W centrum miasta mieszkają jak za króla Ćwieczka
Czteroosobowa rodzina mieszka w samym centrum Radlina. Bez kanalizacji, ciepłej wody i ogrzewania z sieci. Dodatkowo boryka się z arogancją kolejnych zarządców budynku, którzy są głusi na jakikolwiek prośby o poprawę sytuacji.
Pani Wioleta Przybyłek, jej mąż oraz dwójka synów mieszkają od 15 lat w jednym z familoków przy ul. Korfantego w Radlinie. Mieszkanie wynajmują obecnie od Administracji Zasobów Mieszkaniowych Spółki Restrukturyzacji Kopalń. - Warunki, w których dane nam jest mieszkać, nie przystają na XXI wiek. Urągają nawet standardom XIX wieku - mówi wprost radlinianka. - Ciężko jest tutaj żyć, ale jeszcze gorsze jest zachowanie w stosunku do nas kolejnych właścicieli budynku - dodaje rozżalona.
Wykonali generalny remont
Kiedy 15 lat temu rodzina Przybyłków wprowadzała się do mieszkania przy ul. Korfantego, musiała kapitalnie go wyremontować. - Jego stan techniczny był fatalny. Budynek był nieogrzewany, dlatego w mieszkaniu był grzyb - wspomina pani Wioleta. Wraz z mężem położyli nowe tynki i okładziny na ścianach, wymienili również sfatygowane podłogi i ponad stuletnie nieszczelne okna. - Zlikwidowaliśmy rozwalony i nienadający się do ogrzewania piec kaflowy. W zamian założyliśmy centralne ogrzewanie, a w piwnicy postawiliśmy piec węglowy. Przenieśliśmy też łazienkę z korytarza do środka mieszkania - wylicza radlinianka. Dodaje, że wraz z rodziną zadbała również o plac przed budynkiem. W miejsce zachwaszczonego i zanieczyszczonego podwórka powstał ogródek, w którym można usiąść i odpocząć. - Wszystkie prace sporo nas kosztowały, ale chcieliśmy mieszkać w przyjaznym, ciepłym i przytulnym miejscu. Dlatego zdecydowaliśmy się na wykonanie generalnego remontu - tłumaczy pani Wioleta.
Bez kanalizacji i ciepłej wody
Elewacja ponad 100-letniego budynku się sypie, a dziury w jego ścianach z dnia na dzień są coraz większe. Drewniane schody prowadzące na piętro są tak zbudowane, że pokonanie ich stanowi nie lada wyzwanie nie tylko dla osoby starszej. Jednak - jak podkreśla pani Wioleta - nie wygląd zewnętrzny budynku, czy stan klatki schodowej są najgorsze. - Mieszkamy praktycznie w samym centrum miasta, przy głównej drodze, a nie mamy kanalizacji, ciepłej wody i ogrzewania z sieci - mówi. W efekcie rodzina skazana jest na grzanie wody grzałką, przygotowywanie ciepłych posiłków za pomocą butli gazowych a nieczystości odprowadzane są do szamba zlokalizowanego przed budynkiem. I tutaj jest kolejny problem. - Od 7 lat mamy otwarte i niezabezpieczone szambo. Stwarza to olbrzymie niebezpieczeństwo dla mnie, dla mojego męża i naszych dzieci. Wystarczy, że ktoś się potknie, wpadnie do niego i tragedia gotowa - zauważa. - Szambo co chwilę się zatyka i wylewa na trawnik i do piwnic. Zapach wokół domu z tego powodu też nie jest najlepszy. Co tu dużo mówić, po prostu śmierdzi - mówi wprost radlinianka.