Studniówka Grzegorza Swobody. Starosta stawia na grę zespołową
Z włodarzem powiatu raciborskiego porozmawialiśmy o tym, na czym koncentrował się w ciągu pierwszych miesięcy swojej pracy. W marcu minęła jego „studniówka”. Grzegorz Swoboda mówi nam m.in. o tym jak chce przełamać stereotyp o zbędnej roli powiatów; o szacunku dla opozycji i jak będzie pilnował, by remont ul. Kościuszki przebiegał sprawnie.
– Wcześniej pracował pan w roli zastępcy wójta, zajmując się określonymi działami. Teraz to pan jest kojarzony jako odpowiedzialny za wszystko co firmuje Powiat Raciborski. Jak pan sobie radzi z taką rolą?
– Przede wszystkim czuję ciężar odpowiedzialności. Cały powiat to znacznie szersze pole do działania niż jedna gmina, dlatego muszę mieć szerokie spektrum spojrzenia. Mam dobre doświadczenie w pracy u boku wójta Grzegorza Utrackiego, ale mam również swoją własną wizję pracy na stanowisku starosty. Mamy w zarządzie podział kompetencji wśród poszczególnych osób, ale chciałbym zawsze być zorientowanym we wszystkich sprawach starostwa i powiatu. Myślę, że to jest ważne, żeby starosta w każdej sprawie zawsze „trzymał rękę na pulsie”.
– Kiedy widzę jak pan w kuluarach rozmawia z szefową klubu PiS Katarzyną Dutkiewicz, to trudno o skojarzenia, że jesteście państwo politycznymi konkurentami.
– Uczciwie trzeba powiedzieć, że jeżeli z ust radnych opozycji, a zwłaszcza pani Dutkiewicz, padają słowa krytyki, to jest to zawsze czynione w sposób kulturalny i merytoryczny. I nawet jeśli moja ocena danej sprawy jest inna, to nie dostrzegam w drugiej stronie złośliwości, a wręcz przeciwnie – jestem przekonany, że też im zależy na wspólnym dobru, różnimy się tylko oceną. Trudno, żeby było inaczej. Żyjemy w demokracji, więc mamy prawo się różnić. Wiem, że takie stanowisko może dziwić, bo „typowa” opozycja zawsze i wszędzie powinna krytykować rządzących, a rządzący powinni się tym samym odwzajemniać. Tylko do czego to prowadzi? Jestem dumny, że w radzie powiatu merytoryka dominuje nad „politykierstwem” – zresztą tak już było w poprzednich kadencjach. Zdarzały się czasami występy „harcowników”, ale zdecydowanie częściej dominowała dyskusja – czasami twarda, ale zawsze uczciwa i merytoryczna. Przecież samorząd to powinno być ścieranie się różnych poglądów i dyskusja, prowadzące do wypracowania jak najlepszych rozwiązań. Daje to komfort rządzenia i działania, jeżeli wiem, że efekty mojej pracy będą oceniane merytorycznie, a nie politycznie. Zresztą na tym zyskuje również opozycja, bo ma realny wpływ na to, co się dzieje – i nie mam tutaj na myśli tylko stanowisk, które piastują w radzie powiatu, ale również realnego wpływu poprzez zgłaszane sprawy i wnioski. Bardzo dobrze układa mi się współpraca z wszystkimi włodarzami gmin oraz z członkiem zarządu województwa raciborzaninem Michałem Wosiem. Wiem, że mamy w osobie marszałka Wosia duże wsparcie w Katowicach, bo dostrzega on problemy naszego powiatu i ma plany na ich realizację.
– Ruszył remont ulicy Kościuszki. To będzie pana pierwsza wizytówka w oczach mieszkańców powiatu. Ten remont rodził się w bólach, a utrudnienia wkurzą niejednego kierowcę. Szykuje się pan do roli głównego nadzorcy tych prac?
– Faktycznie ta sprawa przed rokiem była problemem. Okazało sie, że oszacowany budżet zadania był za mały w stosunku do realnych kosztów, które zostały przedstawione w trakcie przetargu. Ówczesny zarząd podjął słuszną decyzję o unieważnieniu przetargu oraz rezygnacji z zadania, bo wkład własny byłby zbyt wysoki. Poprawili projekt i ponownie uzyskał on wysokie dofinansowanie w rządowym konkursie. Zorganizowaliśmy w miarę szybko przetarg i dzisiaj już realizujemy inwestycję. Wygrała doświadczona firma Domax z Boronowa (woj. śląskie). W ubiegłym roku roku zrealizowała z sukcesem na terenie województwa śląskiego oraz Opolszczyzny kilkanaście dużych inwestycji drogowych. Mają odpowiednie zasoby ludzkie i park maszynowy. Kwota inwestycji to prawie 7 milionów złotych, a jej zakończenie planowane w połowie września tego roku. Mamy profesjonalny nadzór nad zadaniem, ale jako starosta będę się starał, żeby osobiście również doglądać postępu prac – nie od dziś wiadomo, że „pańskie oko konia tuczy”.
– Na przełomie roku dużym echem odbiła się likwidacja placówek terapeutyczno-opiekuńczych dla dzieci w Samborowicach i Cyprzanowie. Jaka była w tym rola powiatu?
– Nie braliśmy udziału w likwidacji tych placówek. Nasza rola ograniczyła się do podjęcia błyskawicznej misji ratunkowej. Zamknięcie pod koniec grudnia tych placówek, które podlegały samorządowi wojewódzkiemu, odbiło się dużym echem wśród lokalnego społeczeństwa. Ludzie nie potrafili zrozumieć, jak można w środku roku szkolnego, w okresie świąt Bożego Narodzenia zabierać dzieci – już i tak dotknięte przez los – z miejsc, w których dobrze funkcjonowały przez ostatnie 5 lat. Dlatego mocno zaangażowaliśmy się w sprawę i pomogliśmy na tyle, ile było można. Od początku lutego funkcjonuje już placówka w Cyprzanowie, w najbliższej przyszłości powinna również funkcjonować placówka w Samborowicach. Sytuacja była bardzo trudna, dlatego tym bardziej się cieszę, że we współpracy z gminą Pietrowice Wielkie doprowadziliśmy sprawę do szczęśliwego zakończenia, zadając tym samym kłam twierdzeniu, że urzędnicy kierują się tylko bezdusznymi przepisami i nie są wrażliwi na ludzkie potrzeby. Przeżywałem to dokładnie tak samo jak osoby bezpośrednio zaangażowane w sprawę.
Ludzie
Starosta Raciborski