Szlachetni łowcy złomu
Radny powiatowy i wychowawca poprawczaka Szymon Bolik każdego roku realizuje zbiórkę złomu z posesji w sołectwach ziemi pietrowickiej. Akcję przeprowadza z wychowankami zakładu poprawczego. O tym jak poszło mu w wiosennej edycji „Złomiady” rozmawiał z nim Mariusz Weidner.
– W tym roku przeprowadził pan kolejną Złomiadę, czyli zbiórkę złomu, akcję pańskiego pomysłu. Zanim się nią zajmiemy, proszę przypomnieć jakim efektem skończyła się wcześniejsza zbiórka?
– Poprzednia Złomiada w Krowiarkach i Amandowie miała miejsce jesienią 2017 roku. Zebraliśmy wtedy 4600 kg złomu, co przełożyło się w sklupie na kwotę 2200 zł.
– Jak przebiegła tegoroczna akcja zbiórki złomu?
– Oficjalnie zacząć mieliśmy o godzinie 9.00, ale już od godz. 7.30 trwały przygotowania czyli mycie traktora, oklejanie go logiem Złomiady, wyjazd po przyczepę do pana Tomasza Fieglera, któremu bardzo dziękujemy za wsparcie, a następnie odwiedziny u pani Stosiek, która miała dla nas specjalne dary, o czym jeszcze opowiem. Wyruszyliśmy punktualnie o 9.00 i wtedy zaczęło się szaleństwo telefoniczne. Co chwila ktoś dzwonił, by przypomnieć o sobie. Ludzie pytali dlaczego nas jeszcze nie ma, gdzie teraz jesteśmy. Bo oni mają jakieś specjalne odpady, które trzeba wydobyć z piwnic lub szop.
– Wiosenne porządki w szczytnym celu. Skoro zainteresowanie wzrosło to czy podołaliście „zamówieniom”?
– Muszę przyznać, że ilość złomu nas przytłoczyła, ale trzeba było zachować zimną krew i nie spieszyć się, bo wtedy łatwo o wypadek. „Złomnica” pana Ficonia w Makowie czynna miała być do godziny 13.00, ale dzięki uprzejmości właściciela udało się nam oddać ostatnią, czwartą przyczepę już po godz. 14.00. Oczywiście nie zdołaliśmy zebrać tego dnia wszystkiego, co nam oferowano. Pół tony pozbierałem na przyczepkę jeszcze w poniedziałek rano. Mieszkańcy Krowiarek nie wybaczyliby mi, gdybym cokolwiek zostawił.
– Czy „łowcy złomu” byli ci sami co przed rokiem?
– Zbieracze byli inni. Staram się za każdym razem angażować w tę akcję innych podopiecznych ośrodka. Nie ukrywajmy, że jest to dla nich nie lada atrakcja. Interakcje z mieszkańcami są bezcenną próbą procesu wychowawczego jakiemu ich poddajemy. Dopiero rzuceni na głęboką wodę są w stanie się sprawdzić. Zbieracz złomu musi umieć rozmawiać ze wszystkimi o wszystkim. Tematyka jest szeroka, od ciąży u jamnika czy hodowli pszczół po kwestie różnic kulturowych między mieszkańcami poszczególnych regionów na Śląsku.
– Czy po tegorocznej „Złomiadzie” pozostaną jakieś szczególne wspomnienia?
– Zawsze cieszy nas, gdy ładując złom pod posesją towarzyszą nam darczyńcy. To miłe, kiedy słyszy się tyle dobrych słów pod naszym adresem. Najbardziej jednak w pamięć zapadła mi pani Stosiek. Jej mąż Karol zmarł w minionym roku. Już miesiąc przed „Złomiadą” poprosiła mnie, bym zajrzał na jej podwórko i ocenił, czy możliwe będzie zabranie starego pługa, kultywatora i siewnika. Muszę przyznać, że nawet jeśli oceniłbym ten stan jako przekraczający nasze możliwości to nie mógłbym jej odmówić. Przyjechaliśmy zatem i z niemałym trudem załadowaliśmy ten pług i kultywator, ale siewnika nie byliśmy w stanie ruszyć. Zapięliśmy go więc za przyczepę i polnymi drogami pognaliśmy do Makowa. Mam nadzieję, że nie złamaliśmy żadnego przepisu ruchu drogowego, a nawet jeśli... to było warto. Wzruszające było to w jaki sposób ta pani rozstawała się z dobytkiem jej męża. Refleksje pozostawię dla siebie. Moi pomocnicy też to widzieli.
– Regularnie organizuje pan „Złomiadę” na terenie gminy, z której się wywodzi. Co z pozostałą częścią powiatu raciborskiego? Namawiał pan innych by poszli pańskim śladem.
– Poza Gminą Pietrowice Wielkie, gdzie „Złomiada” odbyła się w kilku miejscowościach, wiem, że takie zbiórki mają miejsce w Gamowie i Jankowicach. Tam zbierają złom w OSP. Bardzo mnie cieszy, że ten pomysł się u nich przyjął. Liczę ciągle na to, że i inne miejscowości odkryją niebywałą moc drzemiącą w złomie i same poprowadzą taką akcję u siebie.
Ludzie
Radny Powiatu Raciborskiego
pisowi już dziękujemy.