Pięćdziesiąt lat po maturze - spotkanie absolwentów Mechanika
Spędzili pięć lat w klasowych ławkach i pomimo że los rzucił ich w różne miejsca, nigdy nie rozstali się tak do końca. W tym roku, 50 lat po maturze absolwenci klasy Vc Technikum Mechanicznego w Raciborzu znów zorganizowali zjazd klasowy, by razem świętować i przywołać w pamięci czasy sprzed egzaminu dojrzałości w 1968 r.
W klasie – jak zwykle to bywa – nie było nudno, bo oprócz normalnego szkolnego rygoru, zdarzały się chwile odstające od uczniowskiej normy. W pamięć zapadł im kolega, który założył się, że na dużej przerwie przepłynie Odrę, tam i z powrotem. A wszystko wydarzyło się w lutym. Zakład wygrał, ale resztę lekcji przesiedział w mokrym ubraniu i z dala od innych uczniów, ponieważ zapach jaki wokół niego się roztaczał, tylko potwierdzał, że Odra nie należy do najczystszych rzek.
– Oczywiście chodziliśmy też na wagary. Kiedyś nie chcieliśmy pisać klasówki, poszliśmy więc pograć w piłkę na Spójnię. Gdy wróciliśmy, nauczyciel ze spokojem zagonił nas do roboty. Czas po lekcjach spędziliśmy na zrzucaniu ogromnej hałdy węgla do szkolnej kotłowni. Karę przyjęliśmy z pokorą a na końcu ze śmiechem – opowiada pan Szkoc.
Chwali też swoją klasę za niezwykłą aktywność. – Garnęliśmy się do działania. Połowa naszych chłopaków należała do harcerstwa, tego prawdziwego, które wyrosło po odwilży październikowej i bardzo dużo nas nauczyło, np. punktualności. Za naszych czasów powstała spółdzielnia uczniowska, której opiekunką była Krystyna Leszczyńska. Mietek prowadził w szkole sklepik, gdzie trafiały w komis podręczniki szkolne, a na długiej przerwie sprzedawaliśmy ciastka. Występowaliśmy w „Estradzie Gołowąsów”, a nasz kabaret szkolny zapraszano do różnych szkół i instytucji np. domów spokojnej starości – opowiada o inicjatywach klasowych pan Szkoc.
– W szkole jest tablica, na której upamiętniono rekordy szkolne, a niektóre odniesione przez uczniów naszej klasy do dziś nie zostały pobite – dodaje Mieczysław Łapin. Ponadto pan Szkoc organizował szkolny turniej szachowy dla 33 klas oraz działało kółko fotograficzne. – To były wesołe chwile, które również nas łączyły i dziś na spotkaniach, dzięki tym dodatkowym aktywnościom, mamy co wspominać – mówią absolwenci klasy Vc.
Na ostatnim zjeździe pan Stanisław zaproponował, aby odejść od okrągłych jubileuszy: – Nie spotykajmy się co pięć lat, ale na przykład co dwa i pół roku. Nie czekajmy aż odejdą na zawsze kolejne osoby z naszego grona – rzucił na wiatr ziarno zachęty, które być może zakiełkuje. I dodał z przekonaniem: – My tęsknimy do kolejnych zjazdów, bo lubimy się spotykać i to jest sensem naszego działania.
(ewa)