Myśliwy: Racibórz mam w sercu i dowodzie osobistym
O wzroście wydatków na oświatę, sukcesach i porażkach pracy w magistracie, niewdzięczności, hejcie oraz kondycji samorządu rozmawiamy z Robertem Myśliwym – dwukrotnym kandydatem na prezydenta oraz naczelnikiem wydziału edukacji, kultury i sportu w Urzędzie Miasta Racibórz (do 15 marca 2018 r.).
– Co z rosnącymi kosztami funkcjonowania oświaty?
– W naszym kraju każdy zna się na polityce, medycynie i oświacie. Każdy skończył jakąś szkołę, wie jak wygląda lekcja, ma dzieci w wieku szkolnym lub sąsiadkę nauczycielkę. Wielu wydaje się, że to wystarczy, by być specjalistą. Oświata to dosyć skomplikowana materia prawna i finansowa. Nie należy absolutyzować możliwości oszczędzania w niej. Zamknięcie przeciętnej szkoły to oszczędność na poziomie pół miliona złotych. Osiemdziesiąt procent kosztów funkcjonowania placówki oświatowej to koszty osobowe. Rocznie miasto wydaje 63,5 miliona. Tak więc wygaszenie placówki i przeniesienie dzieci do innej szkoły pociąga za sobą konieczność zwiększenia zatrudnienia w innym miejscu. Koszty oświaty rosną i rosnąć będą, bez względu na to jak się będzie nazywał prezydent, naczelnik, kurator czy minister. Taka jest polityka rządu. Na wydatki w oświacie wpływa nie tylko liczba dzieci i oddziałów, ale też zmieniająca się liczba godzin danego przedmiotu. W Raciborzu mamy wysoką średnią uczniów w klasach, 23 osoby na 25 możliwych. Minęły czasy, gdy w klasach było 35 uczniów. Dziś prawo na to nie pozwala. Na odchylenia w budżecie wpływają np. urlopy na poratowanie zdrowia, czy odprawy. Do tego mamy bardzo rozbudowaną pomoc psychologiczno-pedagogiczną: zajęcia logopedyczne, terapeutyczne, z rozwoju kompetencji, wsparcia psychologicznego... Mamy nauczycieli wspomagających lub realizujących nauczanie indywidualne w przypadkach coraz liczniejszych orzeczeń o niepełnosprawności. Koszty oświaty rosną, bo świadczymy usługi na wyższym poziomie. Dzisiaj dzieci mają lepsze możliwości rozwoju, niż w przeszłości. To nie są źle wydane pieniądze. To inwestycja i świadoma strategia rządu oraz z konieczności samorządu, bo za zmianą przepisów prawa nie idzie w dostatecznej mierze wzrost rządowej subwencji na oświatę. Mają z tym problem wszystkie gminy w Polsce.
– Na pierwszej w nowej kadencji sesji Rady Miasta Racibórz konieczne było przyjęcie uchwały przesuwającej środki na oświatę, bo zabrakłoby na grudniowe wypłaty dla nauczycieli. To nie wyglądało dobrze i spotkało się z konkretną reakcją nowego prezydenta Raciborza...
– W październiku ubiegłego roku, na podstawie planów finansowych placówek, zgłosiliśmy zapotrzebowanie o 2,7 mln wyższe od kwoty uchwalonej w grudniu 2017, w tegorocznym budżecie miasta. Już w styczniu było pewne, że zabraknie około 3 mln zł. W trakcie roku budżetowego pensja minimalna poszła w górę, nauczyciele otrzymali 5 proc. podwyżki, nastąpił wzrost płac dla administracji i obsługi. Każdy ww. fakt, biorąc pod uwagę liczbę pracowników, generował skutek finansowy liczony w setkach tysięcy złotych. Po połowie roku służby finansowe urzędu miały informację, że zabraknie ok. 4,7 mln zł. Na wrześniowej sesji rada miasta uchwaliła 3 mln w autopoprawce. W październiku sesji nie było. Liczono, że potrzebna kwota ostatecznie będzie mniejsza. Na prośbę skabnika Zespół Obsługi Placówek Oświatowych wyliczył brak: 1.620.000 zł. Nie ma tu żadnej sensacji, ani tajemnicy. To nie efekt „wieloletnich zaniedbań”, lecz świadomej polityki oświatowej i budżetowej miasta.
Ludzie
Dyrektor Powiatowego Centrum Sportu w Raciborzu