Nowa „twarz” Rafako
O tym, dlaczego i jak Rafako się zmienia, czy należy się bać o miejsca pracy i przyszłość zakładu oraz z jakiego powodu odszedł z zarządu, ale wciąż jest w firmie, rozmawiamy z Krzysztofem Burkiem, wieloletnim wiceprezesem spółki, a obecnie doradcą zarządu Rafako SA.
– Znamy „stare” Rafako, które pan utożsamia. Jakie będzie „nowe” Rafako?
– Nowe Rafako z pewnością kładzie nacisk na tematy, którymi do tej pory się nie zajmowało. Ten nowy kierunek wiąże się też z relacjami z właścicielem, który wywodzi się z gazownictwa. Efekty widać już teraz. Mamy uruchomiony Zakład Projektów Wspólnych, który zajmuje się takimi przedsięwzięciami jak gazociągi czy zbiorniki paliwowe. Próbujemy wejść na ten rynek. Mamy umowę na budowę tłoczni gazu w Estonii, podpisaliśmy też kontrakt na budowę magazynu paliw w Mongolii, tyle że w tym drugim przypadku najpierw musi być zapewnione finansowanie inwestycji. Obiektywnie ja również widzę konieczność zmiany profilu Rafako. To może iść właśnie w tym kierunku. Chcemy też rozwijać pewne działania lokalne, związane np. z optymalizacją zużycia energii cieplnej w mieście.
– Jak taki projekt lokalny miałby wyglądać?
– Chcemy wspólnie z naszymi partnerami zbudować magazyn ciepła w Raciborzu. Takie układy, połączone z pompami ciepła i kolektorami energii słonecznej, są bardzo popularne w wielu krajach, np. w Danii, Niemczech czy Austrii i dają wymierne korzyści dla użytkowników. My chcemy to przenieść na polski grunt, zaczynając od Raciborza. To jest jeden z kierunków, który osobiście uważam za bardzo interesujący i perspektywiczny, ale na chwilę obecną nie mogę powiedzieć na ten temat nic więcej.
– A nikt panu jeszcze nie zaproponował kandydowania na prezydenta Raciborza?
– (śmiech) Przeczytałem kilka komentarzy z tym pomysłem i powiem krótko: widzę siebie przede wszystkim w biznesie i tego będę się trzymał. Zbieżność mojej rezygnacji z członkostwa w zarządzie Rafako z rokiem wyborczym jest tylko pozorna.
– TF Silesia przejmuje Sefako, jesienią ubiegłego roku Państwowy Fundusz Rozwoju objął akcje Rafako. Czy uważa pan, że scenariusz konsolidacji firm z otoczenia energetyki pod skrzydłami państwa jest możliwy? Czy Rafako będzie podmiotem państwowym?
– Wiadomo jakie jest nastawienie kół rządowych. Renacjonalizacja jest bardzo widoczna w wielu branżach – w energetyce również. Z pewnością na dłuższą metę jest mało prawdopodobne, żeby Sefako i Rafako skonsolidowały się pod jednym tylko parasolem. Mogę sobie jednak wyobrazić scenariusz, w którym Sefako i Rafako mają dominującego właściciela w postaci jakiejś instytucji państwowej, np. Państwowego Funduszu Rozwoju. Występuje szereg czynników, które pozwalają uważać taki obrót spraw za prawdopodobny – przy założeniu, że trend renacjonalizacji utrzyma się w kolejnych latach.
– Na ile prawdopodobny jest taki klucz interpretacji wielu wydarzeń w Rafako: państwo chce przejąć Rafako, ale najpierw „zleca” obecnemu zarządowi głęboką restrukturyzację, włącznie z pozbyciem się „nawisu pracowniczego”, bo przecież żaden nowy właściciel, a zwłaszcza państwowy, nie chce na starcie przeprowadzać zwolnień grupowych...
– Oczywiście można snuć różne dywagacje na ten temat, ale proszę zauważyć, że restrukturyzacja zaczęła się dwa i pół roku temu, czyli zanim zaczęto brać pod uwagę PFR jako potencjalnego udziałowca Rafako. Tak naprawdę to, że PFR pojawił się w Rafako, to jest sytuacja z zeszłego roku. Chcieliśmy wyemitować akcje, ale początkowo nie wiedzieliśmy, kto je kupi. Można rozwijać scenariusz, o którym panowie mówicie, ale nie ma on potwierdzenia w harmonogramie tych zdarzeń. Na początku restrukturyzacji i Programu Dobrowolnych Odejść w ogóle nie było mowy o zmianie struktury akcjonariatu. Zmiana właścicielska zaczęła się konkretyzować jesienią ubiegłego roku. Dopiero wtedy stało się prawdopodobne, że uda się sprzedać nowe akcje Rafako wycenione na 170 mln zł i że część z nich może objąć PFR. Program zwolnień grupowych, który notabene nie został w pełni wdrożony, rozpoczął się wcześniej.