Proces w sprawie lichwy wreszcie ruszył
W Rybniku rozpoczął się wielki proces dotyczący lichwiarzy i współpracującego z nimi notariusza. Jeden z oskarżonych – Maciej P. przez ponad rok zwodził sąd, tłumacząc się chorobą. Proces ruszył, bo obłożnie chory robił na oczach prokuratora… zakupy w OBI.
Pokrzywdzeni to między innymi mieszkańcy powiatu wodzisławskiego, rybnickiego i raciborskiego. W sumie kilkadziesiąt rodzin, które straciły swoje domy i mieszkania. Na ławie oskarżonych zasiadło kilkanaście osób, w tym bielski notariusz Ryszard R., w którego gabinecie podpisywano wiele umów. Majątek, jaki straciły pokrzywdzone rodziny, szacuje się na co najmniej 23 mln zł. To wartość obliczona jedynie na podstawie zaniżonych wycen, którymi posługiwali się oskarżeni. To już drugi proces w tej sprawie, bo równolegle w tym samym sądzie od kilku lat toczy się drugi proces, w sprawie kolejnych kilkudziesięciu nieruchomości, odebranych ludziom ściganym przez banki. Oskarżeni to ta sama grupa.
Tak bardzo chciałbym się pojawić
Proces, który właśnie się rozpoczął miał ruszyć jeszcze jesienią 2016 roku, jednak choroba Macieja P. uniemożliwiała jego rozpoczęcie. Oskarżony w obu procesach słał na potęgę zwolnienia lekarskie i listy, w których zapewniał, że nie chce sabotować procesu, ale choruje.
– Uprzejmie proszę o odroczenie terminu rozprawy (…) ze względu na mój zły stan zdrowia. Z przyczyn niezależnych ode mnie, nie mogę uczestniczyć w procesie, w którym chciałbym przysłuchiwać się zeznaniom świadków oraz zadawać pytania. Występujące u mnie bóle oraz zawroty głowy powodują skuteczne utrudnienie dla mojej osoby udania się do sądu oraz udziału w rozprawach, na które bez mojego uczestnictwa nie wyrażam zgody – pisał do sądu Maciej P. prosząc osoby trzecie o dostarczenie pisma. Sytuacja powtarzała się na kolejnych rozprawach.
Pechowe zakupy
Mniej więc w tym samym czasie prokurator oskarżający Macieja P. w pierwszym procesie, widział go sprawnie poruszającego się po jednym z centrów handlowych. Prokurator oświadczył do protokołu, iż w dniu poprzedniej rozprawy, na której nie zjawił się Maciej P., około godziny 16.10 widział oskarżonego w sklepie OBI w Rybniku, gdzie korzystał z bankomatu. – Był sam, poruszał się o lasce lekko utykając, a następnie wsiadł do samochodu i samodzielnie go prowadząc odjechał – oświadczył prokurator. Sąd poprosił dyrekcję OBI w Rybniku o zapis z monitoringu. Prokurator miał rację. Na filmie widać jak Maciej P. sprawnie przemieszcza się po sklepie, po czym wsiada do swojego samochodu i odjeżdża. Od tego momentu sąd utwierdził się w przekonaniu, że o ile Maciej P. jest rzeczywiście chory, to do sądu jest w stanie przychodzić.
Prawo powinno zabraniac takich pozyczek .Ten notariusz ma dostac kare smierci!!!! robiac ludzion cos takiego wiedzial ze skazuje tych ludzi na stradzny los .
A razem z nim, na ławie oskarżonych, powinien siedzieć dr B. Sprawa i tak przegrana. Facet zapewne "nie posiada" już żadnego majątku i pokrzywdzeni nic nie odzyskają.
W tym przypadku chwała sądowi i prokuraturze.