Rozważania księdza Libowskiego o... lenistwie
- Niektórzy z nas, nie przejmując się nikim i niczym, pozwalają sobie na lenistwo co i raz, inni rzadziej, a są zapewne i tacy, którzy nie leniuchują prawie wcale; ci przedostatni i ostatni decydują się na bumelkę zawsze po niejakim szarpaniu się z sobą i z niemałymi wyrzutami sumienia - pisze ks. Łukasz Libowski.
Wakacyjny cykl Zapisków… u progu nowego roku akademickiego zakończyć pragnę, podejmując temat par excellence wakacyjny, mianowicie temat lenistwa. Do przemyśleń odnośnie do przyjemnego czy słodkiego, jak go w oparciu o długą tradycję literacką dookreślamy, nicnierobienia – przywołajmy tu chociażby, skorośmy już wspomnieli o tradycji, łacińskie wyrażenie iucundum nil agere i jego znane włoskie tłumaczenie il dolce far niente – skłonił mnie jeden z moich nauczycieli, pod których okiem, będąc w Nottingham, miałem w zeszłym miesiącu okazję szlifować swój angielski, kiedy na którąś lekcję przyniósł był pewien wiersz…
Dobre i wskazane
Któż z nas, mili Czytelnicy, chcąc być bezwzględnie szczerym, nie musi koniec końców przyznać, że lubi czasem poleniuchować, że lubi co jakiś czas, przez jedną chwilę albo dwie, albo i przez chwil kilka, nic, ale to nic nie robić? – niczego nie czytać, niczego nie oglądać, niczego nie słuchać, nie serfować po sieci, nie uprawiać sportu, nie zajmować się swoim hobby, nie wykonywać po prostu żadnej czynności, nie wyłączając spania, lecz najzwyczajniej, bo myślę, że do tego jednego często się to sprowadza, poleżeć, czy to na kanapie, czy też na fotelu czy leżaku, czy na trawie? – taki jest chyba zresztą stereotyp, że leń to całymi dniami leży; ja przynajmniej, kiedy wyobrażam sobie lenia, widzę go gdzieś na łące, ze źdźbłem pszenicznym w ustach, albo na hamaku, ze szklanicą szlachetnego trunku w ręku, wyłożonego. Och, drodzy Państwo, wyznajmy, że kochamy owe urocze chwile bezczynu, chwile rozkosznego bezwładu!
Niektórzy z nas, nie przejmując się nikim i niczym, pozwalają sobie na lenistwo co i raz, inni rzadziej, a są zapewne i tacy, którzy nie leniuchują prawie wcale; ci przedostatni i ostatni decydują się na bumelkę zawsze po niejakim szarpaniu się z sobą i z niemałymi wyrzutami sumienia, jako że żywią oni przekonanie, iż lenistwo, to osobliwe lenistwo, o które tu chodzi, z definicji, z natury swej jest złe. Owszem, może być złe, może być grzechem – w sytuacji, kiedy ktoś bardzo często, wyłącznie niemal leniuchuje. Lecz, uważam, pominąwszy taką patologię – byłaby to choroba? – jest lenistwo, jako rodzaj odpoczynku i źródło inspiracji, co najmniej moralnie neutralne, a zaryzykowałbym nawet twierdzenie, iż jest dobre, więcej, iż jest bardzo dobre, iż jest wskazane.
Harmonia doskonała
Cóż takiego – poza tym, iż pozwala nam ono, ponieważ jest odmianą odpoczynku, nabrać sił do pracy i że jest, jak przekonują psychologowie, źródłem kreatywności – wnosi w nasze życie nieróbstwo, słodkie obijanie się, skoro powiadam, że jest ono dobre i zalecane? Skłonny byłbym obstawać przy tezie, że wnosi lenistwo w egzystencję naszą dużo – głębię; należało by raczej powiedzieć, jako że nie może tu być mowy o konieczności, że lenistwo naszą egzystencję może pogłębić.
Skonstatujmy tedy: leserstwo umożliwia nam, gdyż buduje jeden z kontekstów, w którym może ona się wydarzyć – kontekstami takimi są również, dla przykładu, modlitwa, lektura czy jednostajna fizyczna praca – medytację czy kontemplację, a więc jeden z owych najdonioślejszych aktów, do jakich zdolny jest człowiek; innymi z tychże aktów byłyby, sądzę, miłość chociażby i ofiara, zwłaszcza ofiara z samego siebie.
Przez medytację czy kontemplację rozumiem tu, tak poetycko to ujmijmy, trwanie, trwanie całym swoim sercem i całym swoim umysłem, całym swym jestestwem, albo przy sobie samym, albo przy świecie. Owoc zaś tegoż trwania, tejże, by użyć innego słowa, uważności, wrażliwej, czułej uważności, stanowi, jak mi się wydaje – rzecz to szalenie dla nas ważna, ponieważ, po pierwsze, bardzo o nią dziś trudno, mam wrażenie, że trudniej aniżeli kiedyś, oraz, po drugie, ponieważ w znacznym stopniu wpływa ona na jakość naszego żywota, na to, jak nasz żywot postrzegamy, jak go odczuwamy czy wartościujemy – afirmacja, odpowiednio, siebie samego i tego wszystkiego, co jest; skutek tegoż trwania, tejże uważności stanowi oswojenie, pojednanie się z samym sobą i z tym, co istnieje, stanowi odkrycie i doświadczenie w swoim wnętrzu i na zewnątrz siebie doskonałej harmonii.
Rozróżnienie dwóch przedmiotów medytacji vel kontemplacji pozwala nam mówić o dwóch jej typach. W wypadku pierwszym koncentrujemy się na zawartości własnego naszego bytu, przyglądamy się temu, co się w nas dzieje, jakie nawiedzają nas uczucia, jakie myśli, zastanawiamy się nad tym, jakie są nasze tęsknoty, jakie pragnienia, jakie żądze, czego się lękamy, a co nam doskwiera, co nas boli – w wypadku pierwszym przeprowadzamy zatem na sobie coś w rodzaju psychoanalizy, badamy samych siebie, zaglądamy w siebie; w przypadku natomiast wtórym nakierowujemy naszą uwagę na to, co jest dokoła nas: na drzewa, rośliny wszelkiego rodzaju, kwiaty, na zwierzęta, na rzeczy, na budynki, na ludzi, na ich twarze, na kolory, na wszelkie ruchy, na to, co dociera do naszych uszu, co jest dźwiękiem, gwizdem, hałasem, szmerem.
Kawałek skłaniający do refleksji
Panowie i Panie, wydumałem to wszystko – nie wiem, ile to warte! – po spotkaniu z wierszem pt. Lenistwo autorstwa Williama Henry’ego Daviesa. Na utwór składa się siedem rytmicznych, rymowanych dwuwierszy; każdy wers liczy osiem sylab. Oto ów wiersz w moim tłumaczeniu – nieizometrycznym, ale z rymami: „Co to za życie, jeśli, stroskani, / Stać czasu nie mamy, zagapiali. / Czasu, by w cieniu sterczeć pod drzewem / I świat, jako bydło, leniwie obejmować spojrzeniem. / Czasu, by przyglądać się mijanym lasom, / W których trawę wiewiórki orzechami kraszą. / Czasu, by zbiorów gwiezdnych w biały dzień / Wypatrywać jak w porę cudnych śnień. / Czasu, by na Piękno zwrócić swój wzrok, / By patrzeć się na jej stopy, na taneczny ich krok. / Czasu, by czekać aż jej usta się rozchylą, / Dopełniając uśmiechu, którego oczy dłużej już nie skryją. / Nędzne to życie, jeśli, stroskani, / Stać czasu nie mamy, zagapiali”. – Prawda, że skłaniający do refleksji kawałek to poezji?
ks. Łukasz Lubowski
A na tym to w tej profesji się znają.
dramat