Nowa „twarz” Rafako
O tym, dlaczego i jak Rafako się zmienia, czy należy się bać o miejsca pracy i przyszłość zakładu oraz z jakiego powodu odszedł z zarządu, ale wciąż jest w firmie, rozmawiamy z Krzysztofem Burkiem, wieloletnim wiceprezesem spółki, a obecnie doradcą zarządu Rafako SA.
– Co wstrzymało zwolnienia grupowe w Rafako?
– Zwolnienia grupowe bazują na pewnych założeniach, np. że nie będzie zamówień. Muszą też uwzględniać czas, jakiego potrzeba, aby podpisać umowy ze związkami. Dlatego takie programy tworzy się z dużym wyprzedzeniem. Tak było też w przypadku Rafako. W międzyczasie pojawiły się nowe zamówienia, jak to w Estonii, czy w Indonezji. Wciąż nie wiadomo również co będzie z Ostrołęką (Rafako i Polimex – Mostostal ubiegają się o zlecenie na budowę bloku energetycznego w Ostrołęce. Już po przeprowadzeniu tego wywiadu na wykonawcę inwestycji wybrano konsorcjum Alstom – GE Power. Zgoda na zwarcie kontraktu dla konkurencji Rafako uzależniona jest jest od decyzji rad nadzorczych Energi i Enei. Więcej informacji TUTAJ – przyp. red.). Pojawienie się tego projektu u nas zmieni optykę funkcjonowania Rafako na długie lata. Ostrołęka to będzie języczek u wagi.
– A jeśli jednak nie będzie Ostrołęki?
– W takim wypadku transformacja musiałaby być głębsza i szybsza. Rozwijamy technologie okołoenergetyczne, związane np. ze zgazowaniem odpadów. To jest coś, co pozostaje przed nami i myślę, że w przyszłości to będzie też całkiem niezły biznes. Energetyka węglowa jest na cenzurowanym i jeśli chcemy przetrwać, to musimy sobie znaleźć inne i bardzo konkretne pole do działania.
– Czy Rafako przestanie robić kotły?
– Jakieś zapotrzebowanie na takie usługi będzie również w przyszłości, bo nawet jeśli wdrożono by w ciągu najbliższych dwudziestu kilku lat, jakieś rewolucyjne sposoby generacji energii, np. kontrolowaną fuzję jądrową, to efektem tej fuzji i tak będzie wytworzenie dużej ilości energii, która musiałby zostać zamieniona w energię elektryczną. Jak ten prąd zrobić? Generując parę. Gdzie? No właśnie, w kotle. I nieważne, czy ten kocioł jest na węgiel, olej, gaz, czy jest ogrzewany czynnikiem chłodzącym reaktor, tak jak to jest w obiegu jądrowym. Ktoś będzie musiał ten kocioł zaprojektować i wyprodukować, więc ta część działalności Rafako będzie miała nadal zajęcie. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy nawet w dłuższym horyzoncie czasowym mieli zrezygnować z produkcji urządzeń ciśnieniowych. Tym bardziej, że pracownicy Rafako są w tym zakresie specjalistami.
– Wspomniał pan o projekcie Ostrołęka. Czy nie jest tak, że Rafako wiąże z takimi dużymi projektami zbyt wielkie nadzieje? Jaworzno miało być dla Rafako prawdziwym eldorado, czego nie widać w wynikach finansowych...
– Duże projekty zawsze będą swego rodzaju kotwicami. One czasem potrafią pociągnąć w dół, choć przypadek Jaworzna tak naprawdę pozytywnie stabilizuje działanie całej firmy. Oczywiście jest pytanie, co będzie jak się Jaworzno zakończy? To właśnie jest przedmiotem całej tej dyskusji... Jak zmienić Rafako, aby było gotowe na przyszłość po Jaworznie, a bez, np. Ostrołęki. Bo jeśli pojawi się Ostrołęka, to mamy następne pięć lat spokoju. Ale trzeba pamiętać, że w Ostrołęce mamy też inny zakres robót, czyli 1/3 inwestycji, podczas gdy w Jaworznie mamy całość. To wszystko jest na razie futurologią, bo przyszłość tego projektu wciąż stoi pod znakiem zapytania.
– General Electric i Alstom są gotowe wybudować blok energetyczny w Ostrołęce w zamian za niecałe 7 mld zł brutto. Oferta Polimexu – Mostostal i Rafako to prawie 10 mld zł brutto. Z czego wynika tak wielka różnica w cenie?
– Naszym zdaniem konkurencja nie uwzględniła wszystkich aspektów budowy. Ostrołęki nie można też odnosić wprost do Jaworzna, gdzie przecież oprócz naszego bloku szereg prac – nawęglanie, odpopielanie, wyprowadzenie mocy, itp. – wykonuje sam Tauron. Natomiast Ostrołęka ma to wszystko w zakresie. My mamy tego świadomość i dlatego znalazło się to w naszej cenie.