Znów dzikie wysypisko. Sterta plastików na polanie
W Wodzisławiu Śląskim, tuż przy granicy z Czyżowicami, wyrosły hałdy śmieci. Foremne, widać że przeszły wstępną segregację. To głównie tworzywa sztuczne.
Dzikie wysypiska dowodzą, że prawo nie działa tak, jak powinno. W Wodzisławiu Śląskim, na ul. Olszyny – tuż przy granicy z Czyżowicami, niedaleko tartaku, między drzewami na polanie ktoś porzucił śmieci. I to znaczące ilości. Prawdopodobnie pojawiły się tam już w czerwcu.
O sprawie została powiadomiona wodzisławska straż miejska. Funkcjonariusze straży stwierdzili, że są to odpady bytowe w ilości około trzech ciężarówek. – Na podstawie porzuconych odpadów nie ustalono sprawcy zaśmiecenia. Sugerując się rodzajem odpadów i formą kształtu ich ułożenia, można dojść do wniosku, że śmieci prawdopodobnie mogły zostać wysypane z pojazdu wywożącego odpady typu śmieciarka – przekazuje Wojciech Szymiczek ze Straży Miejskiej w Wodzisławiu.
Strażnicy ustalili numer i właściciela zaśmieconej działki. Przekazali też zgromadzoną dokumentację sprawy pracownikom Wydziału Ochrony Środowiska i Gospodarki Komunalnej z wodzisławskiego urzędu miasta, by oni również zajęli się tematem. – Straż miejska kilkakrotnie monitorowała i monitoruje opisywany rejon. Z naszych informacji wynika, że właściciel zaśmieconej działki zgłosił fakt podrzucenia śmieci na policję, która obecnie prowadzi sprawę – dodaje Wojciech Szymiczek.
Potwierdza to rzecznik prasowy wodzisławskiej policji. – Prowadzimy postępowanie w tej sprawie – informuje kom. Marta Pydych, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Wodzisławiu.
Chcieliśmy się również dowiedzieć, co dalej z dzikim wysypiskiem. 31 lipca wysłaliśmy wodzisławskim urzędnikom pytanie w tej sprawie. Interesowało nas, czy urząd zamierza podjąć jakieś działania dotyczące dzikiego wysypiska? W odpowiedzi otrzymaliśmy zapewnienie, że Wydział Ochrony Środowiska przygotuje informację. Do tej pory jej nie dostaliśmy. Z kolei jeszcze tydzień temu skontaktował się z nami jeden z wodzisławskich przedsiębiorców. Nie krył zdenerwowania, że śmieci tam ciągle leżą i nikt z nimi nic nie robi.
(mak)
Jeszcze raz. A postawa urzędu? Trzy tygodnie potrzebują na napisanie informacji. A jak ktoś zapali ognisko na działce i spali kibel liści, to natychmiast przyłażą "żołnierze" i mandacik za spowodowanie katastrofy ekologicznej. Te wszystkie gadki "ekologów", urzędników o ochronie przyrody, to zwykłe "sranie w banię" szaraczkom.
Zapewne zrobił to "jakiś niedobry" obywatel prywatnej posesji, zapewne ogrzewający dom węglem. Ciekawe, czy odezwą się Ci od maseczek, którzy od jesieni zaczną umierać z powodu smogu, oraz Ci co donoszą o ścinaniu trawy bez zezwolenia.