Ksiądz Szywalski o bierzmowaniu i pomieszaniu
– Czy był pan bierzmowany? Narzeczony nie pamięta. – No, wiesz – przychodzi mu z pomocą narzeczona – jak biskup pocierał cię olejem, posypał sól na język i dał ci policzek... Wszystko im się pomieszało - pisze ks. Jan Szywalski.
Czy pamiętamy dzień naszego bierzmowania? Uroczystość pierwszej Komunii św. utkwiła nam na pewno w pamięci, ślubu również, ale namaszczenie Duchem Świętym na dojrzałego chrześcijanina u wielu pozostawiło tylko blade wspomnienie.
Podczas spisywania protokółu przedślubnego pada pytanie: – Czy był pan bierzmowany? Narzeczony nie pamięta.
– No, wiesz – przychodzi mu z pomocą narzeczona – jak biskup pocierał cię olejem, posypał sól na język i dał ci policzek.
Wszystko im się pomieszało. Może wcale nie był bierzmowany, albo przyjął ten sakrament jako młody chłopiec wtłoczony w wielki tłum.
Trochę historii
Kiedyś udzielano bierzmowania zaraz po chrzcie św. Było to wtedy, gdy do chrztu przystępowały osoby dorosłe. Wpierw przebyli katechumenat, czyli odpowiednie przygotowanie, mieli swoje skrutynia, a jeżeli okazali się godni byli chrzczeni w wigilię wielkanocną. Zaraz też byli bierzmowani i przystępowali do Komunii św. Chrzest, bierzmowanie i Eucharystia nazywamy sakramentami inicjacyjnymi chrześcijanina, czyli wprowadzającymi w arkana wiary.
Od tego czasu jednak, gdy chrzczono małe dzieci, przeniesiono przyjęcie Komunii św. na lata wczesnego dzieciństwa, a bierzmowanie na okres dojrzewania, nazywając go „sakramentem dojrzałości chrześcijańskiej”.
W czasach mego dzieciństwa udzielano bierzmowania tylko co pięć lat. Biskup wizytował parafię i przy tej okazji bierzmował dzieci pięciu roczników po I Komunii św. Jako dziesięcioletni chłopiec, rok po Komunii św. – już w ubranku ministranta – byłem jednym z kilkuset kandydatów stojących w kolejce po namaszczenie świętym krzyżmem. Największe emocje wzbudzał egzamin, który (obowiązkowo) przeprowadzał biskup. Stawiał pytania katechizmowe, dzieci truchlały, proboszcz się niepokoił, a ludzie słuchali zaciekawieni. Przy moim bierzmowaniu zgłaszali się do odpowiedzi przede wszystkim starsi ministranci. Odpowiedzi były mądre, biskup zadowolony kiwał głową, a proboszcz uśmiechał się dumnie.
Biskup zachęcał do częstego wzywania Ducha Św. na początku dnia, lub w trudnych chwilach i wielu to praktykuje przez całe życie.
Coroczna uroczystość
Obecnie każdego roku bierzmuje się młodzież ostatniej klasy gimnazjalnej. Uroczystość stała się bardziej kameralna, ale szkoda, że większość przyjmuje ten sakrament nie w swojej parafii.
Zamiarem podnoszenia progu wieku było to, by młodzi ludzie wypowiadali swoje osobiste „tak!” na przyjętą przy chrzcie wiarę chrześcijańską.
Czy nasi młodzi ludzie są przejęci, czy przeżywają ten sakrament, który ma im dać moc kształtowania dorosłego życia według zasad chrześcijańskich?
Jedno z pytań, które stawia biskup miejscowym duszpasterzom odpowiedzialnym za przygotowanie do sakramentu bierzmowania brzmi: „Czy młodzież ta wie, jak wielki dar otrzymuje w tym sakramencie i czy przygotowała się należycie na jego przyjęcie?”. Standardowa odpowiedź brzmi: „Jestem przekonany, że wszyscy...”. Tylko raz słyszałem jak jeden z raciborskich proboszczów odpowiedział zgodnie ze swoim przekonaniem: „Wiem, że n i e k t ó r z y przygotowali się do bierzmowania należycie ...”
Na chrzcie odpowiadali za nich rodzice, na I Komunii św. sami wykrzyczeli swoje „wyrzekam się” i „wierzę”, nie rozumiejąc jeszcze treści przyrzeczeń. Przy bierzmowaniu ma to być świadome potwierdzenie przyjętego chrztu i związanych z nim konsekwencji dla życia.
Komentarz został usunięty z powodu naruszenia regulaminu