Krystian Haas: jest parę rodzynek w naszym filmowym cieście
Szef kina Bałtyk i pomysłodawca Klubu Konesera zachęca do oglądania ambitnego repertuaru na wtorkowych seansach o godz. 20.00. Kino znów sprzedało ponad 220 karnetów i wskutek zainteresowania musi limitować ich liczbę na kwartał.
– Wiosną do kina chodzi się rzadziej, bo robi się ciepło i ludzie wolą spędzać czas np. na spacerach lub pracach ogrodowych. Jednak Klub Konesera znów chwali się liczną widownią na najbliższe trzy miesiące. Pewnie to znowu cieszy?
– Odnotowaliśmy nasz kolejny rekord w klubie, bo porównując kwartały wstecz, nie mieliśmy jeszcze aż tak dużego zainteresowania karnetami o tej porze. Będzie ich pewnie jeszcze w tym tygodniu znacznie ponad 220. Musimy zatrzymać ich sprzedaż na poziomie 290 aby ludzie „z ulicy” też mieli szansę obejrzeć filmy w ramach klubu. Nie ukrywam, że to powód do satysfakcji, być może najważniejszej na tym etapie mojej kariery zawodowej. Aż dziw bierze, że klub ma już 10,5 roku, bo tak szybko przeminął czas gdy zaczynaliśmy w kinie oferować wtorki z ambitnym, choć nie zawsze tylko takim, kinem.
– Tych rekordów klubowi nie brakuje, zwłaszcza w kontekście ubiegłego roku, prawda?
– W 2018 roku klubowiczów było ogółem 10 tys. To oznacza, że stanowią jedną szóstą wszystkich widzów kina w ciągu roku. W dodatku są to widzowie, którzy przychodzą do Bałtyku bardzo świadomie, wiedzą, co chcą oglądać, bo klub prezentuje zestaw nie dla każdego. Tymczasem od lat nie ma problemu z frekwencją, o karnety jest kupującym coraz trudniej jeśli zawczasu się nie zaopatrzą. Przypomnę, że nawet w czasie wakacyjnym, najtrudniejszym sezonie w roku dla branży kinowej, my mieliśmy w klubie sprzedanych 160 karnetów na dwa miesiące, a pamiętam, że początkowo myślałem o wakacyjnej przerwie dla klubu.
– Na jakie propozycje z rozpoczętego kwartału zwróci pan widzom szczególną uwagę?
– Przyznam, że sam się szczególnie nastawiam na parę tytułów. To będą takie rodzynki w przepysznym cieście dla smakoszy dobrego kina. Nie można przeoczyć obsypanego Oscarami filmu „Green Book”. Był już w regularnym repertuarze naszego kina, nie miał wtedy zbyt dobrych wyników, ale klubowicze wolą zaczekać na swój wtorkowy seans. Sądzę, że klubowicze będą zadowoleni z obejrzenia polskiego obrazu z Urszulą Grabowską, która była w „Bałtyku”. To film „Wspomnienie lata” grany premierowo w Raciborzu, a teraz powracający na nasz ekran. Widziało go wówczas niewiele osób i cieszę się, że zobaczą kolejne, bo to wartościowa pozycja. Przyznam, że był pomysł, aby twórcy filmu przyjechali na seans klubowy, ale upadł z przyczyn organizacyjnych. Smakowity dla miłośników historii powinien być seans „Marii Królowej Szkocji”. Polecam także „Kafarnaum”. Kto go widział, z mojej branży, ten chwali, a np. katowickie kina należące do Silesia Film zebrały z jego seansów świetne recenzje. Na koniec pojawią się japońskie „Złodziejaszki”. Twórczyni tego obrazu nakręciła wcześniej „Moją starszą siostrę”, film, który bardzo mi się podobał i liczę, że kolejnym jej dziełem też się zachwycę.
Pytał Mariusz Weidner