Zawistna zazdrość. Z cyklu: Grzechy główne
Z zazdrości już na początku świata Kain zabił Abla. „Dlaczego jesteś smutny i dlaczego twarz twoja jest ponura? – pyta Bóg Kaina. – Grzech leży u wrót i czyha na ciebie, a ty przecież masz nad nim panować”. Dialog odbywał się zapewne w sumieniu jego, ale ostrzeżenie było bezskuteczne, Kain nie zapanował nad odruchem zawiści, że Bóg przyjął ofiarę brata, a jego odrzucił. „Chodźmy w pole – zaproponował po chwili Ablowi i tam go zabił". Pierwsza ofiara bratniej zazdrości.
Jeszcze inna sytuacja. Walczyli zgodnie i solidarnie z komunizmem i zwyciężyli. Wielkie nazwiska: Wałęsa, Gwiazda, Kuroń, Michnik, Mazowiecki, Kaczyńscy. Potem jeden został premierem, drugi dostał nagrodę Nobla i cała solidarność okazała się fikcją, zaczęły się zazdrosne podjazdy, wzajemne oskarżania. Kładło się to ponurym cieniem na III Rzeczpospolitą. Dobrze, że tego nie dożył św. Jan Paweł II.
Sięgnijmy do historii światowej, pełnej straszliwych walk o władzę. Córką bowiem zazdrości jest podejrzliwość, częsta cecha ludzi władzy.
Stalin i jego towarzysze walczyli wspólnie podczas Rewolucji Październikowej w cieniu Lenina. Po jego śmierci zaczął się bój o władzę po nim. Ster uchwycił Stalin. Najpierw pozbył się Lwa Trockiego, w 1934 r. eliminował starych bolszewików, swych towarzyszy broni, w 1939 r. przeprowadził czystkę partyjną, która dotknęła przede wszystkim oficerów. Oblicza się, że osobiście podpisał listy z 44 tys. wyrokami śmierci, a ogólna liczba ofiar tzw. czystek obejmuje ok. 1 mln ofiar. „Czym dla ciebie jest wierność?’ – zapytał Stalina jeden z przyjaciół, przerażony tym, że wpadł w niełaskę. „Cechą psa”– odpowiedział.
Drugi dyktator XX w. Hitler zdobywał władzę w Niemczech z pomocą towarzyszy brunatnej partii NSDAP. Walczyli razem, oczywiście nie zawsze dobrymi metodami, i zwyciężyli. Gdy Hitler uchwycił ster, bezwzględnie rozprawił się z opozycją w łonie swej partii. W tzw. „Nocy długich noży” zamordowano ok. 400 osób, oskarżonych o przygotowanie zamachu stanu, m.in. Ernsta Römera, towarzysza walk.
Wszyscy oni mają swój pierwowzór w znanym nam z Biblii królu Herodzie, który z zazdrości kazał zabić swoją żonę, potem swego syna, gdy dorósł i mógł zagrozić jego władzy, i wielu innych. Wymordowanie dzieci betlejemskich, wśród których miał być nowy król izraelski, to tylko kolejny epizod wśród zbrodni pod wpływem zazdrosnej podejrzliwości, która go omamiła.
Budująca rywalizacja
Wspomnieliśmy już o pięknych przykładach współzawodnictwa w szlachetnych celach. Mamy tego wiele przykładów.
Dwóch wielkich ojców Kościoła św. Bazylego W. i Grzegorza z Nazjanzu łączyła przyjaźń i współzawodnictwo. Obydwaj byli zdolni i obydwaj studiowali na jednej uczelni. Mogli być zazdrośni, i byli, ale ich zazdrość miała inny charakter. Św. Bazyli opisuje swój stosunek do Grzegorza tak: „Gdy po pewnym czasie wyznaliśmy sobie nasze wspólne pragnienia, by szukać właściwej filozofii życia, odtąd staliśmy się dla siebie wszystkim, żyjąc pod jednym dachem, dzieląc jeden stół, jako nierozłączni przyjaciele. Mieliśmy oczy zwrócone na jeden cel. (…) Wiodły nas jednakowe nadzieje, co do przedmiotu budzącego zwykle najwięcej zawiści; mam tu na myśli sztukę wymowy. Jednak zawiści nie było, współzawodnictwo zaś traktowaliśmy poważnie. A walczyliśmy obaj nie o to, kto będzie miał pierwszeństwo, lecz kto ma drugiemu ustąpić, gdyż każdy z nas uważał sławę drugiego za własną. Mogło wydawać się, że obaj mamy jedną duszę, która podtrzymuje dwa ciała”.
Trucizna zazdrości
Uczucie zazdrości jest jak zdradliwa trucizna, która potrafi zabić każdą radość. Sportowiec drugiego miejsca często nie potrafi się cieszyć ze srebrnego medalu, bo gryzie go zazdrość, że ktoś inny ma złoto. Radość z zakupu nowego fiata trwa tak długo, aż zobaczymy za płotem u sąsiada mercedesa. Nowe mieszkanie raduje nas do czasu, aż zaproszeni przez przyjaciół zwiedzimy ich luksusowe apartamenty.
Uczmy się cieszyć tym, co mamy, a nie smucić się tym, że czegoś nie mamy. Św. Paweł uczy: „Cieszcie się z cieszącymi, płaczcie z płaczącymi” (Rz 25,15), a nie odwrotnie.