Klamkujący złodzieje mieli pecha, bo okradziony miał dobra kondycję
Mieszkaniec jednego z łabędzkich bloków spostrzegł, że drzwi jego mieszkania cicho się zamykają. Ktoś musiał wcześniej je uchylić. Gdy lokator wyskoczył na korytarz, spostrzegł uciekających mężczyzn i kobietę. Zorientowawszy się, do czego doszło, rzucił się w pościg. Gonił ich tak długo, aż porzucili łup.
21 listopada około godziny 15.30 przy ul. ks. Popiełuszki w Gliwicach doszło do kradzieży mieszkaniowej, udaremnionej ostatecznie tylko dzięki determinacji i dobrej kondycji właściciela mieszkania. Sprawcy ukradli leżącą w przedpokoju torebkę jego żony, z telefonem i kartą do bankomatu. Mężczyzna, widząc troje złodziei, nie wahał się i rzucił za nimi w pościg.
Według relacji dzielnego gliwiczanina, jeden ze sprawców mógł mieć ok. 100 kg wagi, ubrany był w ciemną bluzę z kapturem, drugi zaś był chudy i miał tatuaż na szyi. Towarzysząca kobieta – młoda, w różowej kurtce.
Mąż właścicielki torebki, swą determinacją, zaskoczył sprawców, którzy, ratując się, porzucili na drodze ucieczki skradzione rzeczy. IV komisariat prowadzi intensywne czynności w celu ustalenia tożsamości tych trzech osób. Śledczy chętnie skorzystają ze spostrzeżeń świadków, którzy mogli widzieć kierunek ucieczki „klamkujących” złodziei.
Powyższy przykład podajemy również ku przestrodze: kradzieże tego typu nie są nowym zjawiskiem. Domokrążcy chodzą od mieszkania do mieszkania i sprawdzają, czy ktoś nie zostawił otwartych drzwi. Następnie wchodzą do środka i zabierają rzeczy, które często zostawiamy na wierzchu, blisko wejścia do domu. Najczęściej są to telefony, portfele, ubrania, a nawet buty. Zwykle złodziej, przyłapany na gorącym uczynku, tłumaczy, że pomylił mieszkanie. O takich zdarzeniach zawsze powiadamiajmy policję. Ale przede wszystkim pamiętajmy, by zamykać drzwi domostw, nawet w dzień, gdy jesteśmy w środku.