Marian Chmielecki: Zagląda w tajemnicze zaułki i zachowuje je na płótnie
Fascynują go pejzaże, malownicze zaułki i stare budowle. Jak na kreatywnego malarza przystało, artysta plastyk Marian Chmielecki zawsze tworzy, nigdy nie odwzorowuje.
Swoją artystyczną pasją raciborzanin podzielił się podczas wernisażu w Towarzystwie Miłośników Ziemi Raciborskiej. Zaprezentował tam zaledwie kilka akwareli z bogatej kolekcji prac, które dziś znajdują się w muzeach, galeriach i zbiorach prywatnych w kraju i za granicą. Nie ukrywa, że lubi oleje, które w odróżnieniu od akwareli, pozwalają mu dłużej pracować nad obrazem, poprawiać i uzupełniać artystyczne wyobrażenie o tym, co zafascynowało go w przyrodzie lub architekturze.
– Z zamiłowania jestem pejzażystą. Kiedy pracuję całkowicie wyłączam się z otoczenia. Kiedyś na plenerze w Gdańsku malowałem w zamyśleniu i nawet nie zauważyłem otaczającej mnie dużej grupy uczniów liceum sztuk plastycznych – wspomina swoje zaskoczenie sytuacją Marian Chmielecki.
Chce zapamiętywać pędzlem to co przemijające, nietrwałe, popadające w niepamięć, czasem w ruinę. Wspomina starszą panią zdzwioną, że maluje niszczejącą, pokrytą strzechą chatę, kiedy w jej sąsiedztwie stoi piękny dom z białej cegły – jej zdaniem – bardziej godny namalowania. – To jednak dzięki moim obrazom chata przetrwała, choć już tylko na płótnie. Mam sentyment do wszystkich staroci, które trzeba ratować przed zapomnieniem – przekonuje artysta.
Malarstwo to przede wszystkim hobby raciborzanina, zawodowo realizował się jako projektant dywanów. Pan Marian urodził się w Świebodnej, Liceum Sztuk Plastycznych ukończył w Jarosławiu, następnie studiował na Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. Dyplom uzyskał z malarstwa i projektowania tkanin. W Raciborzu organizował i prowadził Biuro Wystaw Artystycznych. Należy do Związku Polskich Artystów Plastyków.
Jako plastyk – projektant pracował w Zakładach Przemysłu Wełnianego w Tomaszowie Mazowieckim, a po przyjeździe na Śląsk, w Zakładach Tkanin Dekoracyjnych „Welur” w Kietrzu. Najlepiej jednak czuje na plenerach malarskich. Ze swoich krajowych i zagranicznych wojaży przywozi notatniki pełne szkiców, które następnie przenosi na płótno.
Dziś prace nie mieszczą się już w jego małej pracowni. Dlatego obecna na spotkaniu dyrektor Agnieszka Busuleanu-Jaksik zaproponowała artyście, aby wyeksponował swe obrazy na ścianach Młodzieżowego Domu Kultury w Raciborzu. Panu Marianowi marzyłaby się też wystawa w raciborskim Muzeum.
Nawiązując do wernisażu, podejmująca artystę w gościnnych progach TMZR Aleksandra Jańska, posumowała spotkanie maksymą o małym i wielkim szczęściu. W jej przekonaniu Marian Chmielecki malując nie tylko uszczęśliwia siebie, ale też innych.
Ewa Osiecka