Marek Kurpis: Wiele osób po zawodówce odniosło sukces
O przygotowaniach na przyjęcie "podwójnego rocznika" do szkół średnich, zaletach kształcenia zawodowego, nie zawsze w pełni przemyślanych i zrozumiałych wyborach młodzieży oraz planowanych przyjęciach nauczycieli rozmawiamy z wicestarostą Markiem Kurpisem.
- Od kilku lat jako władze powiatu regulujecie nabór do szkół średnich, tak aby tylko część uczniów szła do liceów, a reszta kontynuowała naukę w szkołach technicznych - branżówkach i technikach. Czy zamierzacie to kontynuować?
- Tak, chcielibyśmy, aby obok stabilnego naboru w liceach, a także bardzo dużego zainteresowania kierunkami w technikach, jeszcze więcej uczniów wybierało szkoły branżowe, gdyż zapotrzebowanie na takich pracowników zgłaszają nam pracodawcy. Największym problemem pozostaje kwestia promowania szkolnictwa branżowego. Zauważamy sytuację, w której 25-30 uczniów już po pierwszym semestrze pierwszej klasy nie radzi sobie w technikach i dopiero wówczas wybiera szkołę branżową. Wtedy, ze względów organizacyjnych, nie zawsze mogą przenieść się na kierunek, który im najbardziej odpowiada. Dlatego kluczową sprawą jest wskazanie osobom, które chcą się kształcić w kierunku technicznym - czy to w technikum czy w szkole branżowej - aby mocno zastanowiły się nad wyborem w pierwszej kolejności może właśnie szkoły branżowej.
- Jakie są zalety dania pierwszeństwa szkole branżowej?
- Technikum daje dobre podstawy przygotowania teoretycznego, ale branżówka, ze względu na bezpośredni kontakt z pracodawcami, daje lepsze podstawy praktyczne. Uczeń wybierając trzyletnią szkołę branżową pierwszego stopnia, może następnie kontynuować naukę w dwuletniej szkole branżowej drugiego stopnia, gdzie zdobędzie tytuł technika i zda maturę. Po pięciu latach szkoły jest jednocześnie pracownikiem z doświadczeniem zawodowym, ma do tego maturę i może kontynuować pracę, mając pięć lat stażu pracy, co przekłada się na wynagrodzenie, gdyż kodeks pracy mówi wyraźnie, że po pięciu latach pracy należy się wysługa lat. Może też otworzyć własny biznes czy też iść na studia. To warto rozważyć, bo na terenie powiatu raciborskiego i całego regionu jest wiele osób, które odniosły sukces, kończąc szkołę zawodową. Dzisiaj zatrudniają po kilkanaście czy kilkadziesiąt osób.
- Można zachwalać szkolnictwo zawodowe, ale młodzież często i tak zrobi swoje...
- Młodzi nie zawsze do końca świadomie wybierają kierunek zawodowy. Dlatego kluczową kwestią jest zrobić wszystko, żeby młody człowiek przemyślał i głęboko się zastanowił do jakiej szkoły zamierza pójść, jaki to będzie miało wpływ na jego przyszłość, jaki ma pomysł na siebie.
- To o czym Pan mówi widać też w barometrze zawodów*, gdzie mamy do czynienia z profesjami, które od lat są w naszym powiecie deficytowe, a młodzi ludzie nie decydują się na ich wyuczenie...
- Na szczęście na dwadzieścia kilka kierunków, które mamy w swojej ofercie, nie otwieramy dwóch lub trzech rocznie. Nie potrafimy zrobić naboru na krawca, podczas gdy jest taka potrzeba jeśli chodzi o firmy Rameta czy Jedność. Nie otwieramy technika fryzjerstwa, ale za to za każdym razem mamy pełny oddział fryzjerski w branżówce. Choć analiza losów absolwentów wykazuje, że absolwenci fryzjerstwa z jednej strony nie zawsze znajdują zatrudnienie w tym zawodzie, ale też z drugiej nie są osobami bezrobotnymi. Z jakiś powodów wybierają ten kierunek, a następnie robią kursy pokrewne i odnajdują się na rynku pracy.
- Z czego to może wynikać?
- Nie mamy problemów z otwarciem klasy fryzjerskiej, to samo dotyczy gastronomii. Co roku obserwujemy stabilne nabory na ten kierunek, co pewnie wynika z renomy tych oddziałów, ale pewnie też zakorzenionego w powiecie raciborskim etosu pracy w tej branży, a także popularności telewizyjnych programów kulinarnych. Liczymy, że otwarcie nowych pracowni zawodowych będzie miało przełożenie również na inne kierunki kształcenia...
Ludzie
Etatowy Członek Zarządu Powiatu Raciborskiego