Pan Piotr z Radlina. Ten od jeżowych domków
Są sympatyczne, nieszkodliwe, a w dodatku bardzo pożyteczne. Jeże – bo o nich mowa – coraz częściej potrzebują jednak pomocy ludzi. Wie o tym doskonale mieszkaniec Radlina Piotr Gleńsk, który od kilku lat ratuje te małe stworzenia, gdy są w kłopotach.
Wszystko zaczęło się jesienią 2014 r. Temperatury były już niskie, często padał deszcz. Pan Piotr znalazł wtedy pod swoim płotem małego jeża. – To była taka jesienna sierota, która urodziła się za późno i nie zdążyła urosnąć na tyle, żeby poradzić sobie w trudnych warunkach atmosferycznych – wspomina. Dodaje, że jeż nie osiągnął odpowiedniej wagi, aby przetrwać zimę w hibernacji. – Maluszek ważył zaledwie 250 g i zaskoczyła go dodatkowo nocna ulewa. Nie miał szans. Kiedy go znalazłem, już nie żył – opowiada ze smutkiem. Ta sytuacja bardzo wstrząsnęła panem Piotrem. Postanowił wtedy, że już żaden jeż nie podzieli takiego losu, a przynajmniej nie w jego ogrodzie.
Obrońca jeży
Radlinianin zaczął dużo czytać na temat jeży. Nawiązał też kontakt z lecznicą w Rybniku, która specjalizuje się w ich ratowaniu. – Zacząłem się przygotowywać na spotkanie z tymi małymi zwierzątkami – mówi pan Piotr. Zaczął nasłuchiwać dźwięków świadczących o obecności jeży w jego ogrodzie. – W końcu odnalazłem dwie małe jeżowe sierotki. Wtedy już jednak wiedziałem, w jaki sposób mogę im pomóc – dodaje. Na pytanie, ile jeży już uratował, pan Piotr nie potrafi dokładnie odpowiedzieć. – Po dziesiątym straciłem rachubę – śmieje się. Obecnie pod jego opieką znajduje się ich jedenaście.
Podziwiam takich Ludzi. Pełnych pasji i dobrego serca.
Brawo !!! Jako mieszkaniec Radlina jestem dumny z tego typu inicjatyw. W naszym rejonie niezbyt widać indywidualne zainteresowanie sprawami okolicznej fauny. Nawet karmnków dla ptaków nie widać...