Hałda w Radlinie coraz mocniej pyli. Będą badać jakość powietrza?
W czasie ostatnich prawie 20 lat wydobyto z radlińskiej hałdy ponad 10 mln ton gorącego materiału. Choć prowadzone na zwałowisku prace zmierzają ku końcowi, to okoliczni mieszkańcy mierzą się z coraz większymi uciążliwościami i uważają, że pokopalniany pagórek dosłownie zatruwa im życie.
Był wypadek śmiertelny
Jacek Kowalczuk, dyrektor kopalni KWK ROW (wchodzącej w skład Polskiej Grupy Górniczej), na której zlecenie działa marklowicka spółka podkreślał, że wydobycie gorącego materiału z hałdy jest niezbędne i konieczne. Przypomniał, że w latach 90. na terenie zwałowiska doszło do dwóch poważnych wypadów. - Dwie osoby postronne wpadły do zapożarowanego krateru. Jedna z nich zmarła, druga została poważnie poparzona - mówił dodając, że wówczas z przyczyn bezpieczeństwa podjęta została decyzja o eliminacji tego typu zjawisk termicznych. Dyrektor Kowalczuk zwrócił również uwagę na aspekt biznesowy prowadzonych prac. - Dzięki rozbiórce i rekultywacji hałdy kopalnia zyska miejsce na składowanie odpadów wydobywczych. Jest to niezbędne do prowadzenia naszej działalności - mówił.
Pytania bez odpowiedzi
Po wystąpieniach gości mieszkańcy Radlina nie potrafili powstrzymać emocji. - Przeżywamy prawdziwy horror związany z rekultywacją tej hałdy - mówili podkreślając, że od kilkunastu miesięcy problem emisji pyłu bardzo się nasilił. - Pył osiada wszędzie. Jest na naszych podwórkach, na akcesoriach ogrodowych, na samochodach, czy elewacjach domów - żalili się radlinianie. - Kto zrekompensuje nam poniesione z tego tytułu straty finansowe? - pytał pan Zbigniew. Satysfakcjonujących odpowiedzi mieszkańcy jednak nie otrzymali. Radlinianie chcieli również uzyskać informacje o składzie chemicznym pyłu, który wydobywa się podczas rekultywacji hałdy. - Jakie ma on konsekwencje dla naszego zdrowia? - dopytywała pani Monika. Te kwestie również zostały bez odpowiedzi, bo okazuje się, że powietrza w Radlinie pod tym kątem nikt stale nie monitoruje.