Proboszcz Piotr Spallek. Czy nie żal mu opuścić Rudnik?
Ks. Piotr Spallek (na zdj.), od 2006 r. proboszcz w Rudniku, był również od wielu lat głównym przewodnikiem i organizatorem pieszej pielgrzymki z Raciborza do Częstochowy. Ks. Biskup mianował go ostatnio proboszczem w Prószkowie.
– Ks. Biskup przenosi księdza po 13 latach z Rudnika do Prószkowa. Czy nie żal odchodzić?
– Trudno jednoznacznie odpowiedzieć co jest lepsze: czy „być dalej” tam, gdzie wszystko jest znane i poukładane, czy „odejść” i spróbować nowej rzeczywistości. Ten rok jest dla mnie osobiście bogaty w wydarzenia, więc przenosiny są niespodzianką, ale i wyzwaniem. Tego, co dobre nie powinno się żałować, a tak odbieram te lata w parafii Rudnik i dekanacie Racibórz – choć wielu będzie sądzić inaczej: po co zamieniać znane na nieznane. Myślę, że trzeba po raz kolejny zaufać Bogu i ludziom, do których się jest posłanym. Jeśli pewien żal po dobrych latach pozostaje, to niech będzie pozytywną mobilizacją na przyszłość.
– Przez wiele lat ksiądz był głównym przewodnikiem i organizatorem pieszej pielgrzymki z Raciborza do Częstochowy. Jak się to zaczęło?
– Czasem Boża Opatrzność wyznacza nam nowe role w życiu, a czasem ludzie proszą nas o jakąś przysługę. Pierwszej i drugiej sytuacji doświadczyłem. Od małego pielgrzymuję, a każda kolejna pielgrzymka była jakimś dojrzewaniem do nowych wyzwań – może Bóg miał taki plan: pora byś nie tylko kroczył na Jasną Górę, ale przewodniczył innym na pielgrzymim szlaku i wziął odpowiedzialność za drugich. Po przyjściu do raciborskiego dekanatu, ponieważ zwolniła się funkcja dotychczasowego kierownika pielgrzymki, od razu księża zaproponowali mi: „jest ksiądz jeszcze młody i pełen energii, więc może zgodziłby się poprowadzić strumień raciborskiej pielgrzymki”. Wiem tylko, że bez długiego namysłu, przystałem na to i się zgodziłem.
– Twierdzę, że pielgrzymka jest jak zaraźliwa choroba. Jedni są na nią odporni, inni, raz zakosztowawszy, dołączają do niej przez lata. Jak było u księdza?
– To czym się człowiek zarazi, w dobrym znaczeniu, ma szanse dłużej trwać i tak było u mnie w temacie pielgrzymki. Zacząłem przygodę z nią w 1978 roku mając 9 lat. Wtedy była to II Piesza Pielgrzymka która wyruszała z Opola. Podpowiedzieli mi ją moi rodzice i trzeba im za to chyba podziękować. Bo przy całych kłopotach, jakie sprawiałem będąc dzieckiem, wpadli na pomysł, żeby mnie wysłać na pielgrzymkę. „Może ona wyjdzie mu na dobre”. Po latach muszę przyznać, że się nie pomylili. Od razu poczułem jej ducha i piękno i chciałem na niej być już co roku. Z małymi przerwami udało mi się to do dziś.
– Trudno być organizatorem pielgrzymki bez wypróbowanych pomocników, często weteranów pielgrzymki. Komu chciałby ksiądz podziękować?
– Panu Bogu, za życie i zdrowie, które pozwalają mi pielgrzymować. A jako główny odpowiedzialny za strumień raciborski, mam wobec wielu dług wdzięczności. Dziękuję parafianom z Rudnika:
Łukaszowi i Teodorowi Kretkom oraz Dariuszowi Multaniakowi, którzy zapewniają transport, wszystkim porządkowym na czele z Andrzejem Sosnowskim, którzy czuwają nad bezpieczeństwem pielgrzymów, kapłanom – przewodnikom grup: ks. Damianowi, ks. Leszkowi, ks. Ireneuszowi, ks. Edmundowi, ks. Janowi Szywalskiemu („weteranom”) oraz innym włączającym się kapłanom, klerykom i siostrom zakonnym, prowadzącym modlitwy, śpiewającym i grającym, całej, tak bardzo potrzebnej pomocy medycznej: Jolancie Lis – pielęgniarce (przed laty siostrze Esterze i Antonii), dr Marcie Szwetce-Labus i dr Ryszardowi Ściborskiemu oraz Stanisławowi Okrętowi – kierowcy oraz wspomagających ich dawniej i dziś. Ponadto: siostrom z Annuntiaty, które przygotowują posiłek, kierowcy – Józefowi Gurkowi, dowożącemu przez lata posiłek oraz wspierających pielgrzymów aptekom (św. Mikołaja, Pod Różami i w Auchan), zapewniającym leki i opatrunki; restauracji „Raciborska”, użyczającej termosy kuchenne oraz organizującym pomoc parafianom z Rudnika. A na końcu tym, których twarze widzę co roku na pielgrzymce oraz wszystkim wiernym, którzy otwierają swoje domy dla pielgrzymów i zapewniają im posiłek i schronienie.
– Mimo ubytku pielgrzymów, jest jeszcze spora liczba osób, zwłaszcza młodych, którzy zamiast przesiadywać przed telewizorami, czy komputerami, wyruszają w drogę. Ilu pielgrzymów było w ostatnich latach?
– Trzeba docenić tych, którzy idą i za każdą liczbę uczestników dziękować. W latach 80. było nawet ok. 1200 uczestników w pięciu grupach. Dziś podążamy na Jasną Górę w czterech grupach. Wyrusza średnio w pierwszym dniu ok. 700 – 800 pielgrzymów i ten pierwszy dzień cieszy się największą frekwencją. Od Rud podąża już tylko grupa ok. 400 pielgrzymów. Pocieszam się jednak tym, że ludzie młodzi stanowią wciąż większość, a poza tym ważniejsza jest nie ilość, ale jakość uczestników, co, jak mam nadzieję, przekłada się na ich wiarę i błogosławieństwo w życiu.
– Czy według księdza udział w pielgrzymce to czas stracony, czy ubogacający?
– Dzięki pielgrzymowaniu zyskujemy wiele: intensywniej sie modlimy (na różne sposoby), codziennie jednoczy nas msza św., ubogacamy się Słowem Bożym i głoszonymi konferencjami, przeżywamy inaczej i głębiej spowiedź, na pielgrzymce umacniają się i zawiązują przyjaźnie, tu nieraz mają swój początek nowe powołania kapłańskie, zakonne, a także małżeńskie; podtrzymujemy kontakty z ludźmi, którzy nas goszczą. Mamy przez pielgrzymowanie więcej czasu dla siebie – co dziś jest tak bardzo potrzebne i wartościowe, budujemy się świadectwami innych. A więc same korzyści…
– Czasami nazywamy pielgrzymkę „modlitwą nogami”, „Kościołem w drodze”, a może ksiądz ma jeszcze jakieś inne określenia?
– Często podkreślamy, że pielgrzymka to „Rekolekcje w drodze”, gdzie Boga uczymy się słuchać, a życia rozumieć na nowo. Pielgrzymka to poniekąd także „Wczasy z Bogiem” – zapominamy na chwilę o kłopotach, pogoda jest dobra i łaskawa, każde jedzenie bardzo smakuje i syci, a Boża Opatrzność pamięta o nas przez dobrych i życzliwych ludzi, zaś piosenka i modlitwa działa kojąco jak balsam na duszę. Pielgrzymka to także Radosna Pokuta – idziemy drogami jak „marnotrawny i grzeszny syn”, by przez pojednanie się z Bogiem i człowiekiem odzyskać utracony pokój serca. I ten widok szczęścia, gdy wchodząc na szczyt Jasnej Góry klaszczemy, skaczemy i śpiewamy z radości. Pielgrzymka to też szczególny Czas miłosierdzia – zyskujemy odpusty dla nas i naszych bliskich, odnawiamy oblicze ziemi w naszej duszy, żyjemy zasadą, że więcej szczęścia jest w dawaniu, aniżeli w braniu, a na oku mamy nie tylko swoje sprawy, ale i drugich.
Rozmawiał ks. Jan Szywalski
Tegoroczna pielgrzymka odbędzie się w dniach 12 – 17 sierpnia. Zapisy w parafiach.