Black Friday – historia prawdziwa, czyli jak stracić rozum w jeden dzień
Przyznajmy szczerze, gdyby nie promocje z okazji Black Friday to pewnie większość z was spędziłaby piątek w zaciszu swojego domostwa. Kuszeni jednak wielkimi minusami i procentami ruszyliśmy na podbój centrów handlowych. Nie było różowo. Dla większości ten dzień naprawdę był czarny.
Moda na Black Friday opanowała także sklepy w Polsce. Chwyt marketingowy, który choć pozwala klientowi nieco zaoszczędzić, a tak naprawdę zapycha kasy fiskalne sklepów do tego stopnia, że nie da się ich domknąć, a zyski z całego dnia liczy się w grubych tysiącach, sprawdza się doskonale. Widać to było po zapchanych do granic możliwości parkingach, kilometrowych korkach i pielgrzymkach pieszych obładowanych torbami albo dopiero co podążającymi na zakupy. Były też przypadki drogowych stłuczek. Auć.
Niestety, większość konsumentów wybierając się na wyprzedaże polować na okazje tak naprawdę… poszła tam bez konkretnego planu. Mało kto miał przy sobie listę zakupów czego tak naprawdę potrzebuje, co musi kupić, czego nie ma. Dzięki takiej liście można zaoszczędzić masę pieniędzy nie wydając jej na pierdoły. Ludzie kupowali co popadnie, wychodzili ze sklepów obładowani i w euforii ileż to udało im się kupić ‘bo promocja’, ale później przychodzi szok, gdy przyjdzie do sprawdzania stanu konta. To nie jedyny minus, jaki odnotowaliśmy w ten Czarny Piątek. Większość się męczyła. Dlaczego? Ubrani za grubo, niewygodne buty, brak pod ręką małej buteleczki wody. Nie oszukujmy się, idąc na takie łowy nie wychodzimy ze sklepu po 5 minutach. Łażenie w butach na obcasie po godzinie zaczyna nam uświadamiać, że to nie był dobry pomysł. Targanie ze sobą osób, które nie mają na to ochoty to też nie jest dobry pomysł.
Młodzież chodzi na totalnym autopilocie. Nie wiem co się cholera podziało z ewolucją, ale siadają na miejscach, które są ewidentnie zajęte, obijają się o ludzi jakby nikt poza nimi na prostej drodze nie szedł, podchodzą do kas bez zważania na to, że za nimi jest przecież kolejka… Dorośli też wcale lepsi nie są, co widać szczególnie na parkingach. Święte krowy łażą jak bydło gdzie popadnie, nie zważając na nadjeżdżające samochody, wkurzając kierowców. Aż czuć świąteczną atmosferę. Radujmy się! Przecież to taki piękny dzień!
Ubrania – znalezienie normalnego damskiego swetra graniczy z cudem. Modo! Dokąd ty podążasz?! Każdy jeden odcinany to na brzuchu, albo pod cyckami! Może lepiej od razu zacznijmy produkować pasy zasłaniające tylko cycki? Po co marnować materiał?! Faceci też napotykają na problemy. Rurkowate spodnie nie każdemu będą pasować, a wulgarne świąteczne bluzy to ok - śmieszne, ale raczej na rodzinny świąteczny zlot byście ich nie założyli, bo będzie wam po prostu głupio.
To nie koniec promocyjnego szaleństwa, bo trwa ono przez cały weekend. Specjalnie. Abyście wy – zapracowani klienci mieli okazję załapać się na coś fajnego i abyście wy – sprzedawcy, liczyli zyski, które pikują ku niebu. Pamiętajcie jednak, aby nie zapomnieć zabrać ze sobą na zakupy odrobiny cierpliwości, zdrowego rozsądku i co najważniejsze – by kupować z głową.
Przemyślenia na podstawie odwiedzonych w piątek galerii handlowych w Wodzisławiu Śląskim, Rybniku i Katowicach.
Nic dodać, nic ująć. Dodajmy jeszcze, że "paru" tych co teraz "łapią okazję", za tydzień dwa, będzie łaziło po domach "z prośbą", bo przecież święta, a u nich gromada dzieci i nie ma co do gara włożyć. Po co szanować kasę. Przed świętami przyniosą "szlachetną paczkę". A po świętach zrobi się akcję protestacyjną, bo zarabiamy za mało i nie starcza na chleb. Przy okazji takich akcji, wychodzi na jaw prawda, jaką ściemą jest pieprzenie, że kilka milionów Polaków żyje na granicy nędzy.