W Godowie lądował śmigłowiec. Zabrał chorą trzynastolatkę
Nocne lądowanie śmigłowca Lotniczego Pogotowia Ratunkowego na boisku sportowym w Godowie. Maszyna zabrała dziecko ze stanem padaczkowym.
W niedzielę 18 lutego po godzinie 17.00 do Godowa wezwano zespół Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Z uwagi na zapadający zmrok i zakończenie dziennych dyżurów śmigłowców w Gliwicach i Opolu, do Godowa skierowano zespół z Krakowa, gdzie dyżur pełniony jest całodobowo.
Specjalistycznej pomocy wymagała po raz kolejny trzynastoletnia dziewczynka ze stanem padaczkowym. Wcześniej śmigłowce do młodej pacjentki lądowały na boisku w Łaziskach, jednak zgodnie z przepisami, po zmroku lądowanie przeprowadzono na boisku w Godowie. Około godziny 18:35 śmigłowiec wystartował i przetransportował dziewczynkę do szpitala dziecięcego w Katowicach Ligocie.
To już kolejny transport nastolatki. 11 lutego przed godziną 13.00 na boisku w Łaziskach również lądował śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Wówczas również transportu wymagała ta sama trzynastoletnia dziewczyna, u której załoga karetki stwierdziła stan padaczkowy. Na miejsce skierowano śmigłowiec z Gliwic, który przetransportował młodą pacjentkę do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach Ligocie. Lądowisko urządzono na miejscowym boisku sportowym. Teren zabezpieczali strażacy z OSP oraz JRG Wodzisław.
Wcześniej śmigłowiec lądował w Łaziskach w identycznej interwencji 4 lutego. Wówczas również nieprzytomną pacjentkę przetransportowano do szpitala w Katowicach Ligocie, gdzie otrzymała specjalistyczną pomoc.
(acz)
Dziwne to trochę, w każdą niedzielę są ataki i przylatuje śmigłowiec, 4 luty, 11 luty , 18 luty. Czy to nie jest trochę dziwne, temu faktowi chyba musiałby się ktoś dokładnie przyjrzeć i zainteresować, czy tam w domu coś się nie dzieje niedobrego.
oddział neurologi dziecięcej zapewne jest w Katowicach,więc tam by musiała byc wieziona karetka ta dziewczyna,problem jest pewnie z tym że lekarze po prostu olewaja swoja robote,bo powinni zostawic w szpitalu na porządna diagnostykę,czy im nic nie mówi że od trzech tygodni LPR lata do Łazisk,ale tak wygląda nasza slużba zdrowia,olewactwo zwykłych ludzi,lekarze chca coraz wiecej za dyżury,ale do pracy sie nie przykładają czego najlepszym przykładem jest leczenie tego dziecka
Wyglada jakby lekarze olewali jej stan. Biedne dziecko się męczy, co kilka dni transport helikopterem, a zaraz potem wypuszczają do domu? Współczuję i jej i rodzicom, którzy bezsilnie muszą czekać na pomoc patrząc jak ich dziecko cierpi.
A czemu zwykłe pogotowie nie mogło np. do jastrzębskiego szpitala parę km dalej ? Czym ta padaczka różni się od innych, których helikopterem nie wożą ? Nie pytam złośliwie, a jedynie zastanawiam się, jak to się dzieje, że stan ten często się powtarza ?
Nie ma w okolicy konkretnego neurologa, który umiałby ustawić odpowiednie leczenie? A z Katowic wychodzi bez zabezpieczenia w leki? Cos tu nie gra