Czy radną Ronin i jej syna niszczył „Raciborski Układ Zamknięty”?
W programie TVP Info radna miejska Anna Ronin zasugerowała udział raciborskiej policji oraz prezydenta miasta w szykanach wobec jej syna, który został osadzony w więzieniu. Miało to mieć związek z jej działalnością publiczną. Ronin wspomniała też „Raciborski Układ Zamknięty” i oskarżyła prezydenta o wywieranie nacisków na swego pracodawcę, czyli DFK. Sprawdziliśmy u źródła, czyli w sądzie, dlaczego jej synem interesowała się policja i w jakich okolicznościach trafił on do więzienia.
W programie TVP Info „Studio Polska” z 17 marca 2018 roku (dostępny w archiwum internetowym pod adresem https://vod.tvp.pl/video/studio–polska,17032018,36159524) wystąpiła obecna radna miejska i była kandydatka na prezydenta Raciborza Anna Ronin. Przez współprowadzącą program Magdalenę Ogórek została przedstawiona jako osoba, która po przegranych wyborach była niszczona przez prezydenta. Ronin mówiła w TVP m.in. o „naszym (raciborskim – red.) układzie zamkniętym” i naciskach prezydenta Mirosława Lenka na swojego pracodawcę – szefa DFK, które prowadzi rozgłośnię Radio Mittendrin, by „coś zrobił ze swoją koleżanką z pracy, bo ona mu dokucza i trzeba z tym coś zrobić”.
W programie nadawanym na żywo Anna Ronin opowiedziała o tym, co przydarzyło się jej synowi, po tym jak przegrała wybory. Zrobiła to dopytana przez drugiego dziennikarza prowadzącego „Studio...”, choć wcześniej oznajmiła, że „to sprawa osobista, bardzo ciężka”, a po wyborach były „szykany i groźby pod adresem jej najstarszego syna przede wszystkim, które utkwiły w pamięci naszego układu zamkniętego w Raciborzu. Oni wiedzą co zrobili – oznajmiła. Podała, że śledzono ją przez dwa tygodnie.
Ronin mówiła, że jej syn został aresztowany będąc w klasie maturalnej. – Miał odrobić jakieś godziny. Sąd wysyłał... (urwana wypowiedź – red.). Pewnego dnia w styczniu przyszli policjanci do naszego domu i zabrali go ze sobą, w związku z tym, że był osobą poszukiwaną. Byłam osobą publiczną, wszyscy wiedzieli gdzie mieszkam, jaki mam numer telefonu, można było się ze mną skontaktować. Uważam, że było to celowe i przygotowane działanie po to, żeby mnie złamać w jakiś sposób, że się wycofam z polityki, ale się nie wycofałam – stwierdziła w TVP Info A. Ronin.
Dodała, że „syn wyjechał, ale niesmak pozostał”. Kontynuowała opowieść o tym co działo się po aresztowaniu syna. – Próbowaliśmy się odwoływać, ale wiadomo, że układ zamknięty blokował te wszystkie nasze zarzuty, nasze zażalenia, zawsze była taka ściana gdy próbowaliśmy coś zrobić – zaznaczyła.
Z wypowiedzi Anny Ronin widzowie dowiedzieli się, że jej syn był w więzieniu przez miesiąc i wyszedł na wolność. – Oczywiście musieliśmy się starać o to, zapłaciliśmy adwokata, żeby to się wydarzyło – dodała. Syn radnej napisał egzaminy maturalne w obroży elektronicznej, pod dozorem. W domu musiał stawiać się o godz. 17.00. – Dla niego to było straszne przeżycie, dla mnie też i dla rodziny – przyznała Anna Ronin. Syn wyjechał z kraju, bo „nie widział tu dla siebie przyszłości i widział co się dzieje ze mną (A. Ronin – przyp. red.) i nie mógł na to patrzeć”. – Mam nadzieję, że już nic więcej mu się nie przytrafi – podsumowała radna.
Trzy sądy w jednej sprawie
Postanowiliśmy sprawdzić czy tak poważne zarzuty, które wybrzmiały w publicznej telewizji, w programie cieszącym się dużą oglądalnością, polegają na prawdzie i czy raciborski wymiar sprawiedliwości i policja rzeczywiście skrzywdziły wówczas 17-letniego Roberta Ł. Udało nam się dotrzeć do przechowywanych w archiwum akt sprawy karnej młodego raciborzanina. Jak się okazuje, w ciągu całego postępowania, poza Sądem Rejonowym w Raciborzu, sprawie Roberta Ł. przyglądały się także sądy w Rybniku i Gliwicach. Wszystkie stały na stanowisku, że za posiadanie i częstowanie nieletniego narkotykami Robert Ł. powinien ponieść karę.
Ludzie
Radna Miasta Racibórz
Przewodniczący Rady Miasta Racibórz, były prezydent.
czyli podwładny ziobry, niejaki jaki, który ma pod sobą więziennictwo jest w układzie raciborskim ?
dzięki temu układowi jakiemu zwiało 118 więźniów ?
a co na to miejscowy woś ?
Instytucje penitencjarne nie wiedziały, gdzie adresować korespondencję do chłopaka, ale już, aby go doprowadzić do ZK, wiedzieli pod który adres patrol wysłać, bez pudła? Jak nie mam złudzeń, co do przypadków, tak ten "logiczny ciąg tłumaczeń", wywołał na mojej krzywej i pomaszczonej gębie bardzo gorzki uśmiech.
a ha, czyli nie jarał, czyli nie częstował tylko zeznał że jarał i częstował.
trzeba przyznać, odkrywcze !
do zezem: nie gdyby nie jarał tylko gdyby nie zeznał, że jarał.
:) , gdyby nie jarał, nie częstował , nie byłby przesłuchiwany i karany.
a może częstowanie było zachętą do korzystania z jakiegoś źródełka ?
Każdy ponosi konsekwencje swoich działań. Gdyby nie szukali młodego w nieistniejącym mieszkaniu na terenie dawnego basenu, tylko doręczyli pisma tam, gdzie wcześniej byli na przesłuchaniu to też by nie było sprawy. Gdybyś się nie urodziła to też by było lepiej na świecie.
~janka757 (188.117. * .22) - brawo !
Nie byłoby całej sprawy gdyby synek nie jarał trawki w parku i nie częstował młodszych kolegów. To nie podlega żadnym dyskusjom.
Sprawność organów od lat bez zmian. Zakładając, że nikt nie kłamie za dużo, można zastanowić się dlaczego przeszukanie policja robiła w miejscu zamieszkania, ale potem pojawia się inny adres. A gdzie kurator? Był pod tym adresem? A jeszcze jak to prawda, że adres to teren po dawnym basenie na Bema, to już kuriozum. Jakim cudem więc znaleźli go pod jeszcze innym adresem? Przecież to mechanizm mogący zniszczyć kazdego. Wysyłam pismo pod nieistniejący adres, korzystam z instytucji pozornego doręczenia i na tej podstawie wywodzi się, że ktoś po 14 dniach zostaje poinformowany. Po tym czasie już się uchyla. I nagle mnie oświeca w sprawie prawidłowego adresu. Machina rusza. Przecież to aż nieprawdopodobne, że w Polsce może funkcjonować prawo pozwalające na to.
Faktycznie to teren basenu. Policja ma miszcza:))))))
Różnica między adresem 22 a 23 to jakieś 200 metrów. Oczywiście Eichendorffa 23 to te nowe bloki na terenie dawnego basenu na Bema, które chyba jeszcze są w budowie, a kilka lat temu ich tam nie było. Było pusto. Taki szczegół. Na zwrotkach korespondencji sądowej powinna być adnotacja "nie ma takiego adresu". Panowie Policjanci niech się pochwalą, gdzie byli najpierw na przeszukaniu, a następnie pod jaki próbowali znaleźć młodzieńca, jak zareagowali jak trafili pod adres 23 i nic tam nie było. Jest ślad w dokumentacji? Jeśli te dwa adresy są różne, to mamy do czynienia z jakąś farsą jeśli chodzi o wykonywanie obowiązków. Pan kurator, o ile się orientuję, również miał lub mógł mieć dostęp pełny do akt sprawy i adres mógł sprawdzić. O sędziach nie wspomnę, bo ci nie dość, że dysponowali pełną dokumentacją, to jednak w PL są jeszcze szczególną kastą i takimi rzeczami jak adresy nie będą zapewne zawracać sobie głowy. Co najważniejsze - jaka była reakcja wszystkich organów, jak dostali zwrotki z korespondencji, że "adres nie istnieje"? A Policji, jak tam stała między płotem z widokiem na Doro a betonowym płotem dawnego basenu. To tak na szybko po przeczytaniu tekstu. Całego. Panowie Redaktorzy, chyba dziennikarstwo śledcze nie jest Waszą najmocniejszą stroną, bo nie wspominacie o tych oczywistych w każdym postępowaniu administracyjnym dokumentach. A może warto się w to zagłębić? Przynajmniej otworzyć mapę Raciborza.
"„Policjanci w rozmowie z sąsiadami ustalili, że nie przebywa pod podanym adresem przy Eichendorffa."
czy mam rozumieć że ten adres został podany jak jeden z dwóch do korespondencji ?
więc o co chodzi?, w interesie młodziana było podać aktualny adres do korespondencji.
klasyczny unik na "nieodbieranie wezwań", ale przepisy się zmieniły i to w interesie takich młodzianów jest pilnować żeby organy ścigania, sądy i inne instytucje miały aktualny adres doręczeń !
Skoro to dziecko nie przebywało pod adresem gdzie były wysyłane zawiadomienie, to dlaczego uznano,że się uchyla???Dlaczego nie próbowano doręczyć w inne miejsce np w miejscu zamieszkania matki tylko kurator zawnioskowała zamianę kary na areszt???
Nie mam zbyt dużo wątpliwości po przeczytaniu tego artykułu że rację ma Pani Ronin.A odpowiedzialni w policji moim zdaniem powinni ponieść konsekwencje służbowe za błędne dwa adresy w dokumentacji i w konsekwencji wsadzenie chłopaka do więzienia.Myślę że opcje są dwie nieumysly błąd z adresami (w co wątpię bo można było sprawdzić od razu oba a nie czekać az się chłopaka wsadzi do więzienia).Albo druga opcja celowy bałagan .Obie opcje są możliwe.