Siostra Dulcissima – Sługa Boża z Brzezia
- Jej życiorys liczy tylko 26 lat, a zostawiła tak mocny ślad po sobie - pisze ks. Jan Szywalski o świątobliwej Dulcissimie z Brzezia.
Czy będziemy mieli świętą z Raciborza?
W sobotę, 18 maja br., w Brzeziu w kościele pw. św. Mateusza i Macieja uroczyście zakończono na szczeblu diecezjalnym proces beatyfikacyjny Sługi Bożej s. Dulcissimy, w cywilu znanej jako Helena Hoffmann, zakonnicy ze Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej.
Końcowa sesja diecezjalnej komisji beatyfikacyjnej
Wobec wypełnionego wiernymi kościoła w Brzeziu, ks. arcybiskup Wiktor Skworc uroczyście podpisał dokumenty zebrane w prawie beatyfikacji świątobliwej s. Ducissimy ze Zgromadzenia Maryi Niepokalanej, aby je odesłać do Rzymu. Ks. Alojzy Drozd, postulator jej beatyfikacji, odczytał protokół o pracy nad jej życiorysem, następnie on, jak i inni członkowie komisji złożyli przysięgę, że zachowają tajemnicę w tym, co mogłoby zaszkodzić sprawie, lub jakiejś osobie; po czym złożyli podpisy pod końcowy dokument. Etap na szczeblu diecezjalnym został zakończony; zapieczętowana dokumentacja zostanie przesłana do Rzymu. Tam Kongregacji ds. Beatyfikacji i Kanonizacji ma rozstrzygnąć, czy życie jej było na tyle świątobliwe, a cnoty heroiczne, że jej osobę można postawić jako wzór godny naśladowania.
Siostrze Dulcissimie przysługuje tytuł Sługi Bożej, Można się modlić przez jej wstawiennictwo, co zresztą już powszechnie czyniono, bo jak powiedział ks. arcybiskup: „Przy jej grobie nigdy kwiaty nie więdną i znicze nie gasną”. Rzeczywiście, ciągle przy jej sarkofagu na placu kościelnym są świeże kwiaty i mnóstwo palących się świec.
W czasie uroczystej mszy św., która nastąpiła, ks. Arcybiskup wygłosił wzruszającą homilię, można było wyczuć, że jej osoba jest mu osobiście bliska.
„Żyjąc krótko, przeżyła czasów wiele”
– powyższe słowa Księgi Mądrości można odnieść do osoby świątobliwej zakonnicy Dulcissimy; jej życiorys liczy tylko 26 lat, a zostawiła tak mocny ślad po sobie.
Helena Hoffmann urodziła się w Świętochłowicach – Zgodzie w 1910 r. w biednej robotniczej rodzinie. Mieszkali w typowym familioku górnośląskim. Tam ukończyła szkołę podstawową i choć zdolna, nie kształciła się dalej, po prostu rodzinę na to nie było stać.
Helenka była pobożnym dzieckiem, ale o tym, że nie była to pobożność dziecinna, bo już wtedy czuła pewną odpowiedzialność za Kościół, świadczy pewien zabawny epizod. Podczas rekolekcji parafialnych kaznodzieja grzmiał na ambonie głosem i pięścią. Helenka podłożyła mu pineski pod obrusik. Wyszło, że ona była sprawczynią. Pociągnięta do odpowiedzialności powiedziała: – To dlaczego on tak krzyczy? Tak nie wolno się zachować tam, gdzie jest Pan Jezus. Nasz proboszcz tak nie robi!
Od dzieciństwa była zakochana w św. Teresie od Dzieciątka Jezus. Jako 15, 16-letnia panienka stroiła w Świętochłowicach ołtarz NMP. Zbierając kwiaty zalazła medalik św. Teresy. Spojrzała na jej podobiznę i rzekła:
„Przecież ją znam, ona przychodzi do mnie”. W młodzieżowym teatrze weszła w rolę św. Teresy. Ta święta była jej przewodniczką na drodze do nieba.
Nopaczpan... do tej pora sądziłem, że kobieta to służka, ale może ze świętymi jest inaczej?