Skomplikowana procedura, niskie odszkodowania
Osoby, który doznały szkód w uprawach spowodowanych przez zwierzynę łowną nie mają powodów do zadowolenia.
Mało wniosków, bo odszkodowania małe?
Wniosek należy złożyć w formie papierowej. Dołączając do niego sporo załączników, m.in. fragment mapy ewidencyjnej, aktualny wypis z rejestru gruntów. Należy przy tym dochować terminów. Jeśli urząd uzna, że odszkodowania się należy, ma teoretycznie 30 dni na wypłacenie odszkodowania. - W praktyce jeśli odszkodowanie zostanie wypłacone w ciągu 2 miesięcy to jest to dobry wynik – mówi Dors. Każdą szkodę należy zgłaszać z osobna, co zupełnie nie spodobało się uczestnikom spotkania. - Do mnie dziki przychodzą co chwilę. Ja was wezwę, wy przyjedziecie, obejrzycie szkody, odjedziecie, a za 5 czy 10 dni dziki znów przyjdą – mówił jeden z uczestników spotkania. W dodatku niektórzy ludzie mają kiepskie doświadczenia w pozyskiwaniu odszkodowań. - Ja miałem straty na 14 arach łąk. Zgłoszenie wniosku o odszkodowanie kosztowało mnie 25 zł za mapy. A dostałem nieco ponad 130 zł odszkodowania. Nie kupię za to nawet trawy – opisał swoje doświadczenia inny uczestnik spotkania.
W 2018 r. urząd marszałkowski przyjął 314 zgłoszeń o odszkodowania. Pozytywnie rozpatrzono 172 wnioski. Wypłacono łącznie 374 tys. zł odszkodowań. Średnie odszkodowanie wynosiło więc około 2174 zł. 53 wnioski dotyczące szkód jesiennych i zimowych szacowane będą wiosną 2019 r. - Gdyby ludzie składali każdą szkodę, to tych nieco ponad 300 zgłoszeń o odszkodowania urząd marszałkowski miałby tylko z powiatów wodzisławskiego i raciborskiego – skwitował Marek Rybarz, apelując do uczestników spotkania, by ci mimo trudności, zgłaszali każdą wyrządzoną przez dziką zwierzynę szkodę.
(art)