Hałda to trudny sąsiad
– Jak pada deszcz, to hałda dymi. Jak jest znowu sucho, to w powietrzu unosi się pył, który przy każdym otwarciu okna wlatuje nam do mieszkań – mówią sąsiadujący z radlińską hałdą mieszkańcy Radlina.
Radlinianie z ul. Kostki-Napierskiego mają dość ponurego pokoopalnianego stożka, który od lat zatruwa im życie. Choć uciążliwości, które muszą znosić, są mniejsze, niż były jeszcze kilka lat temu, to nadal zmagają się z nieprzyjemnym zapachem i unoszącym się w powietrzu pyłem.
Stara hałda dominuje w krajobrazie Radlina już od około stu lat. Znajduje się w sąsiedztwie piaskowni, kilkaset metrów od koksowni. Jeszcze nie tak dawno była zwałowiskiem odpadów pogórniczych, dymiącym, z ogniskami otwartego ognia. Od około 20 lat spółka Barosz-Gwimet z Marklowic realizuje skomplikowaną rekultywację i rozbiórkę hałdy. Przedmiotem prac jest przede wszystkim przystosowanie zapożarowanego terenu oraz odzyskanie odpadów pogórniczych dla potrzeb rekultywacji z możliwością wykorzystania części pozyskanego materiału. - Kluczowy jest tutaj fakt, że prace są wykonywane na potrzeby rekultywacji hałdy. Ta kwestia jest najważniejsza - mówi Dominika Styrnol z wydziału ochrony środowiska w wodzisławskim starostwie. Dodaje, że firma jest zobowiązana do wykonywania swoich prac zgodnie z poszanowaniem ochrony środowiska, do których należy również dobrostan mieszkańców żyjących w pobliżu hałdy.
Trudny sąsiad
Tyle teorii. Bo w praktyce o żadnym dobrostanie mieszkańców nie ma mowy. Mieszkańcy z ul. Kostki-Napierskiego mają dość ponurego stożka, który od lat dosłownie zatruwa im życie. - Jak pada deszcz, to hałda dymi. Jak jest znowu sucho, to w powietrzu unosi się pył, który przy każdym otwarciu okna wlatuje nam do mieszkań - mówią. Zgodnie twierdzą, że życie w sąsiedztwie hałdy nie jest łatwe. - Pył wydobywający się z hałdy co jakiś czas daje o sobie zdać. Zwłaszcza w wietrzne i suche dni - mówią. Dodają, że czasem nad pokopalnianym zwałowiskiem widać czarne chmury pyłu. Wówczas ich podwórka pokrywają się warstwą ciemnego kurzu. - Bywa, że w słoneczne dni czasem prania nie można wywiesić. A z basenów trzeba wymieniać wodę - podkreśla pani Dorota z ul. Kostki-Napierskiego. Pani Ania, kolejna mieszkanka tej ulicy dodaje, że kilka lat temu sąsiedztwo hałdy było bardziej problematyczne. - 7 lat temu parapety naszych domów, podwórka, a nawet karoserie samochodów pokryła warstwa ciemnoczerwonego pyłu. Pamiętam, że wtedy było to bardzo dokuczliwe - wspomina. Obecne uciążliwości są o wiele mniejsze, ale całkiem nie zostały wyeliminowane.
Muszą wydobyć materiał
Firma Barosz-Gwimet kilka miesięcy temu przeprowadziła badania stanu termicznego hałdy. Okazało się, że spółka musi jak najszybciej rozpocząć wydobywanie gorącego materiału z wnętrza zwałowiska, ponieważ nie poddaje się on samoistnemu studzeniu. - Zalegający materiał na hałdzie posiada bardzo zróżnicowaną strukturę, występują duże spieki, frakcje kamieniste oraz frakcje pylaste. Podczas prowadzenia prac na froncie roboczym nie jesteśmy w stanie przewidzieć, która z nich zostanie pobrana, co dodatkowo powoduje utrudnienia w podejmowanych zabiegach ograniczających uciążliwości w postaci zapylenia – informują przedstawiciele spółki. Podjęte przez firmę działania wiążą się ze zwiększoną intensywnością wykonywanych na zwałowisku prac. Oznacza to, że mogą pojawiać się zapylenia terenów wokół hałdy. Firma deklaruje, że prace będą prowadzone w sposób minimalizujący oddziaływanie na okolicznych mieszkańców.
Przewidywany termin zakończenia rekultywacji to koniec roku.
(juk)
Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport, z którego wynika, że górnicze hałdy – czyli składowiska odpadów powydobywczych - narażają środowisko oraz ludzi mieszkających w pobliżu na szkodliwe działanie. Problemem są też pozorne działania firm górniczych na rzecz odzysku odpadów powydobywczy - rmf24.pl