Dwa lata w kolejce do ginekologa. A ma być jeszcze dłużej
Poradnia „K” na Gamowskiej oferuje wizytę dopiero w 2020 roku! Kobiety próbujące się zarejestrować są tym zszokowane. Pacjentka w ciąży prędzej urodzi niż doczeka się wizyty u ginekologa. Jak tłumaczy tę kuriozalną sytuację dyrekcja szpitala?
Pani Ewa próbuje zarejestrować się u ginekologa w szpitalu. Słyszy, że termin wypadnie w 2020 roku. Z niedowierzaniem prosi o powtórzenie. – Proszę pani, znam terminy z Katowic i tam od razu lekarz przyjmuje – dziwi się raciborzanka. Rejestratorka mówi jej, że w Raciborzu do niedawna było tak samo, ale od maja się pozmieniało na złe. W poradni nie ma teraz 4 lekarzy bo kontrakt szpitala jest niższy i ona musi 1000 osób przenosić z wizytami na 2019 rok. Pacjentka Katarzyna też próbuje umówić się na Gamowskiej. Jest zaskoczona bardzo odległym terminem. – A co jeśli jestem w ciąży? – pyta. W szpitalu słyszy, że lepiej by udała się do poradni przy NZOZ–ach, na Ocickiej czy Wileńskiej i tam znalazła lekarza prowadzącego ciążę. – Poradzili mi bym zapisała się gdzie indziej – dzieli się z nami wiedzą. Podpytaliśmy w lecznicy – wpierw nieoficjalnie – co się stało w poradni „K”. Informator podał nam, że chodzi o oszczędności, brakuje pieniędzy i przyjmowana jest limitowana liczba pacjentów. – Badania kobiet są kosztowne. Kto chce rzetelnie obsłużyć pacjentkę musi je robić – dowiadujemy się w tej sprawie.
Zdziwiony tym jest jeden z raciborskich ginekologów (nazwisko do wiadomości redakcji). Podkreśla, że o kobiety w ciąży trzeba się wyjątkowo troszczyć. – Ciężarna musi być zaopatrzona od razu. Jak nie w poradni, to na oddziale. Bo to jest dwóch pacjentów naraz. Każdy kto takiej pacjentki nie przyjmie naraża się na przykrości prokuratorskie jak się coś stanie. A w ciąży stać się może zawsze – kwituje nasz rozmówca.
Kuriozalne wskazania
Chcemy zapytać o sytuację dyrektora szpitala Ryszarda Rudnika. Ten odwołuje swoją cykliczną konferencję prasową, ale zjawia się u radnych powiatowych – na posiedzeniu komisji zdrowia. Tam temat długiego oczekiwania na wizytę u ginekologa podejmuje radna Katarzyna Dutkiewicz. Dostała sygnał od mieszkanki powiatu, która miała umówiony termin w czerwcu tego roku. Powiadomiono ją jednak, że lekarz nie będzie tego dnia przyjmował i zaproponowano nowy termin – czerwiec 2019 roku! – Kuriozalne były wskazania innych terminów po kontakcie telefonicznym z poradnią – opisuje Dutkiewicz.
R. Rudnik wyjaśnia, że lecznice obowiązują nowe uregulowania dotyczące kobiet w ciąży. – Każdą mamy obowiązek przyjąć w terminie do 7 dni. Tymczasem nasza wydolność kadrowa i kontraktowa w poradni „K” jest ograniczona. Skoro musimy przyjąć wszystkie kobiety w ciąży to nie starcza nam ani kontraktu ani możliwości kadrowych – mówi w obecności radnych. Jego zdaniem takie sytuacje będą się tylko powtarzać. – Nie jestem w stanie powiedzieć, że będzie lepiej – podkreśla. Rudnik precyzuje, że kobiety w ciąży są przyjmowane tylko pierwszy raz i od razu informowane, że szpitalna poradnia nie jest w stanie ich prowadzić. – Na terenie Raciborza działa wiele poradni, w NZOZ – dodaje szef lecznicy.
Dutkiewicz sprawdziła sytuację w innych poradniach i tam sytuacja wygląda o tyle lepiej, że terminy są najczęściej półroczne. – Jaka to profilaktyka? Jaka to dostępność do podstawowej opieki dla pacjentki? Co z kobietami chorymi? – zasypała dyrektora pytaniami radna. Ten uważa problem za poważny i społeczny. – My realizujemy kontrakt w poradni „K” i on już jest niemal przekroczony. Są szpitale co taką poradnię w ogóle zlikwidowały. Tak jest w Rybniku – oznajmia R. Rudnik.
Ludzie
samorządowiec i polityk, obecnie prezes Fundacj Elektrowni Rybnik
Dyrektor Szpitala Rejonowego w Raciborzu
Radna powiatowa, przewodnicząca Międzyzakładowej Organizacji Związkowej NSZZ "Solidarność"
Radny powiatu raciborskiego.
ROK NIE WYROK,DWA LATA JAK DLA BRATA..ALE DO GINEKOLOGA MUSI SIOSTRA CHODZIĆ.
To jakiś ginekolog światowej sławy, że takie kolejki? Bo w Wodzisławiu się idzie i na za tydzień można się zapisać, a czasami na ten sam dzień... więc dziwne to bardzo...
Obiecywali, że NFZ zlikwidują, a teraz nawet o tym nie wspomną. Polityka finansowa i przepisy różnych ustaw, zarządzeń itp. faktycznie blokują system. Są szpitale i poradnie, co sobie radzą, są jednak i takie, że gdzieś coś nawala, a odpowiedzialni udają, że tego nie widzą.
"ja wam mówię jest dobrze ,jest dobrze ,ale nie najlepiej jest"
a co na to władze powiatu? ustawicznie bagatelizują wszystkie skargi bo wg nich :"jest dobrze ,jest dobrze ,a nawet jeszcze lepiej jest" i byle do końca kadencji a potem starczy trochę głosów i znowu od następnej kadencji : " jest dobrze ,znów dobrze a nawet jeszcze lepiej jest" TYLKO KOMU?
ja nawet nie zapytam dlaczego tak jest bo odpowiedź zwolenników pis będzie jak zawsze : "przez ostatnie osiem lat ... ". Jak nie ma logicznego wytłumaczenia to zwalić na poprzedni rząd i po kłopocie!
I dziwić się, że mało dzieci się rodzi...
lekarze vet. co na to ?
Żenada porostu. Głupie wtlumaczenie.to się nadaje na skargę dużo wyżej.
Co na to starosta i radni powiatu? Co na to prezydent miasta? Co na to lokalne media? Dlaczego nikt nie interweniuje tam, gdzie trzeba. Ludzie szybciej umrą nim doczekają się wizyty u specjalisty. Nie każdy dużo zarabia i nagrody zgarnia, by leczyć się prywatnie. Program 500+ np. ma zwiększyć ilość rodzących się dzieci, a opieki ciężarnej się nie zapewnia? Czyżby władze i radni nie widzieli problemu, czy aż tak ufają słowom dyrektora, że niewielu z nich reaguje? Gdzie my żyjemy???
pogadali ,połajali i co z tego? sami nie są bez winy.Odwalają wszystkie skargi na szpital i starostę.to po co się rzucają?