Mieszkańcy Wilchw boją się, że składowisko ktoś podpali
Wśród mieszkańców Wilchw w Wodzisławiu Śląskim zapanował niepokój. Sortownia działająca na terenie po KWK 1 Maja chce rozszerzyć swoją działalność. Tuż obok może powstać instalacja do kompostowania odpadów zielonych. Ludzie boją się, bo już teraz mają uwagi co do funkcjonowania sortowni. - Teren nie jest odpowiednio ogrodzony, każdy może dostać się do środka - wskazują. To nie koniec zastrzeżeń ze strony mieszkańców.
Na terenie po KWK 1 Maja na Wilchwach działa sortownia odpadów. Mieszkańcy dowiedzieli się, że przedsiębiorstwo ma plany, by poszerzyć swoją działalność. - Dotarły do nas informacje, że firma Eko-Glob złożyła wniosek o rozszerzenie działalności o linię do utylizacji odpadów biodegradowalnych. W dużym uproszczeniu - o duży kompostownik - mówi Mariusz Blazy, mieszkaniec Wilchw i jednocześnie miejski radny.
Radny Mariusz Blazy poruszył niepokojący mieszkańców temat na sesji rady miasta. Chciał poznać jak najwięcej szczegółów. Okazuje się, że firma planuję budowę instalacji do przetwarzania biologicznego, która ma być uzupełnieniem istniejącego ciągu technologicznego. Nowa cześć do biologicznego przetwarzania odpadów ma składać się z modułów (boksów) do tak zwanej intensywnej stabilizacji oraz z placu dojrzewania i z infrastruktury towarzyszącej. Docelowo planowana jest budowa 8 boksów o łącznej mocy przerobowej około 25 tys. ton odpadów rocznie.
Śmietnisko
Ktoś może stwierdzić - przecież tego rodzaju instalacje jak sortownie czy kompostownie gdzieś muszą powstawać. A teren po KWK 1 Maja jest w pewnym oddaleniu od domostw. Ale jest problem. Otóż gdy mieszkańcy dowiedzieli się o planach rozwoju sortowni, wybrali się na teren przy przedsiębiorstwie. Wokół sortowni leżały sterty opon, sterty gruzu, odpady zmieszane. Część na ziemi. Część zmagazynowana w pojemnikach. Był nawet stary przystanek autobusowy. Ale co najbardziej zbulwersowało mieszkańców - spory fragment terenu sortowni w ogóle nie był zabezpieczony ogrodzeniem. Każdy mógł swobodnie wejść na teren zakładu. - Co rusz słychać o pożarach składowisk. My nie chcemy takiej sytuacji w Wodzisławiu, w swoim sąsiedztwie. Przecież takie miejsce powinno być odpowiednio zabezpieczone. A tu? Kto chce, to wchodzi. A co jakby ktoś miał złe intencje? A co jakby ktoś chciał podpalić to miejsce dla hecy? - bulwersują się mieszkańcy. - Obawiamy się kolejnej ingerencji w środowisko - podkreśla radny Mariusz Blazy. - Chcemy żyć w zdrowym i czystym środowisku. Cieszymy się, gdy strefa rozwija się, że są miejsca pracy. Ale nie ma zgody na działalność prowadzoną w sposób niekontrolowany. Nie ma zgody na sytuację, że brakuje płotu i każdy może wejść. Z tego powodu obawiamy się dalszego rozwoju instalacji. Boimy się też nieprzyjemnego zapachu, insektów czy szczurów - wylicza Danuta Olejniczak-Paterek z Wilchw.
Oj jacy wystraszeni są mieszkańcy, a wieczorami nie boicie się menelstwa na osiedlu?