością za przyczynowanie takiego stanu rzeczy obarczać.
Pewno, liczby i zestawienia dają jakiś ogląd rzeczywistości. Lecz jest to, uważam, ogląd ograniczony, do którego należy mieć dystans; ciekawe, że król Dawid, licząc lud izraelski, zgrzeszył. Najważniejszego przecież – zmagania się człowieka z Bogiem – rachunki i buchalteria nie są w stanie uchwycić. Jestem głęboko przekonany, co przynosi mi wiele duszpasterskiej nadziei, że człowiek ma metafizyczną naturę, że niesie w sobie pragnienia religijne, których nie może, nie płacąc za to pewnej ceny, ignorować. I wierzę, że każdy człowiek ma swoją drogę do Boga. I że do każdego człowieka inną drogę ma Bóg.