Niemiecki obóz dla Żydów w Raciborzu, czyli „ludzie muszą być tropieni, by mieli chęć do śmierci”
Mieszkaniec Płoni Paweł Morawiec w czasie wojny powracał pewnego razu z pola na wozie wypełnionym burakami. Na jego drodze znalazła się grupa eskortowanych więźniów żydowskich. Gdy ich mijał, wygłodniali ludzie rzucili się na buraki i łapczywie zaczęli je jeść. Eskortujący ich żołnierz odbezpieczył karabin i wymierzył go w stronę Żydów, strzały jednak nie padły - pisze historyk Beno Benczew.
Próba śledztwa
W PRL sprawą obozu zainteresowano się dosyć późno, bo w latach 60. Milicja Obywatelska z Raciborza prowadziła czynności wyjaśniające, w ramach których przepytano wstępnie kilka osób. Sprawę prowadził kapral Józef Matyszczuk z sekcji kryminalnej, który informował o ustaleniach swego przełożonego – zastępcę komendanta MO miasta i powiatu raciborskiego porucznika Bronisława Kowalewskiego, a ten Okręgową Komisję Badającą Zbrodnie Hitlerowskie w Polsce. Dzięki temu znamy dzisiaj przynajmniej te szczątkowe relacje świadków. Jednak wydaje się, że podjęte oficjalne działania prowadzone były dosyć pobieżnie i nie przywiązywano do nich należytej wagi. Ostatecznie wybrane osoby zostały przesłuchane przez prokuratora Joachima Janika, dochodzenie utknęło jednak w ślepym zaułku wobec szczątkowych i często tylko fragmentarycznych informacji. Brakowało dokumentów, na podstawie których można by ustalić szczegółowe dane oraz wskazać osoby ponoszące odpowiedzialność za powołanie i prowadzenie obozu na Płoni.
Postscriptum?
Na podstawie relacji świadków możemy stwierdzić, że na Płoni istniał odizolowany i nadzorowany niemiecki obóz – komando pracy liczące około 100 więźniów, którzy pochodzili z Francji, Belgii i Holandii, być może wśród nich było kilku obywateli polskich. Żydzi byli nieludzko traktowani, głodzeni, bici, zmuszani do niewolniczej pracy ponad siły, byli też pozbawieni podstawowych praw, w tym opieki lekarskiej. Prawdopodobnie niektórzy z nich zmarli, brak jednak danych o zgonach w obozie i miejscu ewentualnych pochówków. Istnieje jednak możliwość, że niedługo poznamy kolejny fragment tej historii.
Natrafiono bowiem na listy transportowe Żydów przewiezionych z Belgii i Holandii na teren Śląska. W 1942 roku, między 26 sierpnia a 12 grudnia, Niemcy wysłali do Auschwitz 39 transportów kolejowych z Żydami z Holandii i Belgii. Po drodze, na stacji Koźle, 9600 mężczyzn zostało wybranych przez Organisation Schmelt i skierowanych do pracy do różnych obozów na terenie Śląska, jednym z nich był obóz w Ratibor.
Temat podjęli badacze z Holandii i w kwietniu mają przyjechać do Raciborza, by na miejscu zobaczyć miejsce po obozie i skonfrontować pozyskane wiadomości. Jak tylko poznamy nowe szczegóły przedstawimy je naszym czytelnikom.
Beno Benczew
Bestialstwo nie ominelo naszego Raciborza. ....bardzo smutne. .
obóz znajdował się pomiędzy budynkiem po byłej psiarni a terenem Przedsiębiorstwa Komunalnego.
Do dziś jest tam tylko łąka
tę relacje znam z ust mojej już nieżyjącej Omy.