Poseł pomaga chorej na białaczkę, dołączyła kolejna parlamentarzystka
Aleksandra Lazar z Rydułtów choruje na przewlekłą białaczkę. Szansą na powrót do zdrowia jest lek, który nie jest refundowany. Zgodę na leczenie może dać tylko ministerstwo zdrowia. A te się ociąga. Kobieta czeka na decyzję już wiele miesięcy. Postanowiliśmy poprosić posłów z powiatu wodzisławskiego o wsparcie.
Tą osobą okazał się Wojciech
Wiśniewski, rzecznik Fundacji Onkologicznej „Alivia”. - Chętnie pomożemy pani Aleksandrze - od razu powiedział Wiśniewski. Fundacja pomaga nie tylko w zbieraniu środków na leczenie. Ważny cel jej działalności to nakłanianie ustawodawców do wprowadzenia takich zmian w systemie opieki zdrowotnej, które przyczynią się do poprawy sytuacji polskich pacjentów i zwiększenia skuteczności leczenia nowotworów. Wojciech Wiśniewski rozmawiał też z Aleksandrą Lazar. Wspólnie ustalili, że fundacja pomoże kobiecie w komunikacji z ministerstwem i szpitalem, by decyzja w sprawie leku została jak najszybciej wydana. Rzecznik przyznał, że bardzo często to właśnie za pośrednictwem posłów fundacja dowiaduje się o przypadkach wielomiesięcznego zwodzenia pacjentów. Ale też dzięki tej wiedzy może działać. - Pacjenci szukają wsparcia u posłów. Wiedzą, że stawka jest wysoka. Ceną jest ich zdrowie i życie. A ustawa o ratunkowym dostępie do technologii lekowych najczęściej jest fikcją. Zmiany w ustawie są niezbędne - podkreśla rzecznik.
W piątek zadzwonił do nas poseł Sitarski. Pytał, czy ustalenia z fundacją się powiodły. Zadeklarował dalsze wsparcie.
Magdalena Kulok
Rok temu ministerstwo zdrowia uruchomiło ratunkowy dostęp do technologii lekowych. Ustawa miała być dedykowana osobom najciężej chorym. Dziś resort zdrowia większość wniosków pacjentów w takich sprawach odrzuca. A te, które uznaje, mają problem z finansowaniem z NFZ. Dlaczego? Bo NFZ często przerzuca ciężar finansowania specjalnych terapii na szpitale. Swoją decyzję tłumaczy przepisami. A szpitale muszą wtedy płacić z tzw. ryczałtu, co nie leży w ich interesie, bo i tak najczęściej mają problem z bieżącym funkcjonowaniem. – Sytuacja jest dramatyczna, dane są szokujące – mówi wprost Wojciech Wiśniewski z Fundacji Onkologicznej „Alivia”. – Zgodnie z przepisami cała procedura powinna trwać 14 dni. A w przypadku, kiedy ministerstwo musi zasięgnąć opinii Agencji Oceny Technologii Medycznych, to maksymalnie 30 dni. Niestety, w praktyce procedura jest przewlekła – mówi rzecznik Fundacji. Trzeba mieć świadomość, że tylko 1/3 wniosków kończy się się zgodą. Ale to nie znaczy, że te osoby otrzymują lek. Większość z tej grupy nie otrzymuje, bo w związku z przewlekłą procedurą... nie dożywają. – W ustawie o prawach pacjenta jest zapis, że „pacjent ma prawo do świadczeń zdrowotnych odpowiadających wymaganiom aktualnej wiedzy medycznej”. A tymczasem ponad połowa leków zalecanych przez środowisko naukowe w onkologii nie jest w Polsce refundowana – dodaje.
AKTUALIZACJA 1:
W chwili, kiedy ten artykuł był już przekazany do druku i ukazał się w gazecie (24 lipca), dowiedzieliśmy się od pani Aleksandry, że ministerstwo zdrowia podjęło i przekazało decyzję, że mieszkanka Rydułtów nie otrzyma refundacji leku. Być może w grę wchodzi jeszcze procedura odwoławcza.
AKTUALIZACJA 2:
W czwartek (26 lipca) skontaktowało się z nami biuro poseł Teresy Glenc. Zadeklarowali pomoc i wsparcie w sprawie pani Aleksandry. Skontaktowaliśmy pracowników biura z mieszkanką Rydułtów, by mogła szczegółowo opisać sytuację, w której się znalazła.
Ludzie
Była posłanka na Sejm RP.
Tylko ludzki człowiek pomaga drugiemu człowiekowi, artykuł pokazał że takim ludzkim człowiekiem mimo dużego nawału obowiązków związanych z posłowaniem jest Pan poseł Sitarski, wielki szacunek dla Pana posła, i oby więcej takich ludzi których wybieramy by nam pomagali, którzy chcą pomagać,i pomagają.....
Szkoda ze najpierw korzystała z pseudonaukowych metod które miały pomoc a jak widać pieniądze poszły w błoto...