Ksiądz Jan Szywalski: Obojętność religijna jest gorsza niż ateizm
- Rację miał biskup Nossol, gdy podczas dysputy o wierze prowadzonej kiedyś w Raciborzu, mówił: „Nie ma ludzi niewierzących; albo ktoś wierzy, że jest Bóg, albo wierzy, że wszystko powstało z niczego" - pisze ks. Jan Szywalski.
Zostaliśmy ochrzczeni jako małe dzieci z woli rodziców i na kredyt ich wiary. Przez lata dorastaliśmy, dojrzeliśmy i kiedyś nadszedł czas, gdy świadomie powiedzieliśmy swoje „tak” Bogu. Wierzę i chcę według wiary chrześcijańskiej żyć.
Bierzmowanie nazywamy sakramentem dojrzałości chrześcijańskiej, ono ma być momentem potwierdzenia, że moje życie chcę budować na chrystusowej skale, a nie na piasku. Bierzmowania udziela się młodym ludziom na progu wejścia w wiek dojrzały.
Bierzmowanie –sakrament dojrzałości chrześcijańskiej
Miałem zaszczyt kilka razy udzielić sakramentu bierzmowania w zastępstwie biskupa. Z wielki wzruszeniem wspominam bierzmowanie w kaplicy więziennej udzielone kilku młodym więźniom przygotowanym przez ich kapelana ks. Gajewskiego. Widać było w ich oczach, że chcą odmiany dotychczasowego życia, które ich zaprowadziło za kraty. Już to, że chcieli przyjąć ten sakrament, świadczyło o pragnieniu nawiązania relacji z Bogiem. Widocznie ją utracili, skoro zaniedbali przyjęcia bierzmowania będąc jeszcze na wolności. Nie wiem za co ich skazano, ale to, że otrzymali pozwolenie na pójście do kaplicy, świadczyło, że nie byli przestępcami wielkiego kalibru. Na pytania o wiarę odpowiedzieli stanowczym „wierzę!”; tak samo wyrzekali się wszystkiego złego. Mam nadzieję, że już są na wolności i na prawej drodze.
Powiedzieć Panu Bogu „tak”
Trudne jest przejście od wiary dziecięcej do wiary dojrzałej i świadomej. Jako dzieci chodziliśmy od kościoła, bo mama nakazała, albo dlatego, że szli koledzy i koleżanki. Przystąpiliśmy do I Komunii św., bo nas do niej prowadzono. Wykrzyczeliśmy nasze „wierzę!” przy kolejnym odnowieniu przyrzeczeń chrztu św.. Trudniej było później, gdy zmieniliśmy środowisko, zamieszkując np. w akademiku, albo pracując za granicą wśród ludzi obojętnych religijnie czy nawet kpiących z wiary. Albo gdy czytamy o grzechach duchownych, którzy dotychczas byli dla nas autorytetem, a ich słowo uważaliśmy za głos Boży. Przychodzi czas trudnej decyzji czy Chrystusowi zawierzyć swoje dorosłe życie czy też odejść od Kościoła…. Nadszedł czas dojrzałego potwierdzenia przyjętego chrztu i bierzmowania świadomą decyzją: „Tak Panie, Tobie zaufałem i wiem, że zawiedziony nie będę”.
Nasza wiara
Rację miał biskup Nossol, gdy podczas dysputy o wierze prowadzonej kiedyś w Raciborzu, mówił: „Nie ma ludzi niewierzących; albo ktoś wierzy, że jest Bóg, albo wierzy, że wszystko powstało z niczego”.
U podstaw naszego światopoglądu leżą pewne aksjomaty przyjęte na wiarę. One decydują o przyjętych wartościach i o moralności. Pan Jezus mówi, by budować życie na skale, a nie na piasku.
Niełatwy wybór
Wybór światopoglądu jest zależny od wielu czynników. Człowiek to nie zimny komputer, który rozważa obiektywnie za i przeciw istnieniu Boga, nawarstwia argumenty i przyciska enter. Wpływ na jego światopogląd oprócz argumentów rozumowych mają bieżące przeżycia, głosy innych ludzi, także to, co czytamy czy oglądamy w mediach. Zaś Bóg pozostawia człowieka wolnym w decyzji.
Wiara filozofów
Dla człowieka o umysłowości filozofa decydująca może być odpowiedź na pytanie o przyczynę istnienia świata. Filozof i matematyk Gottfried Leibniz ujął to w zwięzłym pytaniu: „Dlaczego istnieje raczej coś niż nic?”.
Dzisiaj fizycy widzą początek kosmosu w wielkim prawybuchu sprzed 13,8 miliarda lat. Co było przedtem lub kto ewentualnie stał u początku wszystkiego – nie wiemy. Podobnie ma się z pytaniem o początek życia czy o zaistnienie świadomości u człowieka.
Kalkulacja Pascala
Blaise Pascal rozpatrywał wiarę i niewiarę w Boga w wyważeniu zysku i strat. Kalkulował następująco: Jeśli człowiek wierzy w Boga, to w życiu doczesnym ma pewne straty na rzecz modlitwy i czynienia dobra, ale otrzymuje życie wieczne. Jeśli nie wierzy w Boga, to może wykorzystać życie doczesne w pełnych wymiarach, ale stracić może życie wieczne. Z tego Pascal wnioskował, że wiara bardziej się opłaca, ponieważ tracimy wprawdzie niecoś w życiu doczesnym, ale ono jest krótkie, a nagrodą może być życie wieczne.
„Wierzę, bo ty wierzysz”
Ks. Hlubek, ceniony duszpasterz akademicki, denerwował się, gdy na pytanie „dlaczego wierzysz?”, otrzymał odpowiedź: „bo ksiądz wierzy”. Cieszył się sporym autorytetem, ale uważał, że każdy powinien mieć własne przemyślenia na temat wiary.
Faktem jednak jest, że wielu powołuje się na autorytety innych i to w obu kierunkach: wiary i niewiary. „Wierzę, bo takimi są moi rodzice, nauczyciele czy inne cenione osoby”.
Pewna licealistka wyznała, że w „latach burzy”, podpatrywała swego księdza katechetę; lubiła go, ale też drażniła podstępnymi pytaniami, aż widziała go kiedyś klęczącego w pustym kościele na osobistej modlitwie. „Naprawdę, nie odgrywał widowiska przed ludźmi, ale rozmawiał z Tym, w którego wierzył”.
Niespodziane drogi wiary
Jak dziwne potrafią być motywy przyjęcia wiary chrześcijańskiej świadczy wspomnienie pewnego misjonarza z Afryki.
Do jego stacji misyjnej przyszli pewnego dnia wysłańcy szczepu z sąsiedniej wioski z prośbą, by pouczył ich o swojej wierze. Na pytanie, co ich skłoniło do tego, przypominali mu, że on, nie tak dawno, przejeżdżał konno przez ich wioskę. Był bardzo spragniony i prosił ich, by dali mu coś do picia. Podali mu garnek swojskiego piwa. Wychylił i prosił o jeszcze, następnie podziękował i pojechał dalej. Oni zaś patrzyli za nim pewni, że zaraz spadnie z konia. Nie spadł! „Ojcze, przekaż nam twoją wiarę, która daje tak mocną głowę”.
Kryzysy wiary
Ciekawe jest, że to, co mogłoby być przyczyną utraty wiary, np. nieszczęścia, uderzenia losowe, rzadko są powodem niewiary. Długie lata żyłem obok człowieka, którego los ciężko doświadczył: stracił w nieszczęśliwym wypadku swoją ukochaną żonę. Na pewno przeżywał kryzys, może wadził się z Bogiem, ale z biegiem czasu zobaczyłem, że z tej bolesnej próby wiara wyszła bardziej dojrzała.
Umocnienie w Duchu Świętym
Dziś nie tyle ateizm jest zagrożeniem wiary ile obojętność religijna. „Obyś był zimny albo gorący, ale ponieważ jesteś letni, wyrzucam cię z ust moich” (Ap 3,16). Narzeczony zagadnięty na nauce przedślubnej o swą wiarę, odpowiedział zdenerwowany: „Szczerze mówiąc, więcej martwi mnie zepsuty gaźnik auta, niż sprawa Boga”.
Drugim powodem odejścia od Kościoła jest instynkt stadny: „Wszyscy tak robią”. Widać to głównie u młodych. Rówieśnicy przestali chodzić do kościoła – ja też. Strach, by nie być wyśmianym lub odstawionym od grupy.
Wierna większość
Dla wielu wiara jest oczywistością. Może nie tyle o Bogu rozumujemy i filozofujemy, ile Go czujemy i też … potrzebujemy. Człowiek to nie tylko intelekt, ale posiada też uczucia, ma nie tylko mózg, ale i serce. Bywa, że wprost wyczuwa, że jest Ktoś, który nad nim czuwa. Przeżywamy wprawdzie wątpliwości i kryzysy wiary, zwłaszcza w chwilach bolesnych prób, aby później tym mocniej przylgnąć do Boga i Chrystusa.
Zwłaszcza wśród starszych ludzi jest bardzo mało niewierzących; upokorzeni przez niepowodzenia, zranieni w walce z przeciwnościami, po różnych pomyłkach i rozczarowaniach, zawinęli do bezpiecznego portu ufnej wiary.
„Panie, do kogo pójdziemy, Ty masz słowa żywota”.
(J 6,68)
ks. Jan Szywalski
Komentarz został usunięty z powodu naruszenia regulaminu