W agencji pracy: nie jestem pani mamą, nie poprowadzę za rękę
Praca marzeń i „koszmar” w rzeczywistości – zagraniczny wyjazd za chlebem raciborzanki Julii zakończył się rozczarowaniem. Teraz skarży się w PIP na agencję Otto Work Force i domaga od niej pieniędzy, których nie wypłacono.
Praca w Holandii, do której wyjechała pani Julia (nazwisko do wiadomości redakcji), przekonała ją, że obietnice pośrednika w Polsce znacznie odbiegają od tego co czeka polskiego pracownika na miejscu. W kraju podano jej same korzyści z zatrudnienia za granicą, na obczyźnie trudno było jej znaleźć pozytywy.
Dopóki była w roli pozyskiwanych rąk do pracy, dopóty czuła się szanowana w roli zatrudnianego. Po przyjeździe do holenderskiego XPO Venlo role się odwróciły. Kłopoty rozpoczęły się od nieterminowych wyjazdów busa dowożącego pracowników. – Miał odjeżdżać o godz. 6.00, ale notował godzinne spóźnienia. Gdy próbowaliśmy dodzwonić się do osób odpowiedzialnych za transport, graniczyło to z cudem. Ostatecznie rozmowy z nimi i tak odbywały się w lekceważącym tonie ze strony przyjmujących nasze prośby i uwagi – relacjonuje pani Julia.
Nocna wiadomość
Za absurdalny uznała sposób informowania o rozkładzie jazdy busa, który polegał na podawaniu godziny odjazdu nawet o północy, a dotyczył np. godz. 4.30. – W dodatku przy takich porach wyjazdu docieraliśmy do zakładu pracy o półtorej godziny wcześniej. Tłumaczono nam, że jak będziemy tam „troszeczkę szybciej” to nie ma w tym nic złego – opowiada raciborzanka. Firma Otto tłumaczyła się, że nieekonomicznym byłoby wysyłanie później busów po pojedynczych pracowników, więc jechał jeden o wczesnej porze i do tego kursu trzeba było się dostosować.
By dojechać na czas do pracy młodzi raciborzanie zdecydowali się na podróżowanie własnym samochodem, czym uszczuplali swoje przyszłe zarobki. – Inaczej spóźnialibyśmy się notorycznie narażając na jeszcze wyższe straty finansowe – tłumaczy nasza rozmówczyni.
– Dodzwonić się do centrali Otto było wyjątkowym osiągnięciem, a gdy już rozmawiałam, to miałam wrażenie, że po drugiej stronie jest ktoś wyraźnie znudzony tą konwersacją – zauważa pani Julia.
Śmiech w słuchawce
Przykrą niespodzianką były inne od zapowiadanych stawki za mieszkanie. Zamiast ceny 35 euro, ściągnięto z wypłaty prawie 100% więcej. Chorujący pracownik był pozostawiony samemu sobie. – W Polsce poinformowano nas, że w przypadku choroby firma oferuje pomoc lekarza lub ewentualne wskazanie lecznicy. Gdy się rozchorowałam i spytałam w Otto co mam teraz zrobić, to pani odbierająca telefon odpowiedziała: nie jestem pani matką i nie zaprowadzę pani do lekarza za rękę. Spytałam jak osoba, która nie zna języka, nie zna miasta, a przede wszystkim w stanie choroby ma załatwić sobie sama lekarza? Do kogo ma się udać po pomoc? Ta pani się rozłączyła. Gdy konsultowałam sprawę z innym koordynatorem ten wskazał, że moja rozmówczyni miała mi udzielić wskazówek – przekazuje zatrudniona przez Otto Work Force. Swój przypadek uważa za „niewinny” wobec tego, co przydarzyło się starszemu panu, który z nią mieszkał. – Miał zawał, sprowadziliśmy ambulans. Daliśmy znać do Otto o tej sytuacji pytając czy ktoś od nich może przyjechać do szpitala. Ten starszy człowiek nie znał języka. W słuchawce usłyszeliśmy śmiech i słowa, że ten chory nie jest dzieckiem. My nie potrafiliśmy zostawić człowieka na pastwę losu i koleżanka pojechała w karetce jako tłumacz. Lekarz na miejscu od razy zażądał obecności przedstawiciela agencji – relacjonuje raciborzanka.
Poziom niezadowolenia podnoszą inne pomniejsze sprawy, odbijające się na portfelu raciborzan. Otto długo nie zwracało obiecanej kaucji za obuwie, ale ściągnęło pieniądze za mandat, którego... nie było.
Gdzie się poskarżyć?
Konsultowaliśmy przypadek raciborzanki z Państwową Inspekcją Pracy. Dowiedzieliśmy się m.in., że agencja pośrednictwa pracy nie jest pracodawcą osoby skierowanej do pracy za granicę i nie odpowiada za niedotrzymanie przez pracodawcę zagranicznego umówionych warunków zatrudnienia. Z faktu braku odpowiedzialności agencji za niewywiązanie się pracodawcy zagranicznego z warunków umowy zawartej pomiędzy osobą skierowaną a zagranicznym pracodawcą wynika jednocześnie brak możliwości przeprowadzenia kontroli w tym zakresie przez Państwową Inspekcję Pracy. Organy kontroli Państwowej Inspekcji Pracy mogą w takim przypadku dokonać kontroli jedynie w zakresie przestrzegania przez agencję przepisów i wypełnienia obowiązku zawarcia pisemnej umowy pośrednictwa pracy oraz dokonać ewentualnego porównania warunków wskazanych w umowie pośrednictwa a warunków uzgodnionych przez agencję z zagranicznym pracodawcą.
– W opisywanym przez pana przypadku osoba skierowana może złożyć skargę do PIP, jednakże kontrola podjęta zostanie wyłącznie w zakresie kompetencji rzeczowej Państwowej Inspekcji Pracy. Skarga na holenderskiego pracodawcę powinna zostać przekazana do właściwej instytucji holenderskiej, tj. Inspectie SZW Ministerie van Sociale Zaken en Werkgelegenheid. Skarga może być złożona w języku polskim za pośrednictwem polskojęzycznego formularza on–line – przekazała nam Agata Kostyk–Lewandowska starszy inspektor pracy Okręgowy Inspektorat Pracy we Wrocławiu.
Agencji Otto Work Force zadaliśmy pytania e–mailem, prosząc o ustosunkowanie się do opóźnień w transporcie, lekceważeniu uwag p. Julii, nieodbieraniu i rozłączaniu jej telefonów, a także o standardy postępowania w przypadku choroby pracowników i ich pobytu w szpitalu. Firma nie odpowiedziała nam na żadne z pytań.
Mariusz Weidner
ja tam nie wiem, ale jak byłem z otto w nl to było dobrze. pieniądze zarobione i o to chodziło.
otto znam bo pracowalem. i kasa i godziny pracy byly ok. takze ja uwazam otto ze sa dobrym biurem
Komentarz został usunięty z powodu naruszenia regulaminu
Bilige Arbeit krewte
Ale niedziwie się że tak agencje traktują jak śmiecia i to co jest napisane to jest rzeczywistość agencje maja gdzieś tylko liczy się dlanich kasa
Standard. Widzę, że chociaż ja już od 15 lat (wow, jak ten czas leci) nie jeżdżę do Holandii, to nic kompletnie się nie zmieniło. Dalej mają nas za tanich, głupich roboli. :/