Uhonorowali człowieka wielkiej wiary, swojego pszowika
W listopadzie ubiegłego roku pszowscy radni podjęli uchwałę, na mocy której ks. Jerzy Szymik dołączył do grona pszowskich honorowych obywateli. Uroczyste nadanie tytułu odbyło się 3 kwietnia.
Nadania tytułu ks. Jerzemu dokonała burmistrz Pszowa Katarzyna Sawicka-Mucha, przewodniczący rady miejskiej Czesław Krzystała oraz radny Romuald Gebel (jeden z inicjatorów nadania kapłanowi tytułu). – Jesteś dla nas mieszkańców niezwykłym poetą, oddanym kapłanem i drogowskazem życia duchowego w jedności z Bogiem. Człowiekiem wielkiej wiary, naszym pszowikiem. Dziękujemy za szczery uśmiech, dobre serce, duszpasterską opiekę i miłość do bliźniego – mówiła podczas uroczystości Katarzyna Sawicka-Mucha. Ks. Jerzy Szymik nie krył wzruszenia z otrzymanego tytułu. – Za to wybitne wyróżnienie dziękuję z głębi serca mojemu miastu, mojej mamie, całej rodzinie, wszystkim tu dziś zgromadzonym przyjaciołom. Jest bowiem nie lada zaszczytem dołączyć jako siódmy honorowy obywatel Pszowa do świętego papieża, dwóch wybitnych księży, genialnego kompozytora, legendarnego przedwojennego burmistrza i wspaniałej nauczycielki. Cieszę się, że ta uroczystość odbywa się w dzień moich urodzin oraz w 100-lecie narodzin wolnej Polski – mówił ks. Jerzy Szymik.
Po części oficjalnej odbył się program artystyczny. Na scenie pszowskiego Miejskiego Ośrodka Kultury wystąpiły m.in. dzieci i młodzież pszowskich szkół i przedszkoli, zespół Pszowiki, Lege Artis, Szymon Kamczyk, Kuba Blokesz oraz Grupa Przyjaciół i Nie Tylko. Zorganizowano wystawę „ksiąg wszystkich” autorstwa ks. Szymika. W „Galerii na schodach” zaprezentowane zostały ikony i obrazy pszowskich artystów. Wydarzenie zostało połączone z 65. rocznicą urodzin kapłana.
(juk)
Czas trudnej i nieznanej drogi
Ks. Józef Tischner mawiał „najpierw jestem człowiekiem, potem filozofem, a na końcu księdzem”. Kim jest Jerzy Szymik?
– Tak jak ks. Józef Tischner pochodził z Łopusznej, tak jo je synek z Pszowa. Ale nie zamierzam porównywać się z tą niezwykłą postacią, którą darzę dużym szacunkiem. Natomiast moją podstawową tożsamością jest kapłaństwo. Rzecz jasna jestem księdzem jako człowiek, mężczyzna, teolog. Ale to bycie księdzem najbardziej naznacza mnie i definiuje moją osobę. Do tego Bóg mnie powołał i za tym podążam.
Jaka wartość leży w centrum tego powołania?
– Przekaz, który słyszę, jest jasny: Ja cię zbawię, ale drogą do tego jest to, byś pomógł mi zbawiać innych. Ten przekaz, wartość, którą niesie, naznacza moje kapłaństwo. Jest jego ośrodkiem, od którego wszystko się zaczyna. A realizuję go na wielu płaszczyznach swojej aktywności. Bóg każdemu człowiekowi daje jakieś talenty, uzdolnienia, iskrę. Moimi być może są jakieś predyspozycje intelektualne czy twórcze. Nie grymaszę, pracuję na różnych frontach. Może to być praca ze studentami, posługa w konfesjonale czy spędzenie z kimś chwili na wypiciu herbaty. Ale nadrzędnym celem jest pomoc Bogu w zbawieniu innych. A tym samym siebie.
Jak sam ksiądz powiedział, jest synkiem z Pszowa. Czy to miasto zajmuje szczególne miejsce w księdza sercu?
– Tak, bardzo szczególne. Jestem głęboko związany z tą ziemią, z ludźmi, którzy tutaj mieszkają. Tu jest mój dom rodzinny, moja Mama tu mieszka, są przyjaciele, z tym miejscem wiążą się bolesne i radosne doświadczenia, znajduje się tu cmentarz z grobami przodków. Zresztą, są dwa wyjścia. Albo mogę mieć cały czas pretensje do Pana Boga, że się nie urodziłem w Paryżu czy Nowym Jorku. Albo przyjąć to, co zostało mi dane. Bo wierzę, że z jakiegoś powodu Bóg chciał, żebym się właśnie w Pszowie urodził. Dlatego te współrzędne czasu i miejsca, czyli przełom XX i XXI wieku i miasto Pszów, są dla mojego szczęścia najlepsze. Z perspektywy mojego Stwórcy. Dlatego Pszów jest dla mnie tak cenny. Bo jest mój, dany mi.
A co ksiądz sądzi o mieście? Jak ocenia Pszów przede wszystkim pod względem społecznym?
– Pszów jest święty, bo mój. Ale też jest to miejsce jak każde inne na ziemi. Ma ono swoje blaski i cienie. Społecznie i historycznie Pszów należał przez 200 lat do korony czeskiej, potem przez kolejne 200 lat do Habsburgów. Następnie, po przegranych wojnach o Śląsk trafił w pruskie ręce na następne 200 lat. Czesko-habsburskie panowanie zostawiło w tutejszej gwarze, ale i mentalności czy poczuciu humoru ludzi, którzy tutaj mieszkają swoje niezatarte piętno. Pszów dopiero od nieco ponad 20 lat jest samodzielnym i nieodległym miastem. Przez lata był gminą górniczą. Po zamknięciu kopalni miasto ulega ciągłym przeobrażeniom. Obecnie się wyludnia. Myślę, że może się z Pszowa zrobić sypialnia. Jeżeli będzie to zielona sypialnia przy dobrych drogach, to nie będzie to zła przyszłość dla tego miasta. Ale mamy tu wielki skarb, cudowny obraz Matki Boskiej, przepiękną bazylikę, jak mówimy sanktuarium nadziei. I sądzę, że to jest też wielka jeszcze przyszłość Pszowa. Wierzę w to głęboko.
Jest ksiądz profesor cenionym poetą, autorem wielu książek naukowych, poetyckich i eseistycznych. Co swoją twórczością chce przede wszystkim przekazać czytelnikom?
– W Środę Wielkanocną Kościół każe nam czytać fragment Dziejów Apostolskich mówiący o uzdrowieniu chromego od urodzenia. Ewangelista Łukasz odnotowuje, że po tym, jak chromego uzdrowiono, „cały lud” ogarnęło zdumienie i zachwyt nad tym, co się wydarzyło. Swoją najnowszą książkę, która ukaże się jesienią, poświęcam właśnie zachwytowi i innym skutkom wiary. Być może to właśnie najgłębszy nurt mojego życia i najważniejszy temat mojej teologii – zachwyt Bogiem.
Ze wszystkich dzieł literackich najbardziej upodobał sobie ksiądz poezję. Z jakiego powodu?
– Jest takie powiedzenie, tu u nas: „dużo godki, mało picio”. Czyli, że impreza jest bardzo licho, do luftu. A dokładnie przegadana, bez treści, wydmuszka. A poezja to minimum słów, maksimum treści. Jak granat. Wodosłowie czy wodolejstwo to rzeczy mi obce. Gadać, żeby gadać? Po co? Poza tym w wierszu za pomocą metafor mogę się poruszać na granicy precyzji i tajemnicy. To zawsze mnie szalenie interesowało. Dlatego właśnie poezja.
Czego księdzu życzyć na 65. urodziny?
– Są przede mną najtrudniejsze, być może, połacie życia. Odchodzenie, utrata sił, starzenie się, wypuszczanie lejców życia z rąk. Dlatego życzyłbym sobie wiary niewzruszonej. By tak, jak do tej pory, pomagała mi radzić sobie z istotą życia. Żeby na tej tajemniczej i nieznanej mi części żywota, która jest przede mną, wiara była mi światłem.
Rozmawiała Justyna Koniszewska
Jerzy Szymik urodził się 3 kwietnia 1953 r. w Pszowie. Jest kapłanem Archidiecezji Katowickiej, teologiem i poetą, profesorem nauk teologicznych oraz wykładowcą teologii dogmatycznej. W latach 1986-2008 związany był z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim. Od 2005 r. jest pracownikiem Zakładu Teologii Dogmatycznej, a następnie Katedry Teologii Dogmatycznej i Duchowości Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Autor przeszło 60 książek naukowych, poetyckich, eseistycznych. Specjalizuje się w chrystologii, metodologii teologii, teologii kultury oraz teologii J. Ratzingera/Benedykta XVI. Laureat wielu nagród. Nominowany do nagrody „Totus” w dziedzinie kultury chrześcijańskiej. Laureat nagrody dziennikarskiej „Ślad”, srebrnego medalu „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP, nagrody „Feniks” w kategorii nauk kościelnych za trylogię „Theologia benedicta”, ogólnopolskiej „Nagrody Literackiej im. Franciszka Karpińskiego” Civitas Christiana oraz otrzymał tytuł „Książka Roku” Komitetu Nauk Teologicznych PAN w dziedzinie nauk teologicznych za trylogię „Theologia benedicta”.