Wyrzucił szczeniaki na śmietnik, bo "miał za dużo na głowie"
58-latek z Radlina wyrzucił pięć szczeniaków w reklamówce na śmietnik. - Twierdził, że ma za dużo na głowie, zostawił sobie jednego szczeniaka, a resztę wyrzucił na śmietnik, bo myślał że nie żyją - tak tłumaczył policji swoje zachowanie.
Wczoraj pisaliśmy o tym, że pięć szczeniaków zostało pozostawionych w reklamówce na śmietniku przy ul. Mariackiej w Radlinie (artykuł na ten temat TUTAJ). Mamy komentarz policji do tego bulwersującego zdarzenia.
- 14 kwietnia po godzinie 20.00 do Komisariatu Policji w Radline zgłosiła się kobieta, która przekazała dyżurnemu, że usłyszała jakieś piski dochodzące z kontenera na śmieci przy budynku na Mariackiej - informuje kom. Marta Pydych, rzecznik prasowy wodzisławskiej policji.
W międzyczasie ustalono, że świadkiem zdarzenia miała być inna kobieta, która opowiedziała policjantom, że z okna znajomego u którego przebywała widziała znanego jej mężczyznę, który wyrzuca na śmietnik żółtą reklamówkę. Usłyszała też wtedy dochodzące z niej jakieś odgłosy. Mundurowi udali się do mieszkania mężczyzny, który miał wyrzucić szczeniaki, jednak nikt nie otwierał im drzwi. Weterynarz zabrał pieski do przychodni. W rozmowie z mieszkańcami ustalono także, że mężczyzna miał dwa psy, a w nocy z 13/14 kwietnia jedna suka miała się oszczenić.
Następnego dnia rano policjanci ponownie zapukali do właściciela psów. Ustalono, że 58-latek wyszedł do sklepu i zaraz wróci. Stróże prawa zaczekali na niego. Mężczyzna był pijany. Miał 2 promile alkoholu w organizmie. - Rozpytano go na okoliczność zdarzenia, a gdy wytrzeźwiał usłyszał zarzuty usiłowania uśmiercenia czterech szczeniaków i zabicia jednego. Przestępstwo to, z ustawy o ochronie zwierząt zagrożone jest karą do 2 lat więzienia - przekazuje rzeczniczka policji.
Mężczyzna przyznał się do zarzucanego mu czynu, jednak nie potrafił racjonalnie wytłumaczyć swojego zachowania. Twierdził, że ma za dużo na głowie, zostawił sobie jednego szczeniaka, a resztę wyrzucił na śmietnik, bo myślał że nie żyją. Weterynarz udał się do miejsca zamieszkania 58-latka, aby sprawdzić warunki w jakich mieszkają zwierzęta oraz ich stan ogólny. - Psy były zadbane, suka która się oszczeniła była w dobrym stanie, a przy niej był jeden szczeniak. Zezwolono na pozostawienie psów pod opieką właściciela, który poddał się dobrowolnie karze i wyraził skruchę - dodaje pani rzecznik.