Czeka na lek na białaczkę. Wierzyć się nie chce jak długo i dlaczego...
Aleksandra Lazar z Rydułtów choruje na przewlekłą białaczkę. Nieludzkie przepisy narażają jej życie. Kobieta musi walczyć nie tylko z chorobą, ale też z systemem służby zdrowia. Lek, który może wydłużyć jej życie, nie jest refundowany. Ministerstwo zdrowia może pomóc, ale w gąszczu procedur popełniono błędy i chora czeka na odpowiedź już... osiem miesięcy.
Informacja na piśmie
Wszystko wskazywało na to, że już w październiku ubiegłego roku szpital w Katowicach wysłał do ministerstwa wniosek z prośbą o zgodę na leczenie. - Dokładnie 30 października ubiegłego roku dostałam wypis ze szpitala w Katowicach. W wypisie znalazła się informacja o treści: „Wypisano wniosek do Ministerstwa Zdrowia o wyrażenie zgody na leczenie Ibrutynibem” - mówi pani Aleksandra i na dowód pokazuje nam wypis.
Rydułtowianka z nadzieją czekała na odpowiedź. Jeden miesiąc, drugi miesiąc, trzeci miesiąc, czwarty i piąty... Po kilku miesiącach czekania straciła cierpliwość. - Początkowo myślałam, że zawiodło ministerstwo zdrowia. Postanowiłam sprawę nagłośnić. Wtedy okazało się, że nie tylko ministerstwo zawiodło, ale także szpital w Katowicach i konsultant krajowy - załamuje się kobieta.
Kilka miesięcy poślizgu
Szybko wyszło na jaw, że szpital w Katowicach wysłał wniosek nie w październiku ubiegłego roku, ale dopiero w marcu tego roku, czyli kilka miesięcy później! - Informacja przekazana pacjentce, że wniosek został wysłany w październiku 2017 r., była nieprecyzyjna. W stosunku do przekazującego ją lekarza wyciągnięte zostały konsekwencje służbowe - tłumaczy Wojciech Gumułka, rzecznik prasowy SPSK im. Andrzeja Mielęckiego SUM w Katowicach.
Czym pracownicy szpitala w Katowicach tłumaczą opieszałość? Procedurami. - Przyczyn zwłoki w rozpatrywaniu tego konkretnego wniosku szukać należy nie po stronie szpitala, co raczej w obowiązujących przepisach i długości postępowania administracyjnego, na co jako szpital nie mamy żadnego wpływu - twierdzi rzecznik prasowy szpitala.
Rzecznik prasowy szpitala wyjaśnia, że wniosek o wydanie zgody na pokrycie kosztów leku został przygotowany przez Oddział Hematologii i Transplantacji Szpiku pod koniec lutego (a nie w październiku). Nie tłumaczy jednak dlaczego tak późno, wyjaśnia jedynie co działo się po wysłaniu wniosku. - Dokument, po podpisaniu przez dyrektora szpitala, został wysłany do Konsultanta Krajowego ds. Hematologii w dniu 12 marca. Ze względu na brak odpowiedzi z jego strony, wniosek przesłano ponownie w dniu 19 kwietnia. Opinię konsultanta uzyskano w dniu 27 kwietnia jako skan. Po otrzymaniu oryginału dokumentu na początku maja wniosek został przesłany do Ministerstwa Zdrowia w dniu 14 maja. W dniu 5 czerwca otrzymano wezwanie do uzupełnienia wniosku. Ponownie przesłano wniosek do Ministerstwa Zdrowia w dniu 7 czerwca - opisuje całą procedurę rzecznik szpitala. Ministerstwo zdrowia do chwili publikacji artykułu nie odpowiedziało nam na pytania, dotyczące wniosku.
jak to można skomentować ?: tak to jest jak katoPISiorski minister zdrowia, niejaki szumowski, zawierza służbę zdrowia Matce Boskiej:
"Akt Zawierzenia Polskiej Służby Zdrowia Matce Bożej. - Jesteśmy z chorymi nie tylko jako fachowcy, ale również jako bliźni - powiedział minister."
a wystarczy chorych zawierzyć fachowcom i naukowcom. Gusła i wszelkich kapelanów osunąć ze szpitali, pozostawiając wierzenia w sferze prywatnej !
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,23468823,jestesmy-z-chorymi-nie-tylko-jako-fachowcy-minister-zawierza.html
Komentarz został usunięty z powodu naruszenia regulaminu
Duzo zdrowia dla pani
po prostu POLNISCHE WIRTSCHAFT !!!
zdrowy człowiek by się załamał....
Czy to jest ta dobra zmiana w wydaniu kaczora?? W całej UE refundują ten lek a w Polsce nie? Co te barany w służbie zdrowia poprawili przez prawie 3 lata?? Szybkiego powrotu do zdrowia życzę.