Dlaczego przedszkola nie dołączyły do apelu o oczyszczacze powietrza?
Mama dwóch małych chłopców Ewa Klimaszewska z Raciborza chciała, by przedszkola włączyły się w zbiórkę podpisów pod petycją o zakup oczyszczy powietrza. Tymczasem poinformowano ją, że na terenie placówek nie będzie prowadzona zbiórka, nawet jeśli miałoby to polegać tylko na zawieszeniu petycji na ściennej gazetce...
Mama dwóch małych chłopców Ewa Klimaszewska z Raciborza zbiera podpisy pod petycją do prezydenta miasta. Prosi go o wyposażenie przedszkoli w oczyszczacze powietrza. To element walki ze smogiem w mieście. W internecie pod petycją podpisało się ponad 180 osób. Klimaszewska chciała, by w akcję poparcia włączyły się przedszkola. Tam poinformowano panią Ewę, że na terenie placówek nie będzie prowadzona zbiórka podpisów pod petycją, nawet jeśli miałoby to polegać tylko na zawieszeniu petycji na ściennej gazetce.
Obawa przed akwizycją
Na forum rady miejskiej temat poruszył Leszek Szczasny pytając prezydenta Lenka o wytyczne urzędu w sprawie petycji i oczyszczaczy. Włodarz wyjaśniał, że w magistracie chciano tą drogą ustrzec się napływu akwizytorów do przedszkoli, którzy będą oferować tam oczyszczacze. Do jednej transakcji już nawet doszło – na Płoni. – Naczelnik Myśliwy rozmawiał o tym z dyrektorami, to normalne, ma nadzór nad placówkami. Podejrzewamy, że petycję podpisali m.in. sprzedawcy tych urządzeń, dlatego trzeba być ostrożnym – mówił Mirosław Lenk. Szczasny nie zgodził się z prezydentem, nie widząc nic zdrożnego w angażowaniu się handlowców w działania antysmogowe. Zastanawiał się czy koszt zakupu oczyszczaczy można przerzucić częściowo na rodziców dzieci.
Wizyta w wydziale
Robert Myśliwy, naczelnik wydziału edukacji, 15 marca rozesłał przedszkolom, drogą mejlową, swoje uwagi związane ze sprawą oczyszczaczy. Prosił kadrę kierowniczą aby nie angażowała się w akcję, bo ta poza wymiarem społecznym może mieć także inne cele, np. marketingowy lub polityczny. Wskazał radę rodziców jako gremium władne by zajmować się apelem o oczyszczacze i dodał, że zbiórkę podpisów można prowadzić poza przedszkolem, bo wstęp do niego mają tylko rodzice. Naczelnik Myśliwy opowiedział nam o tym, jak do jego wydziału zgłosiła się przedstawicielka dystrybutora oczyszczaczy, choć pośrednio przedstawiła się jako osoba związana ze zbiórką podpisów w słynnej już akcji. Zachęcała go do zakupów, oferowała też inne sprzęty. R. Myśliwy wyjaśnił jej na koniec, że akwizycja w urzędzie jest zabroniona.
Nie chce afery
Spodziewając się podobnych działań w przedszkolach naczelnik postanowił rozesłać wspomnianego mejla. Utwierdziła go w tym jedna z doświadczonych dyrektorów przedszkola, która sama miała obawy co do zbierania w placówce podpisów pod petycją. Szef wydziału żałuje teraz, że E. Klimaszewska nie przyszła wpierw do urzędu by rozeznać sprawę z oczyszczaczami. – Do tej pory nie było oficjalnego zgłoszenia w tej sprawie, a ja miałem już o nią zapytania z placówek, m.in. ze żłobka, gdzie pytano o możliwość zbiórki podpisów. Nie chcę by zrobiła się jakaś afera, że urząd kupił oczyszczacze wskutek nacisków firm zaangażowanych w akcję społeczną. Radni zaraz by pytali dlaczego nie zachowaliśmy wcześniej czujności – mówi Myśliwy, który o petycji dowiedział sie przypadkiem z internetu.
W magistracie oszacowano wstępnie, że przy 75 salach gdzie przebywają dzieci w raciborskich przedszkolach trzeba mówić o wydatku rzędu 150 tys. zł na oczyszczacze. Czy warto się na to zdecydować ma rozstrzygnąć nowy zespół antysmogowy, który zaczął działać przy radzie miasta. Sam Lenk jest zwolennikiem pilotażowej instalacji oczyszczaczy w żłobku. Powinno to kosztować podatnika ok. 10 tys. zł.
(ma.w)
Ludzie
Podróżnik, były radny Gminy Racibórz.
Dyrektor Powiatowego Centrum Sportu w Raciborzu
I pomyśleć, że Pan Myśliwy był kiedyś społecznikiem i tyle mówił o słuchaniu obywateli. Teraz dołączył do tych, którzy tym którzy się czegoś głośno domagają chcą zamykać gębę metodami administracyjnymi i oskarżać o to, że „sprawa jest polityczna”. To jest właśnie taka Lenkowa polityka. Wojnaryzm w najczystszej formie... Rzygać się chce...
Tłumaczenia urzędników są wg mnie niewiarygodne.Podpisalo się ponad 180 osób czy urzędnicy uważają że większość z nich to akwizytorzy? To absurd. Zdrowie dzieci jest najważniejsze. Nie dziwię się że p.Ewa nie zgłosiła się wcześniej do urzędu. Po co jak urząd słucha tylko siebie od lat lub dopiero gdy są petycje czy protesty mieszkańców.