Ta wystawa jest absolutnie bezcenna
Z Elizą Ptaszyńską, kurator wystawy „Kossakowie”, rozmawiamy o romantycznych korzeniach malarstwa Juliusza i Wojciecha Kossaków, zamiłowaniu do historii Polski oraz Kresów, a także o tym, co można byłoby kupić za prezentowane w Raciborzu obrazy.
– Kossakowie zawitali do Raciborza. Czym ta wystawa wyróżnia się na tle twórczości Juliusza i Wojciecha Kossaków, którą możemy oglądać i podziwiać w muzeach?
– Tutaj pokazujemy tylko dzieła z kolekcji prywatnych. To jedyna okazja żeby zobaczyć coś, co na co dzień jest niedostępne.
– Na co szczególnie warto zwrócić uwagę podczas oglądania wystawy?
– Powiem o tych obrazach, które otwierają wystawę. Wchodzimy i na wprost mamy zaprezentowane dwie prace batalistyczne – pracę Juliusza i pracę Wojciecha. Pierwszy obraz to „Łubieński pod Wagram”. Wspaniała akwarela dużych rozmiarów. Proszę o zwrócenie uwagi na samą technikę, która jest bardzo trudna, wymagająca i dowodzi absolutnego mistrzostwa Juliusza Kossaka. Druga praca jest również batalistyczna. To „Artyleria w odwrocie”, fragment panoramy „Berezyna” Wojciecha Kossaka. Bardzo charakterystyczna dla twórczości Wojciecha, bo odwołuje się do wielkiej epopei napoleońskiej, a to był jego ulubiony temat jeśli chodzi o malarstwo historyczno-batalistyczne. Jest to też odwołanie do polskiej historii, bo Polacy również brali udział w tej epopei.
W obu przypadkach jest to absolutne malarstwo romantyczne. Juliusz był wielkim kontynuatorem tej tradycji, natomiast Wojciech w głębi duszy także był romantykiem. Na obu obrazach nie ma znoju, krwi i śmierci, jest natomiast patos, apoteoza walki, uniesienie.
– Który z prezentowanych tutaj obrazów lubi pani szczególnie?
– Moją ulubioną pracą jest „Stadnina u wodopoju”. Wspaniała kresowa kompozycja. Juliusz Kossak jako młody człowiek spędził na na Kresach kilka lat. Stamtąd wywodzi się jego talent. Tam zbudował siebie jako osobowość artystyczną – w tych stepowych krajobrazach, w kulturze sarmackiej i pamięci o wielkiej przeszłości Polski XVII i XVIII wieku. Są tu konie, które są najlepszym symbolem jego malarstwa, bo trudno znaleźć pracę Juliusza bez koni.
– Na wystawie mamy więcej Juliusza czy Wojciecha?
– Twórczość Juliusza jest tutaj prezentowana lepiej – szerzej. Była też bardziej jednorodna. Mamy tutaj cały przekrój jego twórczości, natomiast jeśli chodzi o Wojciecha to tylko wybrane motywy. Wojciech był malarzem batalistycznym, ale także portrecistą. Malował europejską i polską socjetę. Malował też bardzo dużo autoportretów. To był wyraz ducha czasów, które w centrum zainteresowania stawiały samego artystę. Mamy tutaj autoportret Wojciech, ale nie mamy portretu. Jest malarstwo historyczne, batalistyczne, ale brakuje wszystkich tematów. Jest epopeja napoleońska oraz kilka scen z życia żołnierskiego, czasów napoleońskich...
– Wyobraźnię ludzi rozpala nie tylko wzniosła sztuka, ale też przyziemny pieniądz. Często słyszy się o bajońskich sumach, które miłośnicy sztuki płacą za nabycie tego czy innego dzieła. Jak jest w przypadku tej wystawy?
– Na sztukę nie ma ceny. Jest ona warta tyle, ile ktoś chce za nią zapłacić. Jeśli ktoś chce mieć jakiś konkretny obraz, bo jest on dla niego najpiękniejszy, to pójdzie bardzo daleko jeśli chodzi o wydatki. Tutaj jest wiele prac bardziej dostępnych, ale jako całość ta wystawa jest absolutnie bezcenna. Szczególnie jeśli mowa o twórczości Juliusza. Prezentowane są tutaj jego najcenniejsze prace klasy absolutnie muzealnej. „Łubieński pod Wagram”, „Stadnina u wodopoju”, ilustracje do „Ogniem i Mieczem”... Nie chcę podawać kwot, ale na pewno kilka willi można byłoby za nie kupić.
Wywiad przeprowadził Wojtek Żołneczko
Wystawa „Kossakowie” zostanie w Raciborzu do 29 czerwca 2019 roku. Od kwietnia, w weekendy, będą ją mogli zwiedzać bezpłatnie wszyscy chętni. Ale już teraz, w dni powszednie, organizatorzy zapraszają grupy i szkoły na lekcje muzealne. W sprawie organizacji grupowego zwiedzania, organizatorzy proszą o kontakt pod adresem: kossakowie@fundacjarafako.com.pl
W galerii publikujemy zdjęcia z wernisażu wystawy, który zorganizowano 9 marca 2019 r.
Wojciech Kossak większość swoich dzieł wyprodukował przy pomocy uczniów i wiecznie narąbanego synalka Jerzego pseudo KOKO
Juliusz był dobrym akwarelistą ale byli lepsi.
to zadęcie w ten narodowy kossakowy nastrój -jest śmieszne .Wojciech malował temu kto więcej zapłacił,nienawidził sztuki mu współczesnej ( tych owoców,śledzi na talerzu itp) -jednym słowem wtórny filister. ale zjawisko ciekawe.